Święty na nasze czasy
Niezbadane są drogi, którymi Bóg prowadzi swoich świętych nie tylko za ich życia. Kanonizowany 5 czerwca tego roku założyciel Zgromadzenia Księży Marianów, o. Stanisław Papczyński, zmarł w opinii świętości 17 września 1701 roku na Górze Kalwarii koło Warszawy. Przeszło 300 lat trwał proces wyniesienia go na ołtarze, chociaż już po jego odejściu z tego świata pojawiły się osoby zaangażowane w przygotowanie dokumentacji i świadectw potwierdzających heroiczność jego cnót, by można było przekazać je do Watykanu. Pierwsze wysiłki przerwane zostały jednak przez zawirowania historyczne, spowodowane rozbiorami Polski i utrudnionym kontaktem z kurią rzymską. Szczęśliwie świadkowie jego życia poczynili starania, by spisywać zeznania osób, które go znały i doświadczyły działania Bożego poprzez jego posługę i cnotliwe życie. Dzięki temu proces został wznowiony w 1953 roku. W jego wyniku powstało Positio – zbiór dokumentacji i jej opracowań liczący około 1000 stron, który stanowił podstawę wnikliwych badań Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych nad życiorysem o. Papczyńskiego. Owocem ich ukończenia było uroczyste ogłoszenie 13 czerwca 1992 roku przez Ojca Świętego Jana Pawła II heroiczności cnót założyciela marianów. Jednak pierwszy cud uznany przez Kongregację Spraw Świętych jako dokonany przez Boga za przyczyną o. Papczyńskiego wydarzył się dopiero w 2001 roku. Dotyczył wskrzeszenia z martwych dziecka w pierwszym trymestrze ciąży po tzw. poronieniu wewnętrznym. Czy Bóg w planach swojej Opatrzności przewidział kilkaset lat temu tego świętego, aby dać go za patrona właśnie na nasze czasy? Prymas Stefan Wyszyński, przemawiając nad jego grobem w 1964 roku, wskazywał: Ojciec Papczyński znał swój naród i wiedział, co jest jego mocą i siłą. Dlatego dał narodowi takie rady, które i dzisiaj są na czasie. Jego życie i postać są nadal aktualne (…), musimy go naśladować.
Trudne czasy
Bóg zaplanował życie św. o. Papczyńskiego w niełatwych czasach – XVII wiek to przecież w Polsce najtrudniejsze, jak wskazują historycy, stulecie. Potężna terytorialnie Rzeczpospolita Obojga Narodów wdała się w tym czasie w szereg wyniszczających wojen (z Rosją, Szwecja, Turcją i kozakami), na skutek których utraciła znaczną część swoich ziem, a wiele terenów zostało spustoszonych i ograbionych. Do tego rozwijająca się dotąd gospodarka zaczęła podupadać, pojawiły się trudności związane z niewydajną uprawą roli i pauperyzacją wsi, spadkami cen i kryzysem monetarnym. Kraj cierpiał na głód i liczne zarazy, zmalał o ponad 1/3 ludności. Właściciele ziemscy, ratując się przed spadkami cen zboża, zajęli się produkcją piwa i gorzałki, a wprowadzając przy tym propinację (zakaz warzenia alkoholu przez chłopów na korzyść rozwoju karczm, należących do ziemian), przyczynili się do rozpijania swoich poddanych i zmian mentalności społecznej. Szlachta zaś walczyła o własne przywileje w sejmie, korzystając z możliwości, jakie dawały liberum veto czy wolne elekcje.
Święty Stanisław Papczyński przyszedł na świat 18 maja 1631 roku w Podegrodziu, niedaleko Nowego Sącza i tego samego dnia został ochrzczony w pobliskim kościele parafialnym, otrzymując imię Jan. Jego ojciec, Tomasz, ceniony kowal, był także sołtysem i zarządcą dóbr parafialnych. Z kolei matka, Zofia, odznaczała się wielką pobożnością maryjną i niezwykłą cierpliwością wobec, wprawdzie dobrego, pracowitego i uczciwego, ale gwałtownego męża. Jako przykład jej głębokiej wiary i gotowości do przebaczenia chrześcijańskiego podaje się historię, jak to Zofia Papczyńska, znieważona i pobita przez swego sąsiada, nie tylko darowała mu krzywdę, ale też powstrzymała zapalczywość i chęć zemsty u syna i męża, a swoją postawą złagodziła ich gniew. Atmosfera rodzinna wpłynęła więc już od młodości na przeświadczenie Jana, że wiara przekładać się musi na konkretne postawy i czyny. Od ojca wyniósł też wielką pracowitość i uczciwość, matka zaś nauczyła go głębokiej pobożności do Maryi.
Dzięki zaradności ojca siedmioletniego Jana posłano do szkół. W tamtych czasach nie było to takie częste, by rodzina chłopska zapewniała swym dzieciom edukację. Jednak okazało się, że już początki nauki przerosły możliwości intelektualne chłopca. Gdy upokorzony niepowodzeniem powrócił do domu rodzinnego, ojciec nakazał mu paść owce. W tym czasie wydarzyło się coś tajemniczego w życiu Jana, w czym biografowie dostrzegają interwencję Matki Bożej, do której ten modlił się o pomoc, po kilku tygodniach pobytu w domu nastąpiło bowiem u niego obudzenie władz umysłowych i całkowita zmiana w podejściu do nauki. Jan w tajemnicy przed rodzicami wrócił do szkoły, w kilka godzin opanował cały alfabet i w ciągu trzech lat ukończył szkołę elementarną z dobrymi wynikami. Wówczas rozpoczął kurs szkoły średniej, ale niespodziewanie popadł w stan niechęci do nauki i wrócił do pracy przy wypasaniu owiec. Dzieciństwo o. Papczyńskiego pozwala dostrzec, jak łaska Boża zmagała się z niestałością jego charakteru. Wycofywania się i powroty, apatia i zaangażowanie, zagubienie, samowolne, zmienne decyzje splatały się w historię wprost dramatyczną. (…) Jan wyszedł z tych zawirowań na tyle uformowany, że już w wieku 15 lat opuścił dom rodzinny, by kontynuować naukę w zakresie szkoły średniej w Podolińcu, Jarosławiu i we Lwowie, oddalonych o setki kilometrów od rodzinnego Podegrodzia.
Podwaliny powołania
W Podolińcu Jan Papczyński podjął naukę w niedawno powstałym kolegium, założonym przy klasztorze pijarów (pierwszym w tej części Europy). Edukację kontynuował następnie w kolegiach jezuickich. Na szczególną uwagę zasługuje jego pobyt w 1648 r. we Lwowie, gdyż tam dotknęła go ciężka choroba. Łatwo było wówczas stać się łupem zarazy, która grasowała w okolicach Lwowa w czasie powstania Chmielnickiego niosącego pożogę i śmierć. Janek leżał prawie cztery miesiące w gorączce, a jego ciało pokrył jakiś obrzydliwy świerzb, tak że gospodarze wyrzucili go z odrazą na bruk. Odtąd błąkał się przez całą zimę po ulicach i żebrał o jałmużnę. W swym doświadczeniu był podobny do Łazarza, bo i jego rany lizały psy, podczas gdy ludzie odmówili mu pomocy. Ale pomoc nadeszła od Boga, który wprost cudownie położył kres jego chorobie. Świerzb i wrzody znikły bez śladu.
Jan Papczyński doświadczył też innych przeciwności zewnętrznych, choćby działań wojennych, przez które przerywał naukę. Na swoje utrzymanie musiał także zarabiać, udzielając korepetycji. Trudności wyrobiły w nim wytrwałość i silny charakter. Uczyniły zeń człowieka zawierzenia, który wszystko zawdzięcza łasce Bożej, i zarazem męża nieustępliwego, niecofającego się przed najtrudniejszymi wyzwaniami. Po zakończonej edukacji (szkoła średnia i filozofia) wracał do domu jako 23-letni młodzieniec w pełni dojrzały i uformowany. Przyjmowano go z należytym szacunkiem, gdyż takie wykształcenie wśród chłopstwa należało do rzadkości. Rodzice wypatrzyli mu właściwą kandydatkę na żonę, pannę z bogatego domu, licząc, że znajdzie spokój w gnieździe rodzinnym, po burzliwych latach nauki i tułania się po świecie. Jak się okazało, usposobienie i przymioty ducha pociągnęły go jednak ku innemu powołaniu. Był powściągliwy w jedzeniu – pisał jego biograf, o. Kazimierz Wyszyński – oddany modlitwie, chętnie usuwał się na miejsca ustronne i tak z Bożym błogosławieństwem kosztował słodyczy nadprzyrodzonej kontemplacji, i tak do niej przylgnął, że zapalony ogniem wyższej doskonałości, chciał odtąd służyć samemu Bogu i Jego Najświętszej Dziewicy Maryi.
Szczęście i cierpienie
Sprawiając zawód rodzicom, Jan wybrał życie zakonne. W trakcie edukacji miał kontakt ze zgromadzeniami pijarów i jezuitów – zdecydował się na wstąpienie do pierwszego z nich i tak 2 lipca 1654 roku włożył w Podolińcu na Spiszu habit, przyjmując imię Stanisław od Jezusa i Maryi. Nowym jego patronem stał się więc św. Stanisław, biskup krakowski, męczennik za wiarę i wolność Kościoła, nieustraszony obrońca wartości ewangelicznych. Ojciec Stanisław świadomie wstąpił na drogę obrony wartości, nieraz potem przedkładając je ponad życie. Imiona Jezusa i Maryi odwoływały się natomiast do jego umiłowania Chrystusa Ukrzyżowanego i Maryi Niepokalanie Poczętej i nadały szczególny kierunek duchowości i powołaniu przyszłego świętego. W zakonie pijarów, który zwykł nazywać droższym nad życie Zgromadzeniem Szkół Pobożnych lub najmilszym Towarzystwem Ubogich Matki Bożej, pragnął pozostać do końca życia. Stan ten uważał za najlepszą drogę do świętości, chociaż widział też możliwość dążenia do doskonałości u świeckich.
Od początku o. Stanisław podjął się gorliwie wypełniania swego powołania. W pierwszym roku życia nowicjatu poczynił takie postępy w życiu zakonnym, iż z początkiem drugiego roku nowicjatu mógł być skierowany na studia teologiczne do Warszawy. Tam […] w 1656 roku złożył trzy śluby proste – czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, a także po czterech święceniach niższych otrzymał subdiakonat. W pierwszych latach życia zakonnego wydawało się, że o. Papczyński odnalazł radość i spełnienie w swoim powołaniu. Szybko wyznaczono go na wykładowcę retoryki. Niegdyś sam przeżywający trudności w nauce, teraz stał się zdolnym nauczycielem, a nawet autorem 6-tomowego podręcznika retoryki, którego streszczenie doczekało się wielu wydań. Zyskał opinię doskonałego mówcy i gorliwego duszpasterza. Pomimo jego młodego wieku, wiele wybitnych osobistości – wśród nich nuncjusz Antoni Pignatelli, przyszły papież Innocenty XII – udawało się do niego do spowiedzi, szukając porady duchowej. Z posługi spowiednika korzystali też u niego król Jan III Sobieski oraz różni dygnitarze kościelni i świeccy. Młodemu zakonnikowi powierzono także wówczas bardzo odpowiedzialne zadanie uczestnictwa w procesie beatyfikacyjnym założyciela zakonu pijarów, Józefa Kalasantego, z którego wywiązał się doskonale, znajdując poparcie dla tej sprawy wśród wielkich ówczesnego świata.
Mimo poważania, jakie miał o. Papczyński wśród duchownych i świeckich, to we własnym zgromadzeniu doświadczał przeciwności i cierpienia. Wiązało się to z konfliktem, jaki stopniowo narastał między nim a niektórymi przełożonymi, a dotyczył on jego sprzeciwu wobec coraz luźniejszych zasad życia zakonnego pijarów. Sam będąc niezwykle wierny regule i z wielką gorliwością realizujący swoje powołanie, odnosił się z jawną dezaprobatą wobec sytuacji łagodzenia lub niewierności tym zasadom. Polemika wzmogła się do tego stopnia, że poruszono jej temat podczas jednej z kapituł prowincji, a samego o. Papczyńskiego nazwano wówczas „wichrzycielem”. Z powyższych powodów stosunki z przełożonymi zakonnymi stawały się coraz bardziej napięte, nie tyle z powodu jego nieposłuszeństwa, co stanowczości w obronie swych racji. On sam czuł się niezrozumiany, a ten okres swego życia nazywał wprost „drogą krzyżową”. Historia sporu mogłaby posłużyć za scenariusz filmu sensacyjnego: listy oskarżające o. Papczyńskiego wysyłane do nuncjusza, do generała zakonu pijarów i do władz cywilnych, wezwanie go do Rzymu, nadzwyczaj uciążliwa podróż, rehabilitacja i kolejne oskarżenia, porwanie i więzienie, kilkakrotnie ponawiana prośba o udzielenie dyspensy od ślubów prostych i na koniec pokojowe rozwiązanie sprawy, 11 grudnia 1670 roku, zwolnieniem ze ślubów zakonnych. Bardzo prawdopodobne, że właśnie w tamtym czasie o. Papczyński napisał dwa zbiory kazań pasyjnych: „Ukrzyżowany mówca” i „Chrystus cierpiący”, oddających doświadczenie wiary, które przeżył w tamtym czasie ich autor, zanurzając się w mękę Jezusa. Właśnie Chrystus był jego przewodnikiem po ciernistej drodze życia i powołania, towarzyszem w momentach zwątpień i opuszczenia, mistrzem w przebaczaniu krzywdzicielom i oskarżycielom. Z rozważania męki Pańskiej o. Stanisław czerpał moc do miłości nieprzyjaciół i wierności wezwaniu Bożemu.
Wezwanie Boże
Odchodząc ze zgromadzenia pijarów, o. Papczyński kierował się miłością do swego zakonu. Jak podkreśla jego Dekret o heroiczności cnót, czynił to po to, by przywrócić pokój wśród współbraci i dla dobra zgromadzenia. Chociaż sam przeżywał wielkie rozdarcie – kochał swoje powołanie i zakon, był zafascynowany osobą założyciela, św. Józefa Kalasantego, drogi mu był charyzmat kształcenia dzieci i młodzieży oraz życia w duchu „najwyższego ubóstwa” – to jednak decyzja ta, okupiona cierpieniem przyniosła błogosławiony owoc. Dalsze 30 lat życia o. Stanisława pokazały, że miłość, przywiązanie i szacunek dla pijarów nie wygasły w jego sercu i przyjęły konkretne formy kontaktów i współpracy: o. Stanisław korzystał z kierownictwa duchowego pijarów, głosił dla nich konferencje duchowe, czego owocem jest „Inspectio cordis” (Wejrzenie oczyma serca), wspierał finansowo ich placówki wychowawcze. Wielu biografów podkreśla, że czas pobytu w Zgromadzeniu Szkół Pobożnych był konieczny w życiu o. Papczyńskiego, aby ukształtować w nim doświadczenie życia zakonnego i formację duchową. W dniu, kiedy odchodził z klasztoru, chociaż dręczony wątpliwościami, skrupułami i obawami co do przyszłości, o. Papczyński był przekonany, że Bóg ciągle wzywa go na drogę zakonną, lecz pragnie utworzenia nowego zgromadzenia, które za główny cel miałoby szerzenie kultu Niepokalanego Poczęcia Maryi. Wkrótce potem, idąc za tą myślą, przywdział na cześć Najświętszej Maryi Panny biały habit.
Posłuszeństwo prowadzeniu Bożemu kosztowało go wiele cierpienia i walk, a także przeciwności zewnętrznych, bowiem musiał odrzucić liczne propozycje współpracy ze strony innych zakonów, a nawet zaprzyjaźnionych biskupów, czym zraził do siebie wielu z nich. Wierność natchnieniom Ducha Świętego toczyła w nim walkę z ludzką słabością, kierownicy duchowi wypowiadali się na ten temat różnie, często sprzecznie, pojawiły się problemy ze sformalizowaniem zakonu, gdyż Stolica Apostolska nie była skłonna do dawania zgody na powstawanie nowych kongregacji, a do tego nieliczni kandydaci okazywali się niezdatni do życia według nowej reguły. Z ludzkiego punktu widzenia pomysł erygowania nowego konwentu wydawał się szalony. W tym czasie o. Papczyński trwał w wielkiej ciemności do tego stopnia, że był już skłonny powrócić do pijarów. Maleńkie światełko nadziei zapalił o. Franciszek Wilga, przeor klasztoru kamedułów na Bielanach w Warszawie, przyjaciel i ojciec duchowy o. Stanisława, sugerując, aby najpierw zaczął życie wspólnie z jakimikolwiek towarzyszami, a dopiero potem szukał potwierdzenia kanonicznego dla nowej wspólnoty. Tak też o. Stanisław postanowił uczynić. Wkrótce przyłączył się do grupy tzw. pustelników, zamieszkujących w Puszczy Korabiewskiej. Chociaż początki nie były łatwe, a ze wspólnoty pustelniczej pozostał tylko jeden kandydat gotowy podjąć się życia według zasad nowego zgromadzenia, to jednak sława o. Papczyńskiego przyciągała do Puszczy nowych ochotników. Biskup poznański, Stefan Wierzbowski, który od początku wspierał starania o. Papczyńskiego, 21 kwietnia 1679 roku erygował nowe Zgromadzenie Księży Marianów od Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Król Jan III Sobieski nadał mu przywileje królewskie, a także posiadłości, gwarantując swoją opiekę i nienaruszalność. Jednak nad nowo powstającym zgromadzeniem przetoczyło się jeszcze wiele burz i przeciwności. Kiedy rządy diecezji poznańskiej objął bp Jan Stanisław Witwicki, nieprzyjaciele zgromadzenia zaczęli oskarżać je przed arcypasterzem, który początkowo nawet dał posłuch ich oszczerczym donosom i zamierzał je rozwiązać. O. Stanisław nie bronił się i nie tłumaczył. W odpowiedzi na zarzuty zadedykował biskupowi dziełko „Chrystus cierpiący”, które było owocem jego rozważań u stóp krzyża Chrystusowego.
Przez wiele lat nie udawało się też uzyskać aprobaty Watykanu dla nowego zgromadzenia, mimo, że o. Papczyński w tym celu odbywał nawet piesze pielgrzymki do papieża. Ostatecznie dopiero tuż przed jego śmiercią, po prawie 30 latach od wystąpienia z zakonu pijarów Stolica Apostolska wyraziła zgodę na powstanie zakonu Marianów i o. Stanisław 6 czerwca 1701 roku jako pierwszy złożył śluby zakonne. Głównym celem nowego zgromadzenia było szerzenie kultu Niepokalanego Poczęcia Maryi, zaś drugim, równie ważnym – modlitwa za dusze czyśćcowe. W tym celu zakonnicy zobowiązani byli do codziennej modlitwy różańcowej i brewiarza w intencji zmarłych. O. Papczyński zakazał też im spożywania alkoholu. Świadom rosnącej wówczas plagi alkoholizmu, słowem i własnym przykładem uczył trzeźwości i wskazywał drogę do wewnętrznej wolności (List Pasterski KEP przed kanonizacją Ojca Stanisława Papczyńskiego, 29 V 2016 r.).
Przychylność nieba
Cierpienia duchowe i cielesne, jakich doświadczył za swego życia o. Papczyński, owocowały głęboką więzią z Bogiem i gorliwością w wypełnianiu powołania. Wielu świadków jego życia mówiło, że o. Papczyński wielokrotnie otrzymywał od Boga łaskę przebywania w czyśćcu i doświadczenia tych mąk, które dusze muszą tam wycierpieć. Po takich wizjach, darowanych mu często przy okazji sprawowania mszy za zmarłych lub w dniu ich śmierci, o. Stanisław bez słowa zamykał się na kilka dni w swojej celi, by modlić się, pokutować i pościć w intencji dusz czyśćcowych. Często nawoływał: Módlcie się za przebywających w czyśćcu, bo nieznośnie cierpią.
Ojciec Stanisław, towarzysząc jeszcze wojskom polskim i królowi Janowi Sobieskiemu podczas walk na Ukrainie, zwykł obchodzić pola bitew i asystować przy umierających. Wiele modlił się na mogiłach poległych. Miał tam otrzymywać od zabitych prośbę, aby ich ratował i podał sposób ratunku. Mówili mu: nas w czyśćcu większa się Rzeczypospolita znajduje, aniżeli tu, na ziemi, cierpiących wielkie i nieznośne męki. Zmiłuj się więc, Ojcze, nad nami, znajdź sposób ratowania nas. Zgromadzenie Marianów realizować miało takie zadanie.
Ludzie byli przekonani, że o. Papczyński zyskał przychylność nieba i przychodzili do niego, prosząc w różnych intencjach, szczególnie o łaskę zdrowia. Wysłuchanie modlitw często przypisywał wstawiennictwu św. Rafała. Jest wiele takich świadectw, które mówią o tym, że prosiły go o pomoc matki, które pragnęły uzdrowienia ich dzieci. On zaś, biorąc od matek chore czy konające, a podobno i umarłe, wnosił do kościoła, zostawiając matki za drzwiami. Po uzdrowieniu czy ożywieniu dziecięcia przez modlitwę, wynosił je zdrowe i oddawał matkom, mówiąc: Weź to dziecię i idź precz. Zwodzisz tylko, bo to dziecię było i jest zdrowe, a ty mówisz, że jest chore. A gdy która chciała mówić, że przyniosła chore dziecko, jeszcze bardziej ją łajał. W cnocie pokory należy upatrywać intencji, z jaką rozmawiał z ludźmi, nie chcąc, by przypisywać mu te zasługi, które wyprosił u Boga. Dlatego dziś, odbierając cześć jako święty, został uznany za patrona rodzin, dzieci nienarodzonych oraz małżeństw pragnących potomstwa.
Wszelkie dzieła miłosierdzia podejmował z miłości do Boga i człowieka, ale też z miłości do Ojczyzny. Pisał, że przez Rzeczpospolitą należy rozumieć coś, czemu warto całkowicie się oddać i poświęcić. Jego miłość do Polski była na tyle znana, że Sejm Koronacyjny Rzeczypospolitej z 1764 r. zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o beatyfikację cudami słynącego Polaka Stanisława Papczyńskiego. Senat Rzeczypospolitej Polskiej w 2011 r. uznał go za godny naśladowania wzór Polaka oddanego sprawom Ojczyzny. Ojciec Stanisław wzywa nas dziś tak samo, jak ponad trzysta lat temu: „Prawdziwa wolność polega na przestrzeganiu praw, i to bardziej praw Boskich niż ludzkich. Narodziliśmy się nie dla samych siebie, lecz dla Ojczyzny. […] Prawdziwych mężczyzn nam potrzeba, a nie nicponi, nie mętów społecznych. Dajcie Ojczyźnie Polaków, nie pachołków, to jest dajcie ludzi silnych, odważnych, zdolnych do wielkich wysiłków, zaprawionych do walki, przygotowanych do brania udziału w naradach. Tego, abyś i ty był taki, oczekuje i domaga się Ojczyzna” (List Pasterski KEP przed kanonizacją Ojca Stanisława Papczyńskiego, 29 V 2016 r.). O. Stanisław Papczyński został beatyfikowany w 2007 r., zaś kanonizował go papież Franciszek 5 czerwca 2016 r. na Placu św. Piotra w Watykanie.
Agnieszka Kozłowska
Cytaty za: Zygmunt Proczek MIC, Znaki świętości o. Stanisława Papczyńskiego; Wojciech Skóra MIC, Człowiek zawierzenia. Biografia duchowa o. Stanisława Papczyńskiego; www.stanislawpapczynski.org
Artykuł opublikowany w Posłanie 5/2016
Polecane artykuły
Najemnik czy syn?
Przypowieść o miłosiernym ojcu (zob. Łk 15,11-32) odsłania - wśród wielu płaszczyzn interpretacji – motywacje i ...
Siedem mieszkań
W swoim traktacie o modlitwie nazwanym Twierdzą wewnętrzną św. Teresa od Jezusa przeprowadza czytelników przez ...
Dzieci Króla
Podczas jednej podróży z dziećmi zauważyliśmy bilbord z reklamą zajęć z jogi, a na nim tekst, że jeśli szuka się ...