Dlaczego Mnie nie kochają?

Dlaczego Mnie ludzie nie kochają? - To przejmujące pytanie zadał Pan Jezus s. Leonii Nastał, polskiej mistyczce, kandydatce na ołtarze. Jest w nim zawarte zdziwienie i ból Jego Najświętszego Serca, które pragnie naszej miłości. Kiedy św. Franciszek przebiegał umbryjską ziemię, niosąc w sobie wołanie: „Miłość nie jest kochana!”, wielu dało się pociągnąć do zmiany życia i umiłowania Boga. W naszych, tak bardzo zsekularyzowanych czasach, w których panuje powszechne zobojętnienie na rzeczywistość duchową, że mówi się nawet o erze postchrześcijańskiej, coraz mniej osób jest zainteresowanych poznaniem Jezusa, a tym bardziej naśladowaniem Go. 

Czy znajdzie wiarę?
U początków dziejów Kościoła św. Paweł – jeden z jego filarów – pisał w Liście do Rzymian:  Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? (10,14-15a). Oczywiście nie wszyscy wówczas przyjmowali Dobrą Nowinę, ale rozprzestrzeniała się ona błyskawicznie po świecie niczym świeży powiew wiatru, zapalając wiele serc i umysłów. Współcześnie, mimo tylu posłanych do głoszenia, licznych świadków wiary i setek akcji ewangelizacyjnych, oddźwięk jest niewystarczający. Nawet jeżeli towarzyszą im uzdrowienia czy inne znaki, Słowo często nie zapuszcza korzenia i nie przekłada się na styl życia uczestników tych wydarzeń. Coraz bardziej staje się zrozumiałe pytanie Pan Jezusa: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?(Łk 18,8b). 

Dawne i nowe błędne doktryny
Powróciły dawne pokusy ludzkości znane wśród Greków jako hedonizm  (uznający przyjemność, rokosz za najwyższe dobro i cel życia), popularne w Cesarstwie Rzymskim poprzez pieśni Horacego – carpe diem (Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…), a teraz w bardziej prymitywnym wydaniu w zachęcie, by robić, co się chce. Rozpleniły się fałszywe poglądy na rodzinę, seksualność, a nawet samą identyfikację płciową, wywracając do góry nogami naturalny porządek. Powstało mroczne środowisko, w którym gubi się wiele osób niczym w grząskim bagnie, nie próbując nawet szukać ratunku dla siebie. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Boga, który został zepchnięty na margines lub wręcz skazany na niebyt? Narody dawniej chrześcijańskie porzuciły wielowiekową tradycję, nie pociąga ich już przykład wywodzących się spośród nich świętych, kościoły opustoszały lub wręcz zamieniono je na miejsca niezgodne z ich przeznaczeniem. Parlamenty ustanawiają własne normy i prawa, łamiące Boże przykazania. Panuje powszechna pozorna szczęśliwość bez Boga i pośród ziemskich dostatków zapomina się o zbliżającym się nieuchronnie końcu egzystencji. Sumienie zagłusza się na wszelkie sposoby, aby człowiek nie pomyślał, co czeka go po śmierci.

Otworzyć się na Boże miłosierdzie
A jednak w obliczu narastających kataklizmów i rozgrywających się wojen przebija się prawda o ludzkiej przemijalności i niewystarczalności. Nie staliśmy się bogami, jak nam sugerował szatan w raju. Możemy wiele osiągnąć w sferze materialnej, ale ostatecznie jesteśmy wciąż bytem niedoskonałym i skłonnym do grzechu. Tylko Bóg jest niezmienny – zawsze gotów przebaczyć swoim dzieciom, które stworzył z miłości. Żeby tylko chciały powracać do Niego ze skruchą jak Dawid po swoim upadku:  Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego! Uznaję bowiem moją nieprawość, a grzech mój jest zawsze przede mną. Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą, tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku i prawym w swoim osądzie (Ps 51,4-6). Niestety, zaślepienie duchowe sprawia, że wielu nie chce skorzystać z Bożego miłosierdzia. 

Bóg oczekuje naszej odpowiedzi
Święci wskazują nam niezmiennie na Boga, który jest Miłością i oczekuje naszej odpowiedzi na podjęcie relacji z Nim. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus wyznaje w swoich zapiskach, nazwanych później  Dziejami duszy: Oto wszystko, czego Jezus żąda od nas; nie potrzebuje On wcale naszych dzieł, lecz jedynie naszej miłości. A w Dzienniczku św. Faustyny czytamy: Miłość, miłość i jeszcze raz miłość Boga, ponad to nie ma nic większego ani w niebie, ani na ziemi. Największa wielkość to jest — miłować Boga, prawdziwa wielkość jest w miłości Bożej, prawdziwa mądrość jest — miłować Boga. Słowa św. Teresy z Los Andes, które pisała do własnej siostry, przyjmijmy jako zachętę skierowaną do nas: Jakżebym chciała, abyś Go kochała! Któż zdoła otworzyć oczy Twojej duszy, abyś ujrzała Jego nieskończone piękno, które porywa, abyś zrozumiała Jego nieskończoną miłość, która zachwyca! 
Kto doświadczył w swoim życiu miłości i bliskości Boga, pragnie, aby inni też skosztowali, jak dobry jest Pan (por. Ps 34,9). Chciałby podzielić się prawdziwym szczęściem i pokojem, którego źródła biją w Nim. Nie może jednak sprawić, by ktoś zapragnął przyjąć ten dar i otworzył się na Niego.

Tylko On jest godzien uwielbienia
    Panie, tylko Ty jesteś godzien wszelkiego uwielbienia na ziemi i w niebie. Nie zmęczy się dusza miłująca Ciebie oddawaniem czci i nie zabraknie jej pieśni pochwalnej. Jednoczy się ona z aniołami i świętymi, oddając Ci chwałę. Przyłączcie się wszyscy zagubieni i smutni, nie traćcie czasu na rzeczy przemijające. Nie pijcie z zatrutych źródeł, które nie ugaszą pragnienia. Nie ryzykujcie utratą nieba, ale już teraz zacznijcie nim żyć. Pan jest dobry i pełen miłosierdzia, w Nim jest nasze ocalenie. 

Dagmara Krzyżanowska