Pokochać swoją słabość
Prośmy Pana, abyśmy w wielkiej prostocie mogli wniknąć w ten największy sekret świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, sekret jej świętości. Przed dwunastu laty, kiedy nasz Ojciec Święty Jan Paweł II ogłaszał świętą Teresę Doktorem Kościoła, trzecią - zobaczmy, są tak wielkie rzesze świętych kobiet, a są tylko trzy święte kobiety ogłoszone Doktorem Kościoła – św. Teresa z Avila, Katarzyna Sieneńska i św. Teresa od Dzieciątka Jezus. I też w Karmelu to trzeci Doktor Kościoła: św. Teresa od Jezusa, Jan od Krzyża i ona - Mała Teresa z Lisieux. Kiedy Ojciec Święty dokonywał tego aktu, powiedział: „Jest to bardzo ważne wydarzenie o znaczeniu proroczym dla Kościoła i świata”. Bo Kościół chce, byśmy stali się bardziej uważni na nauczanie Teresy u schyłku drugiego tysiąclecia i u początku trzeciego. Bo ona ma nam wiele do powiedzenia. To Mała Teresa doprowadza nas do istoty Ewangelii, do jej prostoty, ale też do jej piękna i głębi. Będziemy musieli odnajdywać ciągle w sobie prostotę – tak naucza papież – ponieważ sprawy Boże chociaż wielkie, ale są proste. Chociaż bardzo głębokie i bogate, ale powtarzam, one są bardzo proste. Pan Bóg jest bardzo prosty. Po to nam daje świętych, aby oni nam dopomagali zrozumieć Boga i Jego tajemnice.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus jest nam wielce pomocna, by wniknąć w tajemnicę jej świętości a także tej świętości, do jakiej Pan Bóg każdego z nas powołał. Na pewno wiemy, że Teresa w wieku czterech lat straciła swoją mamusię. To wywołało u niej zachwianie psychiczne, emocjonalne, a więc jej życie naznaczone było cierpieniem, ponieważ była osobą bardzo wrażliwą, wszystkie te doświadczenia losowe przechodziła. Ale też otrzymała wiele łask od Pana. Pamiętamy, kiedy była w czasie tej choroby po stracie swojej mamusi, jej siostry i tata modlili się razem w Paryżu u Matki Bożej Zwycięskiej. Siostry zamówiły nowennę - dziewięć mszy świętych. I wtedy przyszedł wielki znak łaskawości nieba – Matka Boża z figurki stojącej koło łóżka uśmiechnęła się do małej Teresy. Był to uśmiech uzdrowienia. I potem, jak sama mówiła, największa łaska w jej życiu - powołanie do Karmelu. Wstąpiła do niego, mając 15 lat, a 24, kiedy zmarła. Po ludzku patrząc - krótko żyjąca, nieznana nikomu zakonnica. Do piętnastego roku gdzieś ukryta w murach rodzinnego domu, a potem przez dziewięć lat ukryta w murach Karmelu staje się wielką świętą. Bóg spełnia jej wielkie pragnienia, aby ją poznał cały świat i cały świat zna świętą Teresę. Bóg spełnia jeszcze jedno jej pragnienie - bycia misjonarzem. „Chciałabym, pragnęłabym przemierzyć cały świat, głosząc Chrystusa”. W tej chwili już w swoich relikwiach przemierzyła cały świat, na wszystkich kontynentach były relikwie świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, a więc jest to przykładem, że Bóg spełnia najskrytsze nasze pragnienia. Święta Teresa w swoich pismach mówi do swojej przełożonej: „Wiesz, matko, ja od zawsze pragnęłam być świętą. Od najmłodszych lat pragnęłam nią zostać. Chcę kochać Jezusa tak mocno, jak tylko możliwe”.
Któregoś dnia mała Teresa szła ze swoim ojcem na spacer. Spojrzała w niebo i powiedziała: „Popatrz, tato, akurat te gwiazdy układają się w literę T, czyli moje imię zapisane jest w niebie. I to potwierdza, że będę świętą”. To wydarzenie Teresa często - już jako zakonnica – wspominała. Przez takie proste wydarzenie, przez normalne zjawisko Pan Bóg do niej, do małego dziecka już przemówił o tym pragnieniu świętości. Dlaczego św. Teresa chciała być świętą? Bo chciała być przez to pożyteczna dla Kościoła, pożyteczna dla każdego człowieka. Teresa widziała społeczny, eklezjalny wymiar świętości. Patrząc na świętą Teresę trzeba nam też prosić Pana o łaskę świętości. Pierwszym źródłem świętości jest sam Bóg mówi: „Bądźcie świętymi, jak Ja jestem święty”. Przez te słowa Bóg wlewa w nasze serca pragnienie, Swoje pragnienie, abyśmy usilnie dążyli do świętości. Bóg to pragnienie może spełnić i On tego daru nam na pewno udzieli.
Święta Teresa właśnie takim z pragnieniem - zostania świętą - wstąpiła do Karmelu. Właśnie tam, kiedy znalazła się w innych warunkach życia, w surowości Karmelu, kiedy cały czas była zdana na życie tylko z siostrami, tylko z określonymi osobami, na życie bardzo monotonne, powtarzające się, tym bardziej właśnie w klasztorze zamkniętym, zaczęła doświadczać tego, że jej się tak po ludzku patrząc nie udaje być świętą. W tych warunkach życia zakonnego do głosu dochodzą bardzo ludzkie słabości, bardzo dostrzegamy swoje słabości, słabości innych. I tak mówi święta: „Niestety, kiedy porównałam się ze świętymi, to stwierdzałam nieustannie, że miedzy nimi a mną istnieje taka różnica, jak pomiędzy górą, której szczyt ginie w niebiosach a zbłąkanym ziarenkiem piasku, deptanym stopami przechodniów”. Teresa doświadczyła, że pomiędzy jej pragnieniami a tym, co była w stanie uczynić, była właśnie owa przepaść. Myślę, że takie doświadczenia ma każdy z nas, tak jak każdy z nas jest świadomy swoich ułomności, słabości. Tak często pomimo naszej dobrej woli, pomimo naszych dobrych pragnień wydaje się nam być rzeczą niemożliwą wzrastać tak, jak byśmy chcieli. W jaki sposób reagowała na to Teresa? Ona pragnęła świętości. Stwierdzała, że było to niemożliwe. Mogła się zniechęcić, ale tego nie uczyniła. Tak pisze: „Nie zniechęciłam się jednak. Dobry Bóg nie wzbudzałby pragnień, które nie mogłyby się spełnić. A zatem pomimo że jestem tak mała, mogę pragnąć świętości”. To coś pięknego. Nie wlewałby Bóg pragnień w nasze serca, które byłyby niemożliwe do spełnienia pomimo całej naszej słabości. Widzimy tutaj u Teresy postawę ufności, wielkiego zaufania Bogu. Teresa pragnie świętości, pragnie w nieskończony sposób kochać. Pragnie kochać Jezusa całą sobą, a kochając Jezusa, kochać Kościół i cały świat. I spotyka się ze swoją słabością, ale nie poddaje się zniechęceniu, bo wierzy głęboko, ze jej pragnienie pochodzi od Boga. Teresa przywołuje: „Przecież sam Bóg powiedział: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”. Gdy św. Teresa spowiadała się u jednego z jezuitów, wyznała mu, że chciałaby się stać tak wielką świętą, jak jej święta patronka, św. Teresa z Avila, matka Karmelu Bosego. Wtedy kapłan się przestraszył, jak pisze Mała Teresa, i powiedział, że to pycha. Teresa jednak odpowiedziała mu: „Czyż nie jest napisane w Ewangelii: ”Bądźcie doskonali, jak Ojciec wasz jest doskonały? Czyż więc Bóg nie przesadza?” On nie żąda, abyśmy byli święci jak Teresa. On chce, abyśmy byli święci, jak Bóg Ojciec. Tak również odpowiedziała Teresa temu jezuicie. Dała mu odpowiedź samego Jezusa. On powiedział, żebyśmy byli święci i doskonali, jak Ojciec niebieski jest święty. Teresa chce być świętą i ma pewność, że jej pragnienie świętości pochodzi od Boga.
Wiemy, że Bóg jest sprawiedliwy. W czasach, kiedy żyła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Bóg Ojciec był ukazywany jako sędzia sprawiedliwy, który niejako tylko czyha, żeby człowieka przyłapać na jakimś złym czynie i zaraz sprawiedliwie go upomnieć - może taką miarą, jaką sądził go człowiek. Natomiast święta Teresa wiedząc o tym akcie wiary, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze, w tym sprawiedliwym Ojcu widzi przede wszystkim Boga wierności i prawdy, że Bóg jest wierny człowiekowi, że Bóg jest wierny w swojej miłości, ze Bóg jest wierny w ciągłym przebaczaniu, że Bóg jest źródłem ciągłej pomocy dla człowieka. Dla niej Bóg sprawiedliwy to Bóg mądry, że Jego mądrość wszystkim kieruje, że to jest Bóg prawdy, ze to, co On mówi do człowieka, to mówi z troski o człowieka, o jego dobro. Jeżeli Bóg nas o coś prosi – mówi Teresa – daje nam do tego stosowną łaskę. Dlatego Teresa nie poddaje w ogóle w wątpliwość tego pragnienia świętości. Ważne, że w życiu ludzkim tak się nieraz zdarza - to są świadectwa ludzi nawróconych - że zaraz po nawróceniu mają wielkie pragnienia: świętości, służby Panu Bogu, ale z czasem te pragnienia gdzieś się wytracają. Powiem z doświadczenia: tutaj w Czernej czy Wadowicach, prowadząc grupę Odnowy w Duchu Świętym, jak bardzo człowiekowi, nam wszystkim jest potrzebna wspólnota. Szczególnie właśnie, kiedy jesteśmy ludźmi nawróconymi, kiedy odczuwamy w sercach jakieś pragnienia: większego zbliżenia się do Boga, poznania Go, potrzebna jest nam wspólnota. Nie mówię, że koniecznie wspólnota Odnowy w Duchu Świętym, ale wspólnota, żebyśmy nie byli sami. Takie jest doświadczenie Kościoła - człowiekowi potrzebna jest wspólnota. I też bardzo często, moi drodzy, znacie to z naszego zakonnego podwórka. Człowiek kiedy przychodzi do nowicjatu, pragnie od razu zostać wielkim świętym, jak założyciel swojej rodziny zakonnej, a zwłaszcza św. Jan od Krzyża czy św. Matka Teresa, ale po kilku latach życia zakonnego, kiedy właśnie człowiek spotka się ze swoją słabością, ze słabością innych, kiedy zacznie się, jak to mówią, zderzać, gdzieś może nawet ścierać, zaczyna wtedy pomniejszać swoje ambicje i wtedy może pozostaje na poziomie, aby być dobrym, poprawnym zakonnikiem. Oczywiście jest to błędne, bo to troszkę za mało, ale właśnie wtedy, gdy te Boże ambicje wracają, gdy pragnienia słabną, trzeba nam tak jak Teresa w tej małości, słabości znaleźć źródło, nie zostawać w tym samemu.
Najważniejszą rzeczą jest pragnienie świętości. „Im bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie stać się świętymi, tym bardziej trzeba tego pragnąć” – mówi św. Teresa. Im bardziej zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy słabi, tym bardziej trzeba nie ustawać w pragnieniu świętości. Taka właśnie postawa szczególnie poruszy Serce Boga. Bóg udzieli nam tej łaski, ponieważ w Nim złożymy naszą nadzieję. I tak św. Teresa zapisuje: „A zatem pomimo że jestem taka mała, mogę pragnąć świętości. Nikt nie może mi tego odebrać.” Zobaczmy - łotr umierający na krzyżu. On nie miał dużo czasu wcale, jego życie się kończyło. On właśnie pyta Jezusa. On, zabójca, on, który sprawiedliwie umierał, „Panie, wspomnij na mnie”. Jezus automatycznie spełnił jego pragnienie. On nie miał możliwości, czasu na coś więcej, on tylko wyznał swoje wielkie pragnienie: przemiany, bycia z Jezusem. Wyznał swój grzech. Przywiązany za ręce, za nogi do krzyża. Nic nie mógł, nawet żadnego gestu życzliwości ludzkiej. Nie mógł zgiąć przed Bogiem kolan. Tylko miał pragnienie i Bóg natychmiast to pragnienie spełnił: „Jeszcze dzisiaj, za chwilę będziesz ze Mną w raju”. Zobaczmy, często gdzieś czy nasze otoczenie, czy my sami nawet wobec innych łatwo się zniechęcamy: „Widzisz, jaki jesteś zły, niewierny, już ile razy to samo popełniasz Uczy nas Teresa: pomimo że jestem taka mała, pomimo moich wad i grzechów, pomimo grzechów i wad drugiego człowieka, mogę, on może pragnąć świętości, ponieważ Bóg jest na tyle potężny, aby uczynić ze mnie świętą. Bóg jest na tyle potężny i na tyle jest potężne Jego miłosierdzie, Jego miłość, przebaczenie, że z największego grzesznika czyni wielkiego świętego. Bo Bóg nie ma względu na osoby. O tym musimy pamiętać. Umawia się ze wszystkimi o jedną stawkę, tak jak z tymi w przypowieści, których wziął do Swojej winnicy – umówił się o denara, czy pracowali dwanaście godzin, czy dziewięć, czy dwie, czy jedną, umówił się o jedna stawkę – o denara. I z nami wszystkimi umawia się o jedną stawkę – o świętość, o życie święte, o życie wieczne.
Tak więc pragnienie świętości nie jest wcale pychą, ale przede wszystkim zaufaniem słabego człowieka w moc Bożej łaski. Ta łaska jest na tyle potężna, by pochylić się ku największemu z grzeszników. Prawdziwa świętość polega na tym, by w sercu być poddanym Bogu, by kochać Boga i bliźniego. „Panie, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” – pyta młodzieniec. „Spełniaj przykazania”. A więc kontemplować, modlić się do Boga, spełniać przykazania, ale być dobrym dla ludzi. I mów: pragnę świętości pomimo mojej słabości. Pisze św. Teresa: „To prawda, jest to dla mnie rzecz niemożliwa, muszę więc znosić siebie taką, jaką jestem, ze wszystkimi swoimi wadami.” Mówiąc to Teresa była przekonana, i tym się z nami dzieli, że o własnych siłach człowiek nie może tego uczynić. Św. Teresa mówiąc nam o tej potędze, jaką Bóg nas podnosi i podtrzymuje, posłużyła się – tak, jak to czynił Chrystus – pewną radą. Chrystus mówiąc o wielkich tajemnicach Królestwa Bożego posługiwał się prostymi obrazami z codziennego życia. A więc pasterstwem, a więc pracą na roli, pracą w winnicy. Kiedy św. Teresa od Dzieciątka Jezus miała 14 lat była ze swoim tatą na pielgrzymce do Rzymu w jednym tylko celu, aby papieża Leona XIII poprosić o przyjęcie jej do Karmelu w wieku 15 lat. Spotkała się tam z dziwnym aparatem, którego w swoim życiu nie widziała - z windą. Była tym bardzo zaskoczona, bo pierwszy raz widziała windę, cieszyła się z tego, że nie trzeba pokonywać schodów, żeby na któreś piętro wejść, bo sama ta winda człowieka unosi. I tak to Teresa przełożyła na życie duchowe, na zdobywanie świętości. Wtedy odkryła, że to tak naprawdę to trzeba wykonać tylko jedno - pozwolić, aby Bóg cale moje życie wziął w Swoje ręce, wziął na swoje ramiona i tak, jak ta winda podnosił mnie na dziesiąte piętro, tak samo te ramiona, te ręce podnoszą mnie z ziemi i unoszą, jak śpiewamy, ponad chmurami. Wiemy o tym wynalazku – tak Teresa mówi „obecnie żeby wejść na piętro nie trzeba używać schodów ludzi bogatych, zastępuje się je windą. Chciałabym więc znaleźć taką windę, która uniosłaby mnie aż do Jezusa. Jestem bowiem zbyt mała, aby piąć się na górę po stromych schodach doskonałości. Sama przy pomocy moich własnych wysiłków nie potrafię tego zrobić, a więc muszę znaleźć windę, która mnie dowiedzie do Boga.”. Teresa stara się odnaleźć odpowiedź na to pytanie w Biblii. Ludzie wtedy nie pochylali się nad tekstami Pisma Świętego, ale Teresa uchwyciła Biblię i prosiła Pana Boga, aby dla siebie tam znalazła odpowiedź. I tak pisze: „Szukałam w świętych księgach czegoś, co wskazywałoby mi tę windę. I tak wpadłam na słowa Mądrości Odwiecznej. Wyczytałam słowa: „Maluczki niech przyjdzie do Mnie”. Wtedy odnalazłam się w mojej słabości, w moim ubóstwie. Tym, co mnie szczególnie uderzyło, było słowo „maluczki”. Podeszłam więc, odgadując, że znalazłam to, czego szukałam. Przecież mówi Ewangelia: „Kto szuka, ten znajdzie”. Ja szukałam i konkretne Słowo znalazłam”. Ale też Teresa stara się postawić pytanie: „Kim jest maluczki i co Bóg dla niego uczyni?”. Teresa pisze: „Dla mnie maluczki to chrześcijanin, który pragnie z całego serca kochać Boga i bliźniego, który chce wzrastać w świętości i służyć całemu Kościołowi, który cierpi jednocześnie z powodu swojej małości i niemocy. Co Bóg dla niego czyni? Pan Bóg nieustannie go pociesza. I chcąc wiedzieć, mój Boże, co zrobisz dla tego, którym odpowie na Twoje wezwanie, czytałam dalej i oto, co znalazłam – odpowiedź pełną miłości. „Jak matka tuli własne dziecko, tak i Ja tulił was będę i będę pieścił was na kolanach”. Piękny tekst, wyrażający miłość i czułość Boga, który każdego z nas - nieważne, ile mamy lat, ile ważymy - bierze każdego z nas na kolana, tuli, i pieści i całuje i tak jak matka zapewnia o swojej czułości, o swojej miłości. Tak pisze Teresa: „Nigdy nie poznałam słów bardziej serdecznych, bardziej świętych, które tak by mnie ucieszyły. Windą, która mnie uniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, Jezu”. Wtedy Teresa tak dobitnie w swoim życiu zrozumiała, że to maluczcy, bezradni są uprzywilejowanymi, ponieważ to właśnie ich Bóg weźmie, przytuli do Swojego Serca. Innymi słowy małość, z powodu której Teresa tak cierpiała, w tym momencie została przez nią odczytana jako przywilej. Małość, bezradność stała się przywilejem Teresy i jak sama nazywa to odkrycie, jest takim drugim nawróceniem w jej życiu.
I teraz na koniec jeszcze o dwóch nawróceniach. Każdy z nas powinien przejść takie dwa nawrócenia. Pierwsze – polegające na tym, że tak jak teraz żyję i jestem, oddaję się całkowicie Bogu. W centrum moich pragnień umieszczam Boga i w ten sposób, kiedy Bóg jest w centrum mojego życia, na pierwszym miejscu, pragnę odpowiadać na moje chrześcijańskie powołanie, na moje powołanie stanowe – jestem żoną, matką, mężem, potem na moje powołanie zawodowe, to, co czynię, ale cały czas, w centrum, na pierwszym miejscu jest Bóg. I to jest pierwsze nawrócenie. Niestety, jak mówi św. Teresa, kto takiego nawrócenia nie przeżył, stawiając w centrum Boga, niech o nie błaga Boga, a On szybko takiej łaski nawrócenia udzieli. Drugie nawrócenie, które doprowadza nas do świętości, polega na tym, że nauczymy się tak, jak Teresa akceptować swoją słabość, że zamiast się zniechęcać tą słabością, odkryjemy jak Teresa, że ona jest naszym przywilejem. Jezus powiedział: „Błogosławieni ubodzy w duchu – do nich należy Królestwo Niebieskie”. Błogosławieni, którzy zaakceptują swoją słabość. A każdy ma słabość, ile nas tu jest osób. Każdy z nas czuje tę słabość, każdy wie, co jest jego słabością. My mamy do tego się przed Bogiem, przed sobą przyznać i to złożyć w Jego ręce. I tak jak ona zrozumieć, ze małość to przywilej, ponieważ Bóg unosi tych najmniejszych i tuli ich do Serca, a windą do nieba są Jego ramiona. Pisze Teresa bardzo znane bardzo nam słowa: „A w tym celu nie potrzebuję wcale wzrastać, przeciwnie, trzeba, bym pozostała małą, żebym stawała się coraz mniejszą. Boże mój, przerosłeś wszelkie moje oczekiwania, a ja chcę śpiewać Twoje miłosierdzie.”. I na tym polega tajemnica zwycięstwa duchowego, o której często mówimy w duchowości świętej Teresy. Podstawą są słowa, które Teresa też często powtarzała: „Jeżeli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”. Teresa dobrze zrozumiała, że tu nie chodzi o jakiś infantylizm, o przyjmowanie postawy infantylnej, ale tak jak dziecko, patrząc na dziecko, jak ono ufa swoim rodzicom, jak ono akceptuje swoją słabość. Dziecko gdy się przewróci, zaczyna płakać, ale wyciąga ręce, od razu krzyczy „Mamo”. Mama podejdzie, weźmie je na ręce, podniesie, utuli, żeby nie płakało, pocałuje, przebierze jak potrzeba, jeżeli się ubranko w czasie upadku podarło. Tak samo mówi Jezus: „Jeżeli się nie odmienicie, jeżeli nie staniecie się tacy, jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Bożego, bo do takich należy Boże Królestwo”. Nasz rodak, Jan Paweł II, kiedy czytamy jego testament, przyjmuje właśnie postawę dziecka - nie ma w nim żadnej własności: „We wszystkim jestem zależny od Boga” – pisze – „Bo taki był nasz Mistrz. Ogołocił samego Siebie, taki był Mistrz, bo pełnił wolę Ojca, nic nie miał swojego i zdany cały czas był na Swojego Niebieskiego Ojca”. A więc dwa dla nas takie świetlane przykłady: święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Jan Paweł II. On ustanawiając Teresę Doktorem Kościoła, to wszystko chciał Kościołowi pokazać, wartość prostoty, wartość akceptacji swojej słabości, ale też wartość i chęć kroczenia taką drogą, jaką ukazała Kościołowi święta Teresa od Dzieciątka Jezus, która wstępując do Karmelu powiedziała: „Wstępuję do niego z miłości do Boga i z miłości do Kościoła,” a więc i z miłości do każdego członka tego Kościoła, nie tylko tego, który żył w jej czasie, ale ona kocha Kościół jako coś wiecznego, więc wstępuje też z miłości do mnie, do ciebie.
Czytelnia
Polecane konferencje
Nauka Krzyża
Kto chce być Barankowi poślubiony, musi dać się wraz z Nim przybić do krzyża. Wszyscy oznaczeni Krwią Baranka, to ...
Ja zawsze będę z wami
Osobie skarżącej się kapłanowi, że ma trudność z modlitwą różańcową, bo w trakcie jej odmawiania walczy ...
św. Michał Archanioł z Góry Gargano - objawienia i przesłanie
Drodzy bracia i siostry! Góra Gargano w południowo-zachodnich Włoszech i Sanktuarium św. Michała Archanioła - to ...