Konferencja wygłoszona w kościele oo. franciszkanów w Toruniu na Podgórzu 6 marca 2021 r.

o. Bonifacy Suhak OFM

Umiłowani w Chrystusie Panu zebrani bracia i siostry, niech Pan obdarzy was pokojem. Jak już proboszcz Jozue raczył powiedzieć, moim zadaniem jest bycie Komisarzem Ziemi Świętej. Kiedy słyszymy słowo “komisarz”, to na pierwszym miejscu kojarzy się nam ono z posterunkiem policji, z policjantem, ale ten termin o wiele wcześniej był już w użytku w Kościele. A bierze się on ze słowa commissarius (łac. 'upoważniony'). Committo znaczy ‘komuś coś powierzyć, zlecić bardzo  bardzo ważne zadanie’. I tak rolą Komisarza jest bycie ambasadorem braci franciszkanów pracujących i żyjących w Ziemi Świętej. Ale nie tylko, bo do zadań komisarza należy też mówienie o miejscach świętych, zapraszanie ludzi do tego, aby się zainteresowali kultem tych miejsc, pielgrzymowaniem do nich, oraz prezentacja prawdziwej sytuacji tego miejsca: jak wygląda życie codzienne chrześcijan? Jakie jest ich położenie? Komisarz organizuje i prowadzi grupy pielgrzymkowe do Ziemi Świętej. Szuka też ludzi dobrej woli, którzy by wsparli chrześcijan tam mieszkających i działalność franciszkańską w tamtym miejscu. 
Piąta Ewangelia
Ziemia Święta jest nazywana pełnią misji Kościoła. Na cały świat Kościół posyła swoich misjonarzy, misjonarki, kapłanów, osoby konsekrowane i świeckie, aby tam nieśli ludziom Chrystusa, Dobrą Nowinę, przyciągali do zdroju łask. Ziemia Święta jest na pierwszym miejscu wszystkich miejsc misyjnych. Z oczywistych przyczyn: tam urodził się, tam żył, nauczał, umarł i Zmartwychwstał nasz Pan, Jezus Chrystus. To miejsce jest też kolebką naszego Kościoła. Tam się wszystko zaczęło. Tam są początki naszej wspólnoty, która tak bardzo rozrosła się na cały świat. Drugie znaczenie, którym określa się tę ziemię to piąta Ewangelia. Mówimy, że Ziemia Święta jest jak księga, którą się otwiera, która ma tak wiele do powiedzenia. Kto modli się tam, ten zauważy, że przez poznanie tego klimatu, ułożenia terenu, kultury zupełnie odmiennej od naszej, bliskowschodniej, może lepiej zrozumieć Chrystusa, Słowo, które czytamy, czy słyszymy w trakcie mszy świętej. 
Kiedy po raz pierwszy jedziemy do Ziemi Świętej, mamy w sercu pewne oczekiwania czy pewne wyobrażenia. Jesteśmy odbiorcami Słowa Bożego, w naszej głowie tworzą się pewne obrazy i byśmy chcieli, żeby te miejsca, które mówią o życiu Pana Jezusa, Maryi, Apostołów, były tak zachowane jak w ich czasach. Najlepiej, żeby jeszcze Maryja wyszła ze swojego domku i nam pokazała, gdzie jest studnia, do której chodzi po wodę, rynek, gdzie chodzi na zakupy, czy gdzie Pana Jezusa bawiła czy kąpała. Żeby św. Piotr wyszedł ze swojej chatki nad jeziorem Galilejskim, pokazał nam swoje łodzie, przy których naprawia sieci itd. To jest nierealne, ponieważ przez te wszystkie wieki aż do dnia dzisiejszego miejsca dotknięte obecnością Pana Jezusa doznały pewnych przemian wskutek działalności różnych władców i ludów, które zamieszkiwały te tereny. Zaś obecność chrześcijańska, to, co pozostawiliśmy jako chrześcijanie po sobie, to był bardzo krótki okres. Na szczęście nie wszystko zostało zniszczone, ale wiele z tych miejsc zostało dotkniętych przez dewastację i skutki prześladowań. 
Miejsca kultu
Po śmierci Pana Jezusa chrześcijanie bardzo szybko gromadzą się w tych miejscowościach, gdzie On żył: w Nazarecie, Betlejem, Jerozolimie. One stają się dla nas miejscami kultu. Tam gromadzą się i modlą chrześcijanie, zaznaczają je i też dla siebie nijako rezerwują. Widzą to Rzymianie i tak w II wieku zabierają je chrześcijanom, budując na tych miejscach świątynie pogańskie. W Betlejem w miejscu narodzenia Jezusa powstaje świątynia ku czci boga Adonisa, boga-dziecka. Tam, gdzie była Golgota, zostaje wzniesiona świątynia ku czci bogini Afrodyty, zwanej też Venus, w zależności od tego, czy używamy imienia bogini greckiej czy rzymskiej. Na miejscu złożenia Jezusa do grobu Rzymianie budują z kolei świątynię ku czci boga Zeusa. Trwa to jakiś czas, ale chrześcijanie mimo tego gromadzą się w tych miejscach, bo wiedzą, gdzie te wydarzenia z historii zbawienia się dokonały. I dopiero w IV wieku przybywają tam pielgrzymi, są pierwsze relacje pisemne, gdzie te miejsca kultu się znajdują i przybywa też na te tereny bardzo świątobliwa kobieta, matka cesarza Konstantyna – św. Helena. Każe ona wszystko odkopać, odnaleźć, co się da i buduje wielkie bazyliki w Jerozolimie i w Betlejem. Tak wygląda początek zaznaczenia tych miejsc na mapie chrześcijaństwa. 
Franciszkanie stróżami
Nie wszystkie z tych budowli się ostały, jedynie w Betlejem. Persowie, a potem muzułmanie niszczą je, większość budowli zrównują z ziemią. Niektóre z nich odnalezione zostały dopiero na początku XX w. Wielu chrześcijan prześladowano wtedy na tamtych terenach i zmuszano do przyjmowania wiary muzułmańskiej. To powoduje, że wszystkie chrześcijańskie mocarstwa w Europie się sprzymierzyły i poproszono wówczas papieża, żeby ogłosił wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej. Z jedną z nich udają się franciszkanie, którzy będą mieli i mają do dzisiejszego dnia niesamowite zasługi w tym miejscu. Chodzi o obecność w Ziemi Świętej, pracę na rzecz obecności chrześcijańskiej na tym terenie. Ponieważ krzyżowcy na początku pokonują muzułmanów, odnajdują miejsca kultu,  ale ich obecność tam zaznacza się tylko przez 200 lat i muszą odejść z tej ziemi. Zostaje garstka chrześcijan i franciszkanie, którzy w tamtych czasach potrafili znieść jakiś głód, cierpieć biedę, spać pod gołym niebem i oni koczują w tych wszystkich miejscach. W 100 lat po zakończeniu wypraw krzyżowych, papież zauważył: przecież  mamy tam swoich ludzi! Mamy tam swoich przedstawicieli. Ustanowimy ich stróżami miejsc świętych - od łacińskiego słowa custos ‘stróż, opiekun’ - i wtedy powstaje Kustodia Ziemi Świętej. Franciszkanie wchodzą do Pańskiego Grobu, wchodzą do Bazyliki Narodzenia. Tam odprawiają msze święte, jest sprawowana liturgia i  tak do dzisiejszego dnia  udaje się zachowywać te wszystkie miejsca. Mamy ich obecnie pod opieką około 70.  Franciszkanie otrzymują wsparcie  papieża, żeby wysyłać nowych komisarzy, czyli braci spośród siebie, którzy będą prosili o pomoc wśród ludów chrześcijańskich w utrzymaniu i opiece tych świętych miejsc.
Obecność i trwanie
Obecność na tych terenach sama w sobie już jest ogromnym wyzwaniem. Takie jest pierwsze zadanie franciszkanów w Ziemi Świętej: być, trwać, wytrwać w kraju, w którym jako katolicy jesteśmy w mniejszości i to w bardzo poważnej mniejszości. Życie chrześcijan nie było tam nigdy łatwe i nie jest takie do dnia dzisiejszego. Wyobraźmy sobie, że na terenie samego Izraela, które liczy 9 mln mieszkańców, żyje 7 mln Żydów i 2 mln Muzułmanów. Katolików rzymskich jest jedynie 30 tys. Wszystkich chrześcijan, prawosławnych, Syryjczyków, Ormian, koptów itd. jest nie więcej jak 160 tys. Jesteśmy w ogromnej mniejszości, co oznacza, że nikt się z nami nie liczy. I nikt by się też nie liczył, gdyby nie to, że jest obecne to wsparcie niesione właśnie z krajów chrześcijańskich na co dzień. Dlatego, moi kochani, pierwsza rzecz to jest trwać, trzymać te miejsca jak tylko się da dla Kościoła katolickiego nie pozwolić przejąć naszych miejsc świętych, ponieważ oni bardzo chętnie posadzą przy wejściu kogoś, kto będzie sprzedawał  bilety i czerpał wówczas z tego zyski. Oni by chcieli się nas stamtąd pozbyć. Jeden z moich braci zwrócił mi uwagę - nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy mówiąc: patrz na  pielgrzymów, jak się zachowują nad Jeziorem Galilejskim. Skaczą do wody, kąpią się, jakby to były jakieś wczasy. Palą papierosy, rzucają śmieci... Niech ktoś przyjdzie z rządu i zrobi zdjęcia, to nam to miejsce zabiorą. Sobie pomyślałem, że przesadza, a on mi na to, że Żydzi mają takie możliwości, że mogą w każdej chwili ustanowić  takie prawo. Bo jesteśmy tutaj tylko pod pretekstem kultu religijnego, nic więcej, dlatego nam pozwalają tu być. 
Są przykłady tego, że traciliśmy nasze święte miejsca. Jedną z najbardziej dotkliwych strat jest Wieczernik, czyli to miejsce, gdzie Pan Jezus ustanowił Eucharystię, kapłaństwo. Dzisiaj sprawujemy na całym świecie mszę świętą i  to jest dla nas takie oczywiste, że możemy w niej uczestniczyć, możemy się modlić w naszych świątyniach. A Wieczernik, gdzie wszystko się zaczęło, został nam odebrany w 1551 r. I od tego czasu przez 500 lat - z małą przerwą - oprócz Jana Pawła II, który miał bardzo dobre relacje z państwem izraelskim, nikt nie sprawował tam mszy świętej. Nie wolno. Nie wolno też się tam głośno modlić, bo pod Wieczernikiem jest synagoga i od razu Żydzi podnoszą z tego powodu larum. Nie możemy tego miejsca odzyskać, chociaż mamy akt własności. Miałeś - nie masz. W Izraelu  wszystko jest zmienne. Nie wiesz, co nastąpi: dzisiaj jest pokój, jutro - wojna; dzisiaj to masz, a tamtego nie masz; dzisiaj jesteś, jutro cię nie ma. I dlatego bardzo kurczowo jako franciszkanie trzymamy się tych miejsc. Staramy się oczywiście żyć w pokoju i z Żydami, i z Muzułmanami. I staramy się zawsze być tymi, którzy pierwsi wyciągają rękę, którzy wnoszą pokój, żeby móc te miejsca zachować. Sprawujemy liturgię codziennie w tych miejscach szczególnych, jak Betlejem czy w Jerozolima - po łacinie, bo tak ustalony jest status quo. 
Oprócz tej obecności, kultu religijnego, jesteśmy zajęci także troską o  pielgrzymów, którzy tam przybywają. Angażujemy się w to, by mogli się oni zatrzymać,  żebyśmy mieli  swój azyl, nasze miejsce w tej przestrzeni. To są przecież najświętsze miejsca naszej wiary, dlatego chcemy zrobić wszystko, żeby móc tam przeżyć godnie wspominanie wydarzeń z czasów z życia Pana Jezusa.
Pomoc miejscowym chrześcijanom
Franciszkanie przysłużyli się również na rzecz chrześcijan żyjących na tych terenach. Dają im miejsca pracy. We wszystkich klasztorach, domach pielgrzymkowych, centrach informacyjnych, turystycznych, które prowadzimy, są zatrudnieni chrześcijanie, aby dzięki temu mogli utrzymać swoje rodziny. Jako chrześcijanie staramy się tam trzymać razem, bo jest nas mało. Żaden chrześcijanin nie chce pracować u Żyda czy muzułmanina, bo zawsze będzie się to wiązało z dyskryminacją. Jak jesteś chrześcijaninem, to za samo to jesteś karany. Jak robisz zakupy, jak prosisz, żeby jakaś firma zbudowała ci dom czy cokolwiek innego, podnoszą ci ceny tylko dlatego, że jesteś chrześcijaninem. Wszystko jest drogie. Najniższa płaca wynosi tam  5300 szekli, czyli około 6 tys. złotych i nikt nie jest w stanie z tego wyżyć, tak drogie jest tam życie. Dlatego też staramy się dawać miejsca pracy, zatrudniać, nawet do tak banalnych rzeczy, które u nas w seminarium robią klerycy, jak rozkładanie talerzy do posiłku. Żeby chrześcijanie mieli pracę. 
Edukacja
Żydzi mają swoje szkoły, do których posyłają swoje dzieci; muzułmanie też. Gdzie posłać dzieci katolickie? Przecież tam dokonuje się indoktrynacja, zawsze w szkole jest obecny ten aspekt religijny, żydowskiej szkole będzie się uczyć zwyczajów żydowskich. W  muzułmańskich będzie tak samo. Zatem franciszkanie postanowili, choć to nie jest w naszym charyzmacie zakonnym, budować szkoły. Mamy dzisiaj około 10 tys. dzieci, które pobierają u nas nauki i te szkoły są na bardzo wysokim poziomie. Świadczy o tym choćby fakt, że nawet muzułmanie chcą posłać swoje dzieci do naszych szkół. I tu pojawia się kolejny aspekt: dialog międzyreligijny. Wysoki poziom nauczania, wykłady w języku arabskim i hebrajskim, ogólna wiedza jest przekazywana tak dobrze, że dzieci uczące się u nas mogą później iść na studia. Są też przez franciszkanów udzielane stypendia dla dzieci zdolnych.
Następny obszar naszej działalności to jest praca na rzecz dzieci, które zostały porzucone. Nieważne czy to muzułmanie, czy chrześcijanie – są one przyjmowane w naszych domach i otrzymują swoje miejsce, gdzie ofiarowuje się im miłość i godne życie oraz możliwość, by dobrze wzrastać. Niesiemy także pomoc ubogim, jak np. w Aleppo, gdzie teraz brakuje wszystkiego. Działamy nie tylko w Izraelu, albo w Palestynie. Kustodia Ziemi Świętej rozciąga się od Egiptu, poprzez Palestynę, Izrael, Jordanię, Syrię, Liban, po wyspy Cypr  czy Rodos. Tam możecie spotkać franciszkanów, którzy działają w różnoraki sposób, obejmujący też naukowość biblijną  czy archeologiczną. Można by długo opowiadać. Moim zadaniem jest o tym mówić, ponieważ niektórzy przybywają do Ziemi Świętej, potem wracają i nie widzą tego, co się dzieje w tle. Nie zdają sobie sprawy z tego że na tych terenach jest bardzo trudno żyć, że nie jesteśmy uznawani przez Żydów, szczególnie tych ultraortodoksyjnych, za obecnych. Dla nich nie istniejemy, jesteśmy niewierzący. A muzułmanie  nas szanują tylko z tego względu, że mamy pieniądze, że mogą nam coś sprzedać. Przykładem tego może być sytuacja, gdy prowadziłem Drogę Krzyżową z jedną z grup pielgrzymów i podszedł do nas mężczyzna, który  zaczął machać rękami i wykrzykiwać: “Mam towar, mam towar!”. Powiedziałem mu, żeby poszedł, bo my się modlimy. Wtedy on  zaczął na mnie krzyczeć i zaczął mnie atakować tak, że w mojej obronie musiało stanąć kilka osób z grupy. Wtedy ten mężczyzna krzyknął: “Co mnie to obchodzi, że wy się tu modlicie! To jest mój kraj, ty mi nie zakażesz sprzedawać!”. I tak to właśnie wygląda.
Zachęta do wsparcia
Jako chrześcijanie możemy wesprzeć  działalność franciszkańską w Ziemi Świętej poprzez swój  dar serca. Chrześcijanie wykonują również różne wyroby, jak różańce czy krzyże z drzewa oliwnego, które  sprzedajemy. Nowo utworzony w Poznaniu komisariat Ziemi Świętej zajmuje się zbieraniem i przesyłaniem środków na ten cel. Zachęcam do śledzenia naszej strony internetowej: www.ziemia-swieta.pl.   Za wszelkie okazy dobroci dziękuję  w ich imieniu. Oni mi jednak mówią: “Bonifacy, nie rób tak, żeby oni coś dali i poszli. Ty zrób tak, żeby pozyskać przyjaciół. My potrzebujemy ludzi, którzy się interesują sytuacją tutaj, którzy o tym czytają, którzy śledzą los chrześcijan. Potrzebujemy ludzi, którzy będą się modlili i o nas pamiętali. Ty właśnie tak zrób”. Dlatego zachęcam Was do tego, aby pamiętać o chrześcijanach w Ziemi Świętej.
Konferencja opublikowana w Posłanie 2/21