O zapomnianej cnocie posłuszeństwa
Jak często - jako człowiek wierzący - zadaję sobie w życiu pytanie: czy szukam woli Bożej, czy realizuję własną? Św. Franciszek Salezy, Doktor Kościoła, zwracał uwagę, że powinniśmy żyć nie wedle poduszczeń ciała i krwi albo zasad tego świata, ale wedle nauki prawdy, objawionej nam przez Ojca niebieskiego. To znaczy szukać Jezusa Chrystusa tak, jak Go szukali trzej święci Królowie, idąc za światłem gwiazdy, to jest łaski Bożej. Postępować wedle ducha żywej wiary, znaczy to żyć i działać w zapale coraz większej miłości, która jest duszą wiary. Czy rozróżnianie źródeł naszych motywacji i intencji w codziennych wyborach ma istotne znaczenie? Okazuje się, że jest ono kluczem do rozpoczęcia autentycznego życia duchowego i wypłynięcia na głębię wiary. Bez niego, mimo pozorów pobożności, nadal żyjemy jak poganie, jakbyśmy nie doświadczyli spotkania z żyjącym i działającym Panem.
Mądrość świata a mądrość Boża
Człowiek często usprawiedliwia się tym, że stara się postępować właściwie, podejmować decyzje, które, według jego uznania, są słuszne. Czy potrzebuje on więc radzić się innych, pytać Boga, skoro sam wie, co jest dla niego dobre? Czy jego własny rozum może wskazywać mu źle, czy mógłby błądzić? Św. Franciszek Salezy dał na to odpowiedź jednoznaczną: Ludzie, którzy postępują jedynie za światłem mądrości ciała i rozumu ludzkiego, podobni są do tych, co podczas nocy, kierują się światełkiem błędnych ogników, które też prowadzą ich do przepaści. I tak na przykład: mądrość ciała podnieca do nienawiści nieprzyjaciół; wiara zaś uczy ich kochać. Tamta mówi: – zemścij się; ta zaś: – przebacz, jako chcesz, aby i tobie Bóg przebaczył. Tamta radzi zbierać dostatki, mówiąc, że bogaci są szczęśliwi, że trzeba obfitować we wszystko; ta zaś przemawia zupełnie innym językiem: szczęśliwy, mówi ona, lud, którego Panem jest Bóg sam; błogosławieni ubodzy duchem; idź sprzedaj co masz, a daj ubogim; jeśli masz dostatki nie przywiązuj do nich serca swego (…). Roztropność ludzka woła, że to obelga nieznośna odebrać policzek, a wiara uczy nadstawić drugi i znieść cierpliwie wszelką zniewagę, a nawet cieszyć i chlubić, jeżeli ją ponosimy dla imienia Jezusa Chrystusa. Jednym słowem, jak jest przeciwnym dzień – nocy i światłość – ciemności, tak przeciwnymi są sobie – zasady wiary i mądrości ludzkiej; są to dwie ostateczności.¬ I dodaje dalej: Patrzmy więc, za kim iść chcemy – za światem, czy za Jezusem Chrystusem, ponieważ jedno z dwojga wybrać musimy: nie może być bowiem przymierza między Jezusem Chrystusem a Belialem, między ciemnościami a światłością, między Jeruzalem a Babilonem. Nikt nie może służyć razem dwóm panom przeciwnym sobie; trzeba wybierać, pomiędzy ich zasadami, z których jedne są mądrością z góry, drugie mądrością – nazwaną przez Apostoła – ziemską, zwierzęcą, diabelską. Przyjaźń świata, jest nieprzyjaciółką Boga. Chcieć łączyć się ze światem, jest to oddalać się od Królestwa Jezusa Chrystusa. Słowem, dzieci świata, są nazwane dziećmi ciemności; dziećmi zaś światłości są ci, którzy postępują wedle ducha wiary, którzy opierając się zachceniom ciała, krzyżują je ze wszystkimi pożądliwościami swymi.
Wydaje się, że te mocne słowa powinny być skierowane do tych, którzy żyją w ciemności grzechu i nie doświadczyli spotkania z miłosierdziem Bożym, nie zaś do tych, którzy starają się kroczyć drogami wiary. Czy tak surowa przestroga dotyczy także tych drugich? Zauważmy, że sam Jezus przestrzega Swych uczniów: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mt 26,41). Nie łudźmy się: nieprzyjaciel natury ludzkiej będzie szukał sposobów, aby nas wyprowadzić na manowce, byśmy czynili wszystko pod pozorami pobożności, udawanej religijności, a przy tym stopniowo zatracali relację z Jezusem i oddalali się od szukania Jego woli. W konsekwencji nie zrealizujemy Bożego planu na nasze życie, nie będziemy postępować na drodze wewnętrznego uzdrowienia i formacji, a przez to nie staniemy się Jego świadkami wśród innych, do których mieliśmy być posłani. Oznacza to, że, wypełniając wolę własną, nie poszukując światła w odkrywaniu woli Bożej, jesteśmy w niebezpieczeństwie, że zaprzepaścimy swoje obdarowanie w Duchu Świętym i doprowadzimy do karykatury nasze życie duchowe. Jak mamy się więc ustrzec takiego scenariusza, który zły z pewnością będzie chciał w naszym życiu zrealizować? Wielu świętych daje na to odpowiedź jednoznaczną, być może dla wielu zaskakującą: rozwijając w sobie cnotę posłuszeństwa.
Posłuszeństwo to cnota?
Czy posłuszeństwo jest dziś uważane za cnotę? Istnieje dosyć ciekawa tendencja w tym względzie, a mianowicie: w wychowaniu dziecka świadomi i odpowiedzialni rodzice kładą duży nacisk na wyrobienie w nim posłuszeństwa. Co więcej: posłuszne dziecko uchodzi za dziecko dobrze wychowane, którym można się chwalić. I przeciwnie – dziecko, które robi, co mu się podoba, nie słuchające napomnień i rad starszych, budzi słuszny smutek i troskę o jego dalszy rozwój i szczęście. Każdy więc rodzic, powodowany miłością i mądrością, uczy swego wychowanka, że posłuszeństwo nie jest skierowane przeciw jego wolności, lecz przeciwnie: służy jego dobru, pomaga mu unikać niebezpieczeństw, rozwija zdolność roztropnego postępowania, bo pozwala korzystać z pomocy mądrzejszych od siebie. Zatem we właściwym wychowaniu dziecka posłuszeństwo jest powszechnie widziane jako nieodzowne i potrzebne, ale nie ze względu na samą satysfakcję rodziców z dobrze wypełnionego obowiązku. Powinno być ukierunkowane na akceptację faktu, że człowiek do prawidłowego rozwoju i wzrastania w mądrości potrzebuje uznania autorytetów - przewodników na tej drodze.
Z kolei dorastający człowiek często wyzbywa się posłuszeństwa. Dzieje się to pod płaszczykiem/pozorem usamodzielniania się. Wraz z rozpoczęciem życia poza domem rodziców zaczyna on postępować według własnych zasad (nie zawsze zgodnych z tymi, których depozytariuszami byli rodzice) i nie widzi potrzeby pytania nikogo o zdanie. Czasem nawet konieczność szukania rady widziana jest jako przejaw słabości i niedojrzałości, gdyż „dorosły” człowiek sam powinien wiedzieć, co jest dla niego dobre. Posłuszeństwo okazuje się cechą, której – w powszechnym mniemaniu – u dojrzałych ludzi należy się wstydliwie pozbyć. Takie stwierdzenie możemy jednak wywieźć z myślenia, które określa św. Franciszek Salezy jako owoc mądrości ciała.
Święci różnych czasów postrzegają posłuszeństwo jako jedną z najważniejszych cnót. Św. Katarzyna ze Sieny nazwała go tym, co rozprasza ciemności miłości własnej i daje życie łaski duszy. Przytacza na potwierdzenie jego nieocenionej wartości słowa samego Boga, który ją pouczał: Rozmiłuj się, najmilsza córko, w tej chwalebnej cnocie! Chcesz podziękować Mi za dobrodziejstwa, które otrzymałaś ode Mnie, Ojca wiecznego? Bądź posłuszna. Posłuszeństwo dowiedzie ci, że nie jesteś niewdzięczną, bo pochodzi z miłości; posłuszeństwo przekona cię, że nie jesteś ciemna, bo pochodzi z poznania mej Prawdy. Jest ono dobrem poznanym w Słowie, które wskazało wam drogę posłuszeństwa, jako regułę i wzór, wytrwawszy w posłuszeństwie aż do haniebnej śmierci na krzyżu. Posłuszeństwo jego jest kluczem, który otworzył niebo. W innym miejscu Bóg tłumaczy św. Katarzynie, że przez nieposłuszeństwo pierwszego człowieka niebo zostało zamknięte, a posłuszeństwo pokornego, wiernego i nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mego, otworzyło życie wieczne, od tak dawna zamknięte.
Czym jest zatem prawdziwe posłuszeństwo, rozumiane jako cnota? Św. Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku tak na ten temat: Przyszedłem pełnić wolę Ojca swego. Posłuszny byłem rodzicom, posłuszny katom, posłuszny jestem kapłanom. Rozumiem, o Jezu, ducha posłuszeństwa i na czym ono polega: nie tylko ono obejmuje wykonanie zewnętrzne, ale dotyka rozumu, woli i sądu. Słuchając przełożonych, Bogu jesteśmy posłuszni; mniejsza o to, czy anioł, czy człowiek w zastępstwie Boga będzie mi rozkazywał, posłuszna zawsze być muszę (Dz 535). Św. Franciszek Salezy z kolei nazywał posłuszeństwo jedną z cech wybitnych prawdziwej pokory. Jeżeli jesteś posłuszny, mówił on, prędko, szczerze, bez szemrania, z radością: znak to, że jesteś prawdziwie pokorny. Bez pokory, trudno być szczerze posłusznym, gdyż posłuszeństwo będące cnotą, wymaga uległości i poddania serca. Wiadomo, że posłuszeństwo wpisuje się w życie zakonne jako jeden ze ślubów składanych przez kandydatów. Nakazuje on uległość wobec woli przełożonego jako wyraz poddania się woli Bożej, którego on jest wyrazicielem. Jednak osoba żyjąca w świecie również podlega takiemu porządkowi. Wprawdzie nie składa tego rodzaju ślubów, ale nie zwalnia jej to także z szukania woli Bożej i natchnień Ducha Świętego, którym ma być wierna i posłuszna. Ich rzecznikiem może być kierownik duchowy, lider we wspólnocie, przełożony w pracy, czy współmałżonek. Chociaż jego decyzje mogą być dla nas niezrozumiałe, to - jak pisała św. Faustyna - taka jest wola Boża, to mi wystarcza; czego nie rozumiem teraz, dowiem się potem. Oczywiście, posłuszeństwo nie może obejmować decyzji, które prowadzą do grzechu lub w inny sposób szkodzą rozwojowi duchowemu, przed którymi to sytuacjami należy się bronić.
Prosta droga do uświęcenia
Nie jest łatwo, nawet w życiu zakonnym, trwać w posłuszeństwie. Wymaga to bowiem zaparcia się siebie i - jak pokazywała to św. Teresa z Avila, znawczyni życia duchowego i Doktor Kościoła - zapanowania nad nieuporządkowaną miłością własną oraz rezygnacji z realizowania swojej woli. Jeśli jest to autentyczne wyrabianie się w tej cnocie, świadectwo pogłębiania życia duchowego, to wówczas osoba wykazuje wierność Duchowi Świętemu poprzez uległość w podejmowaniu zleconych mu zadań, bez szukania własnych racji. Św. Katarzyna ze Sieny pisała o tym, jednoznacznie wskazując posłuszeństwo jako wyraz dojrzałości w wierze: W tym świetle najświętszej wiary, dusza zapomniała o sobie, nie szuka siebie dla siebie; bo przez posłuszeństwo, zdobyte w świetle wiary, dowiodła, że w woli swej umarła dla wszelkiego samolubnego uczucia, które wtrąca się w sprawy cudze, zamiast zajmować się swoimi. Tak przecie czyni nieposłuszny, który chce śledzić wolę rozkazodawcy, aby ją potem sądzić według swych niskich myśli i ciemnych przywidzeń, zamiast badać własną przewrotną wolę, która niesie mu śmierć. Prawdziwie posłuszny, przeciwnie, w świetle wiary ocenia zawsze dodatnio wolę przełożonego. Więc nie szuka swej woli własnej, zawsze skłania głowę i żywi duszę swoją wonią doskonałego posłuszeństwa.
Św. Katarzyna z całą pewnością nie zachęca tymi słowami do bezradności i nieposiadania własnego zdania. Nie można bowiem mówić o posłuszeństwie, kiedy podyktowane jest ono lękiem, chęcią uniknięcia odpowiedzialności, czy niezdolnością do podejmowania decyzji. Posłuszeństwo w rozumieniu św. Katarzyny jest cnotą osób wyrobionych w dojrzałej miłości do Boga, tych, którzy w wolności ofiarowali się całkowicie Stwórcy i Jego prowadzeniu: Im bardziej dusza postępuje w świetle najświętszej wiary, tym bardziej rośnie w duszy cnota posłuszeństwa. Miłość, bowiem zrodzona z posłuszeństwa wypływa z światła wiary. Bo w tym świetle wiary dusza poznaje siebie i Mnie, przez nie kocha Mnie, przez nie się uniża; i im bardziej Mnie kocha, im bardziej się uniży, tym bardziej jest posłuszna. Posłuszeństwo i siostra jego, cierpliwość, są więc znakiem, że dusza istotnie przywdziała szatę godową miłości, niezbędną, aby wejść do życia wiecznego. Św. Jan Paweł II dopowie, że posłuszeństwo jest swego rodzaju dyscypliną wewnętrzną, która stanowi owoc głębokiego przekonania, jest swobodnym i radosnym wyrazem życia ściśle związanego z Bogiem. Wynika ono z kilku warunków, m.in.: skupienia duszy, głębokiej łączności z Bogiem, świadomości, że każde powołanie jest służbą oraz z umiłowania drogi, którą wybrał dla mnie Pan w moim powołaniu. Św. Papież podkreślał: (…) nie powinniśmy zważać, komu jesteśmy posłuszni, ale dla kogo […]. Święty Franciszek Salezy napisał: „Nie ma, powołania, które nie miałoby swych trudności, goryczy, rozczarowania. Ci, którzy są biskupami, nie chcieliby nimi być: ci którzy są żonaci, nie chcieliby nimi być, zaś którzy nie są, chcieliby. Skąd pochodzi ten powszechny niepokój umysłów, jak nie z pełnej niechęci do przymusu i niewłaściwego nastawienia, które każe nam przypuszczać, że innym jest lepiej niż nam?”.
Doświadczenie życia świętych, nie tylko zakonników pokazuje, że Bóg właśnie przez posłuszeństwo, które w najdoskonalszy sposób zrealizował Jezus, prowadzi nas najprostszą i najbezpieczniejszą drogą do osobistego uświęcenia. Św. Alojzy Orione, jeden z uczniów św. Jana Bosco, pisał: Nie zabraknie wam wtedy opieki Bożej, gdyż Bóg opiekuje się zawsze posłusznymi i pociesza ich, obdarzając darami, które dla nich uważa za stosowne. (...) Dlatego posłuszeństwo jest drogą najkrótszą, najłatwiejszą, najpewniejszą i najprzyjemniejszą, prowadzącą nas do zbawienia. Dlatego że „dusza sprawiedliwego doskonali się w posłuszeństwie” (Prz 15,28 wg Wulgaty). Dlatego też zachęcał: Bądźmy więc zawsze posłuszni, o bracia, gdyż nie ma środka pewniejszego i szybszego do uświęcenia siebie. (…) św. Franciszek Salezy mówi: „Wielu zakonników i ludzi świeckich uświęciło się nawet bez modlitwy myślnej, ale nikt nigdy nie mógł się uświęcić bez posłuszeństwa”. Rzeczywiście, nie znajdujemy świętego, który by nie miał cnoty doskonałego posłuszeństwa.
Warunek innych cnót
Św. Katarzyna ze Sieny pisała także, że posłuszeństwo jest oblubienicą gorliwą, która nie chce być nigdy bezczynna. Cnota ta zawiera więc w sobie pragnienie działania - by słuchać i służyć. Dzięki tej postawie osoba ma sposobność wielokrotnie częściej ćwiczyć w sobie i rozwijać, niejako przy okazji, inne cnoty. Św. Katarzyna chwaliła posłuszeństwo: Jesteś szlachetne, bo stajesz się sługą każdego stworzenia obdarzonego rozumem. Jesteś dobrotliwe i litosne; z dobrocią i łagodnością dźwigasz wszelkie ciężary, bo towarzyszy ci męstwo i prawdziwa cierpliwość. Uwieńczone jesteś wieńcem wytrwałości. Nie przygnębia cię dokuczliwość przełożonego, nie przytłaczają cię wielkie ciężary, którymi on obarcza cię niepomiernie. Światło wiary uczy cię znosić wszystko. Jesteś tak bardzo związane z pokorą, że żadne stworzenie nie może wyrwać cię z rąk świętego pragnienia duszy, które cię obejmuje.
Zaskakujące okazuje się to, jaka moc kryje się w trwaniu przy cnocie posłuszeństwa. Pan Jezus tłumaczył to św. Faustynie: kiedy jesteś posłuszna, odbieram ci słabość twoją, a natomiast daję ci moc Moją. Dziwi Mnie to bardzo, że dusze nie chcą uczynić tej zamiany ze Mną (Dz 381). Św. Faustyna w odpowiedzi na to pisała w innym miejscu: O Miłości moja, mój wiekuisty Mistrzu, jak dobrze słuchać, bo [z posłuszeństwem] wstępuje moc w duszę i siła do spełnienia czynów (Dz 1686). Wiele razy w swoim Dzienniczku przytaczała sytuacje, w których posłuszeństwo wobec przełożonej lub kierownika duchowego zyskiwało zasługi większe niż inne praktyki pokutne. Pogrążyłam się w modlitwie i odprawiłam pokutę - pisała. - Wtem nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: Córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia. O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem, żyć w świadomości, że wszystko, co czynię, jest miłe Bogu (Dz 894). W innym miejscu opowiadała o pewnej sytuacji: Zaraz po Mszy świętej prosiłam Matkę Przełożoną o pozwolenie na post, jednak nie otrzymałam go, dlatego że jestem chora. - Kiedy weszłam do kaplicy, usłyszałam te słowa: Gdyby siostra pościła, otrzymałabym tę ulgę dopiero wieczorem, ale dla posłuszeństwa, które siostrze zabroniło pościć, otrzymałam tę ulgę natychmiast. Wielką ma moc posłuszeństwo. - Po tych słowach usłyszałam: Bóg zapłać (Dz 1187).
Dlaczego tak ogromna wartość kryje się w cnocie posłuszeństwa? Św. Franciszek Salezy wiąże to ze stopniem pokory, który człowiek w sobie wyrobił. Według niego posłuszeństwo wspomaga korzystanie z każdej sposobności do ćwiczenia się w pokorze. Te zaś sposobności są dwojakiego rodzaju: jedne czynne, kiedy my sami upokarzamy się; drugie bierne, kiedy nas inni upokarzają. Pierwsze przyjmujemy zwykle ochotnie, drugie z oburzeniem odtrącamy. Chcemy się upokarzać, ale nie znosimy, aby nas upokarzano. A jednak jest to pewnym, że nawet upokorzenie lekkie, jakieś małoznaczące upomnienie, czynione nam ze strony innych, nierównie jest dla nas pożyteczniejszym, jak to, które pochodzi od nas samych, choćby ono było daleko surowsze. Nasz własny wybór psuje zwykle najlepsze nasze czyny. Często, kiedy uczynki nasze mamy za owoce pełne soku łaski, są one podobne do jabłek rosnących na brzegach morza martwego, co choć na zewnątrz piękne i pociągające, wewnątrz mieszczą tylko proch i popiół. Dlatego więc chętniej też wybieramy słuchanie samych siebie, niż posłuszeństwo wobec innych. Chętniej idziemy drogą słuchania woli własnej, niż szukamy woli Bożej. Unikamy przykrości, która towarzyszy wypełnianiu polecenia czy trwaniu w posłuszeństwie, bo w rzeczywistości chcemy odwracać się od sytuacji, która może zdemaskować nasza miłość własną. Św. Alojzy Orione pisał bez ogródek, że w takich sytuacjach przykrość nie pochodzi od przełożonych, ale od własnych namiętności, od zbytniego przywiązania do siebie i do własnego zdania, albo do tych rzeczy, których chcemy bezwzględnie, a których chcieć nie powinniśmy. Bóg przez cnotę posłuszeństwa chce nas zatem stawiać w prawdzie o samych sobie i oczyszczać ze złych skłonności. Św. Alojzy nazywa ją nawet wonią ofiary, wskazując, że ma zasługi równe męczeństwu i wykazuje podobną postawę do gotowości oddania życia za wiarę: Kto radośnie dźwiga jarzmo posłuszeństwa, jest męczennikiem bez przelewu krwi.
Owoce posłuszeństwa
Oprócz cnót i zasług, o których już wspomniano, warto podkreślić, za św. Franciszkiem Salezym, że musimy podlegać posłuszeństwu, gdyż wielokrotnie chroni nas ono od zguby i zatracenia. W relacji braterstwa w wierze czy kierownictwa duchowego napomina ten, kto prawdziwie kocha, nawet jeśli napomnienie nie jest przyjemne. Tenże święty tłumaczył rzecz swemu synowi duchowemu następująco: (…) spodziewam się, że jesteś mi wdzięczny za te upomnienia, które są największym dowodem przyjaźni mojej dla ciebie. Gdybyś i ty chciał oddawać mi podobne usługi, widziałbym w tym niezawodne znamię twojej ku mnie miłości; ale widzę w tobie pod tym względem wielką oziębłość i zbytek ostrożności. Prawdziwa miłość nie jest tak krótkowidząca, nie krępuje się wieloma względami, ale idzie prosto do celu. Co do mnie, ponieważ niezmiernie cię kocham, nie mogę znieść w tobie nawet najmniejszej niedoskonałości. Napominanie osób, wobec których jesteśmy odpowiedzialni, przyrównywał on do działań lekarza wobec chorego: Chirurg, który dozwoliłby umierać choremu, dlatego że nie miał dosyć odwagi do zrobienia koniecznej amputacji, nie mógłby się usprawiedliwić ani litością, ani miękkością serca. Czyż taka litość nie zasługiwałaby raczej na nazwę nielitościwego okrucieństwa? – I dodawał: Niekiedy jedno stosowne upomnienie jest tak pożyteczne do uświątobliwienia duszy, jak dobra operacja do przywrócenia zdrowia ciału.
Św. Faustyna wspomina w Dzienniczku o zdarzeniu, które jest tej prawdy doskonałą ilustracją. Może także posłużyć za przykład dla nas. Mówi bowiem o doświadczeniu ciemności duchowej, kiedy sami mamy trudność, by rozeznać właściwie i podejmować dobre decyzje. Wówczas rada przełożonego, którym posłuży się Duch Święty dla naszego prowadzenia, może okazać się dla nas ratunkiem. Jednak w tych wszystkich cierpieniach i walkach – pisała św. Faustyna - nie opuszczałam Komunii świętej. Kiedy zdawało mi się, że nie powinnam komunikować, wtedy szłam przed Komunią świętą do Mistrzyni i powiedziałam jej, że nie mogę iść do Komunii świętej - zdaje mi się, że nie powinnam przystępować. Ona mi jednak nie pozwalała opuszczać Komunii świętej; i poszłam, i poznałam, że uratowało mnie tylko posłuszeństwo. Sama Mistrzyni później powiedziała mi, że te doświadczenia przeszły u mnie prędko tylko dlatego, że - siostra była posłuszna; moc posłuszeństwa tylko, że siostra tak mężnie przebrnęła. Prawda, że Pan sam mnie wyprowadził z tej męki, ale wierność posłuszeństwu podobała Mu się (Dz 105).
Św. Alojzy Orione zaleca: (…) jak należy robić wysiłek, by się modlić, tak też należy robić wysiłek, by zdobyć ducha posłuszeństwa. Odkrywajmy zatem łaski płynące z prowadzenia Bożego, wsłuchując się w Jego natchnienia i ćwicząc w cnocie posłuszeństwa, byśmy mogli rzeczywiście wzrastać w wierze. Doceńmy dar kierownictwa duchowego i doświadczenia tych, którzy wyprzedzili nas na tej drodze, byśmy mogli z ich pomocy korzystać do wydawania dobrych owoców swego nawrócenia. Dziękujmy też Bogu za tych, których nam daje jako Swych przewodników, byśmy nie pobłądzili i mogli naśladować Jezusa, który okazał się we wszystkim posłuszny Ojcu.
Agnieszka Kozłowska
Cytaty za: św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek; Duch świętego Franciszka Salezego, czyli wierny obraz myśli i uczuć tego świętego; św. Katarzyna ze Sieny, O dostojności posłuszeństwa i o dobrach, których ono użycza prawdziwie uległym; list św. Alojzego Orione ze strony: http://orione.pl/z-listow-ojca-zapomniany-dar/
Polecane artykuły
Pokusa zniechęcenia
Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. (Mt 26,41) Uczeń ...
W cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj
Lato 1917 roku. Staszek Maćkowiak, młody żołnierz, budzi się w szpitalu wojskowym. Nie może pojąć, dlaczego tu się ...
Najemnik czy syn?
Przypowieść o miłosiernym ojcu (zob. Łk 15,11-32) odsłania - wśród wielu płaszczyzn interpretacji – motywacje i ...