Nie każde pocieszenie przynosi korzyść
W życiu duchowym potrzebna nam jest ustawiczna czujność, ponieważ jesteśmy odbiorcami różnorakich działań duchowych. Nie tylko odbieramy różnorakie poruszenia, ale także powodujemy się nimi w swych decyzjach, zamiarach i czynach – pisał o. Józef Kozłowski SJ w książce Śladami Ducha. Trafne rozpoznanie pocieszenia i strapienia w swoim życiu pomaga zauważyć specyfikę działań duchowych, które dokonują się w nas w danym czasie. Umożliwiają też rozstrzygnięcie, którym myślom należy dać się poprowadzić, a które stanowczo odrzucić. Nie wszystko bowiem w życiu duchowym jest oczywiste. Nie każde strapienie jest działaniem złego ducha, nie każde pocieszenie pochodzi od anioła światłości. Czasem np. możemy przeżywać jakąś burzę ¬– pisał o. Kozłowski – i zmaganie z przeciwnymi wiatrami, nie oznacza to jednak, że płyniemy w złym kierunku i odwrotnie, przyjemny, lekki wietrzyk, życie na luzie, wiatr w żagle, nienarażanie się nikomu i unikanie konfliktów nie dowodzi, że płyniemy do właściwego portu, a nie na mieliznę życia. Tylko wytrwałe ćwiczenie się w rozeznawaniu duchowym i refleksja nad sobą w czasie modlitwy uczą nas właściwego rozpoznania klimatu, który rodzi się w naszym sercu, myśli, jakie mu towarzyszą, a – co za tym idzie – ich autora. Naturalne poszukiwanie pocieszeń duchowych przez człowieka może okazać się zwodnicze i niebezpieczne dla rozwoju wewnętrznego. Przyjrzyjmy się zatem temu właśnie stanowi, jego źródłach i konsekwencjach wyboru konkretnych „natchnień” w tym czasie, aby móc rozpoznać, czy jesteśmy na etapie wzrostu, czy ulegliśmy pokuszeniu złego ducha.
Dynamika życia duchowego
Duchy, które poruszają serce człowieka, działają na zasadzie „natchnienia”, „impulsu”, „powiewu”, „pociągania” lub tworzą określony klimat, jakby atmosferę, otoczenie (…). W pierwszym znaczeniu chodzi o siłę duchową, która otwiera przed nami jakąś perspektywę lub ukazuje jakąś rzecz i skłania do jej wybrania. Jest to rodzaj pociągnięcia człowieka w jakimś kierunku. W zależności od ducha, który jest inicjatorem tego pociągnięcia, będzie to rzecz dobra lub zła, wybór dobry, służący nam i innym lub wybór zły, pomniejszający dobro lub je odrzucający.
Należy zauważyć, że nasze życie duchowe jest pewną dynamiką i zmierza do nieustannego rozwoju i dojrzewania do prawdy o sobie i Bożej miłości. Na poszczególnych etapach tej drogi mogą inaczej wyglądać też działania duchowe. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że co było dobrym pokarmem dla malca w duchowym niemowlęctwie w Chrystusie, nie będzie wystarczające dla dojrzałego ucznia Jezusa. Mamy dojść do człowieka doskonałego, ale nie według naszych wzorców czy modelów, lecz według miary wielkości Chrystusa, miary Boga (zob. Ef 4,13), aby Chrystus ukształtował się w pełni w nas (por. Ga 4,19). Miara Boga jest miarą miłości nieogarnionej. Etapy tego wzrostu, które wyróżnia św. Ignacy, korespondują z poszczególnymi tygodniami Ćwiczeń duchownych. I tak pierwszy etap – początkujących, związany jest z procesem nawrócenia i oczyszczenia w sferze naszych pragnień, odwrócenia się od grzechu, a wkroczenia na drogi Boże (odpowiada mu I tydzień Ćwiczeń duchownych). Drugi etap to droga postępujących, jest to czas głębszego nawrócenia i oświecenia duszy, pouczania jej o pięknie Bożych tajemnic i prawd, ukazanych szczególnie poprzez tajemnicę Wcielenia i życia ziemskiego Jezusa Chrystusa, pociągania jej przez to do większej miłości (odpowiada II tygodniowi Ćwiczeń). Ostatni etap nazywany jest drogą doskonałości, w której nawrócenie osiąga swoją pełnię, prowadzi poprzez osobiste doświadczenie tajemnicy Męki i Śmierci Jezusa aż do Zmartwychwstania i Zesłania Ducha Świętego. Jest to okres jednoczenia się duszy z Bogiem (III i IV tydzień Ćwiczeń duchownych).
Jezus zaprasza każdego do wyruszenia w tę drogę, nie wszyscy jednak to wezwanie przyjmują. Oprócz osobistych uwarunkowań i grzechu (zob. Rz 7,14-25,) przeciwnikiem tej drogi jest szatan (…). Dlatego pojawia się również możliwość wypaczenia i błędu, czy wręcz fałszerstwa i kłamstwa. Człowiek na swojej drodze życia i wiary z różnych powodów może więc zbłądzić. Istnieje ryzyko, że to również zdarzy się w sytuacji pocieszenia duchowego, jeśli niewłaściwie rozpoznamy jego charakter i sprawcę. Św. Ignacy w regułach rozeznawania duchowego wskazywał bowiem: Za pośrednictwem jakiejś uprzedniej przyczyny pocieszenie może dać zarówno anioł dobry, jak i zły, ale w celach całkiem różnych: anioł dobry dla postępu duszy, żeby rosła i wznosiła się od dobrego do lepszego; anioł zły zaś dla celu wręcz przeciwnego i żeby duszę nakłonić do swego przewrotnego zamiaru i do swej złości (ĆD, 331).
Pocieszenie na etapie początkujących
Etap ten nazywany jest pierwszym nawróceniem, w którym w jakichś okolicznościach człowiek spotyka się z Bogiem i doświadcza ogromu Jego miłości i miłosierdzia. Spotkanie to może odbić się tak wielkim echem w jego wnętrzu, że postanawia zerwać z drogi grzechu, nieuporządkowanych przywiązań do spraw i relacji, a zwrócić się w stronę Boga. Dzieje się tak wówczas, kiedy np. ktoś zostanie zaproszony do udziału w rekolekcjach, spotkaniu modlitewnym lub innej formie ewangelizacji. Pod wpływem Słowa Bożego, żarliwej modlitwy, której tam doświadcza, żywych śpiewów pełnych entuzjazmu, świadectwa wiary, budzi się w nim pragnienie zbliżenia się do Jezusa, poznania Go. To pocieszenie za przyczyną staje się inspiracją do osobistego opowiedzenia się za Bogiem i pójścia za Nim. Duch Boży na tym etapie będzie budował w człowieku wewnętrzną wolność, uzdalniającą go do zerwania nieuporządkowanych przywiązań, by móc zdać się na Boga i Jemu oddać swoje życie. Działanie ducha dobrego prowadzi zatem od patrzenia na świat tylko zewnętrznie, z ukierunkowaniem na doczesność, zachwytem nad jego błyskotkami i przemijającymi dobrami do podjęcia relacji ze światem nadprzyrodzonym, z Bogiem, ale także z drugim człowiekiem w zupełnie nowy sposób – przeniknięty miłością Bożą.
Św. Ignacy podkreśla na etapie początkujących konieczność uporządkowania i zapanowania nad swymi uczuciami (…), by właściwie rozeznawać Boży zamysł co do własnego życia tak, by ono służyło dobru i zbawieniu duszy. Jest to niezbędne, by w Bogu odnaleźć swoje szczęście, spełnienie i oddać się Mu całkowicie. Inaczej człowiek będzie przeżywał nieustanne nienasycenie, wewnętrzny niepokój i niespełnienie w swoim powołaniu. Można to zauważyć po spotkaniach, w których zabrakło odniesienia do Boga, po czynach sprzecznych z Jego miłością, uczestniczenia w rozmowach pozbawionych Jego Ducha czy życiu według nieuporządkowania w zmysłach. Po początkowej radości, która szybko mija, doświadcza się smutku, niezadowolenia, frustracji, niespełnienia. Taki jest owoc zasmucania ducha Bożego w nas, który nie został przyjęty i zaproszony w to miejsce i czas.
Nawrócenie, do jakiego w pocieszeniu na tym etapie zaprasza człowieka duch dobry, oczekuje również całkowitości, czyli łączy się z gotowością podjęcia reformy własnego życia w sposób rozumny i wolny, w każdym przejawie jego istnienia. Zdarza się jednak, że człowiek coś chce zatrzymać dla siebie, z czegoś trudno mu zrezygnować, np. z własnej ambicji, nieuporządkowanego związku z drugą osobą, z osądzania innych, z czasu przeznaczonego na własne hobby lub czasu osobistego, komfortu życiowego itd. Jakiś wymiar swego wnętrza zostawia przed Bogiem zakryty. W konsekwencji przyjmuje łaskę nawrócenia, ale na własnych warunkach, według swojej miary, nie chcąc podjąć wysiłku całkowitego powierzenia się Bogu, zastrzegając sobie niektóre sfery życia. Skrzętnie ukrywając to przed innymi, podąża dalej. Duch zły, wyczuwając w człowieku taką szczelinę, będzie powodował fałszywe pocieszenia i formował karykaturalnego ucznia Chrystusa. Trudno to jest zauważyć w pierwszym okresie nawrócenia, ponieważ dusza tak jest zachwycona nowym życiem, że wszystko wydaje jej się w jak najlepszym rozkwicie i porządku. Dopiero po pewnym okresie, kiedy Bóg zaprosi osobę do głębszego podjęcia życia wewnętrznego i odsunie intensywne doświadczanie słodyczy duchowych, wówczas ona – nie wiedząc, co się z nią dzieje – zacznie próbować „ratować się” przed tym na własne sposoby i podda się własnym lękom i zniechęceniu.
Naturalna skłonność do poszukiwania pocieszeń może zostać też wykorzystana przez złego ducha, który będzie bazował na naszym grzechu lub niedoskonałościach. U osoby, która jest np. leniwa i nie podjęła się pracy wewnętrznej w tej kwestii, z czasem zapał w modlitwie może gasnąć i pojawią się myśli usprawiedliwiające rezygnację z niektórych pór na modlitwę lub stopniowego skracania jej. Te „natchnienia” skłaniające do zmiany początkowych postanowień dotyczących życia modlitewnego przynoszą pocieszenia i wydają się być wiarygodne, nie są więc odbierane jako podstęp złego ducha. Jednak po pewnym czasie, kiedy indywidualne spotkania z Bogiem zostaną sprowadzone na margines planu dnia, okazuje się, że wszystkie dobre postanowienia przychodzi z trudem realizować, pojawia się smutek i przygnębienie, poczucie opuszczenia przez Boga. Ostatecznie człowiek ulega zniechęceniu i rezygnuje z obranej drogi. I tak, mimo początkowego entuzjazmu i dobrych pragnień, zły duch wykorzystał nieuporządkowanie w życiu osobistym i wywiódł duszę na bezdroża. Dlatego należy liczyć się z tym, że Bóg na tym etapie prowadzi duszę przez oczyszczenie zmysłów. Chociaż wydaje się często, że człowiek już wszystko osiągnął i zdobył szczyty wiary, w rzeczywistości jest jeszcze w drodze. Na etapie oczyszczenia, który wydaje się trudny i często bolesny, duch dobry będzie człowieka nieustannie wspierał i pocieszał na różne sposoby, zachęcając do wierności w modlitwie i dobrych postanowieniach.
Pocieszenie na drodze postępujących
Etap ten charakteryzuje się silnym doświadczeniem Bożej miłości i głębszym odkrywaniem Osoby Jezusa. Jak Apostołowie na górze Tabor doznają poznania swego Mistrza w zupełnie inny sposób, tak człowiek przekonuje się, że chce iść śladami Pana, czuje się z Nim zjednoczony, we własnym przekonaniu czuje się silny, pełen wiary i entuzjazmu. (…) W ocenie swych możliwości jest zdecydowany na wszystko, nawet na śmierć z Jezusem. Niebezpieczne na tym etapie drogi jest objawiające się w człowieku zbytnie zaufanie do siebie, przekonanie o własnej nieomylności oraz brak cierpliwości i miłości względem bliźniego i jego opieszałości. Pewne „zgrzyty” widoczne w relacjach z innymi, obnażają raczej naszą jeszcze słabą miłość i potrzebę dalszego pogłębionego nawrócenia.
Produkując pocieszenie przeciwne postępowi duchowemu, które pojawić się może na tym etapie, duch zły wykorzystuje właśnie owo przeświadczenie człowieka co do doskonałości jego stanu. Pojawiająca się wówczas pycha, miłość własna, potrzeba uznania czy chęć stawiania na swoim przyczyniają się do podjęcia złych wyborów. Na przykład człowiek, który miał określony plan dnia, w którym przewidywał czas na pracę, obowiązki i spotkanie z Bogiem na modlitwie, nagle otrzymuje zaproszenie na spotkanie towarzyskie z osobą, którą ceni. Rezygnując z ustalonych wcześniej planów, bezkrytycznie poddaje się namowom. Pojawiające się wówczas pocieszenie tłumaczy taką decyzję „elastycznością planów”, „podejmowaniem budowy braterskich więzi”. Ostatecznie osoba spędza czas na czczej gadaninie o wszystkim i o niczym, obmowach, czego skutkiem jest przygnębienie i zgaszenie na duchu, poczucie zmarnowanego czasu. Zły duch jest czujny i wykorzystuje ludzki brak czujności. Chce człowieka odciągnąć z drogi ku świętości, stworzyć w nim dwuznaczną postawę, bazującą na pozorach i rezygnującą z kształtowaniu w sobie cnót.
Ważne jest, by na tym etapie zwracać uwagę na czystość intencji i badać, gdzie w myślach, słowach i czynach ujawnia się miłość własna. Duchowi Bożemu chodzi o kształtowanie w osobie przejrzystości we wszystkim, aby każde „tak” było „tak”, a w intencji działań ujawniało się szukanie chwały Bożej, a nie własnej. Osoby, które nie podejmą się kształtowania w sobie tej jednoznaczności, w rzeczywistości nie podjęły do końca łaski nawrócenia – jak zwraca na to uwagę św. Ignacy – chcą zrzucić z siebie jakieś przywiązanie, ale tak je zrzucić, żeby jednak pozostać w posiadaniu rzeczy nabytej i żeby raczej Bóg poszedł za tym, czego chcą oni sami (ĆD, 154). Są oni we wspólnocie powodem wielu nieporozumień i konfliktów. Największą trudność jednak sprawia fakt, że osoby takie na zewnątrz uchodzą za bardzo poprawne. Potrafią się odnaleźć w każdej sytuacji, wykazują chęć służenia, słuchania, lecz w sercu kryje się „tak” i „nie” równocześnie. Osoby te często mają duży zmysł organizacyjny, miewają tendencje przywódcze, lecz w ukryciu chcą zwrócić na siebie uwagę. Jeśli w swoim „ja” nie zostaną dowartościowane przez pozostałych członków wspólnoty, potrafią się dąsać i okazywać niezadowolenie, opuszczają się w gorliwości. Z drugiej strony, nie potrafią przyjmować innych z ich słabościami, co dopiero podejmować z nimi współpracę. Zamiast tego zdarza się im uknuć intrygę lub osądzić drugiego wobec swoich bliźnich. Nie wykorzystują łask, jakie im Bóg daje w postaci „trudnych braci”. Z kolei natchnienia ducha Bożego prowadzące do większej miłości i dania z siebie czegoś więcej odbierają z niepokojem i lękiem.
Duch Boży będzie na tym etapie wychowywał człowieka w miłości. Poprzez pocieszenie na modlitwie, rozmowę duchową poucza o właściwym kierunku drogi i zachęca do pracy nad nieuporzadkowaniami, które jeszcze człowiek ma w sobie, uczy właściwej postawy serca. Pomaga rozpoznawać to, co służy pokojowi, cierpliwie znosić niedoskonałości innych, a nawet ich przewrotność. On umacnia nas w akceptacji słabości innych i zgodzie na cierpienie z tego tytułu. Miłość Chrystusa rozwija się w nas, zaczynamy kochać innych w ich „nagiej” realności. (…) Cnoty umacniają się i stabilizują do pierwszych postaci heroizmu. W ten sposób przygotowuje też na sytuacje, które mają nadejść. Duch Święty udziela swych łask w takiej mierze, w jakiej człowiek wyrwie się ze swej miłości własnej, ze swojej woli i ze swoich własnych korzyści. To głębokie oczyszczenie duszy zmierza do zapomnienia o sobie, podjęcia krzyża, a nawet śmierci własnego „ja”, aby w sercu stworzyć przestrzeń, w której w wolności miłuje się Boga ponad wszystkie stworzenie. Żeby tak się stało, człowiek musi na tym etapie wyrobić w sobie pewną siłę wewnętrzną i odporność i cierpliwość w przeżywaniu różnorakich, często zaskakujących i niespodziewanych doświadczeń. Ostatecznym celem tego etapu jest zjednoczenie natury człowieka, jego zmysłów i ducha oraz całkowite ukierunkowanie go na Boga.
Pocieszenie na etapie doskonałości
Na poprzednich etapach drogi człowiek wyrabia w sobie indywidualną pobożność. Niebezpieczeństwo fałszerstwa polega tutaj na tym, aby uznać ją za jedyną i wyjątkową, co o. Kozłowski nazwał „zapatrzeniem we własną świętość”. Taka postawa może produkować pocieszenia wynikające z poczucia dumy, satysfakcji z tego, co się już osiągnęło, również na polu ewangelizacji. Przykładem takiej fałszywej pobożności jest postać faryzeusza, który się modlił, że „nie jest taki jak celnik” (por. Łk 18,11-12). Jego porównywanie się z innymi stawia go w jego mniemaniu wyżej od nich. Faryzeusz sam stworzył sobie stan pocieszenia (…). Nie potrzebował do tego Bożej łaski czy działania dobrego ducha. Prawdziwa pobożność człowieka wyraża się natomiast widzeniem siebie w prawdzie i stawaniem w takiej postawie przed Bogiem. Jego modlitwa jest pełna pokory, pomaga też w miłości przyjąć każdego człowieka, ponieważ jesteśmy wszyscy równi przed Bogiem, jako Jego umiłowane dzieci.
Etap ten prowadzi do uznania, że człowiek i jego możliwości nie wystarczą na drodze doskonalenia się, że we wszystkim jest zależny od Boga i Jego miłosierdzia. Chodzi tu o pokorne zaakceptowanie własnej słabości i grzeszności, które stanowi głębokie i ostateczne nawrócenie. By się mogło ono dokonać, Bóg wprowadza duszę w bierną noc ducha, poczucie oschłości, braku obecności Pana, pojawia się wrażenie, że całe życie duchowe uległo zniszczeniu. Jeśli człowiek podda się temu całkowitemu ogołoceniu, dochodzi do mistycznych zaślubin, w których wola boska i ludzka stają się jedno, a Bóg wprowadza duszę ponad ograniczoność ludzkiej natury. Człowiek wchodzi w stan kontemplacji Boga, poznaje Jego tajemnice, ponieważ Pan mu się w nich objawia. Jego serce płonie tą samą miłością i pragnieniami, które są w Sercu Boga. Jest to najwyższy stan zjednoczenia, jaki można w tym życiu osiągnąć.
Świadomość drogi, którą człowiek ma do przebycia przez poszczególne etapy życia duchowego oraz niebezpieczeństw, które czyhają ze strony nieprzyjaciela, jest konieczna. Wiedza ta służy nam temu, byśmy idąc śladem właściwego ducha, mogli wzrastać we właściwym tempie, unikając spowolnienia duszy, zatrzymania się czy rezygnacji z drogi zjednoczenia z Bogiem poprzez miłość i łaskę.
Agnieszka Kozłowska
Na podstawie: o. Józef Kozłowski SJ, Śladami Ducha. Podręcznik do rozeznawania duchowego
Artykuł opublikowany w Posłanie 2/17
Polecane artykuły
Pokusa zniechęcenia
Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. (Mt 26,41) Uczeń ...
Podstawowe strategie działania duchów
W szkole rozeznawania duchowego cz. 1 Każdego dnia podejmujemy różne decyzje i zastanawiamy się czy będą one dobre, ...
Jest nadzieja!
Świat pozbawia ludzi nadziei. Nieubłagane statystki dotyczące wzrostu zachorowalności na tak zwane choroby ...