Aby każdy przyjął łaskę zbawienia

Z siostrą Goretti Anną Bajer ze Wspólnoty Sióstr Uczennic Krzyża rozmawiają Dagmara Krzyżanowska i Ewa Leszczełowska
Prosimy przybliżyć historię swego zgromadzenia i jego charyzmat.
Wspólnota jest stosunkowo młoda. Nasza założycielka – s. Chrystiana Mickiewicz, żyjąca jeszcze, była nazaretanką  - w swojej pracy katechetycznej, którą prowadziła zobaczyła, że sama nie dotrze do wielu osób, że ani kapłan, ani osoby konsekrowane dotrzeć do wielu osób nie mają możliwości. Jednocześnie widziała, że wiele osób ginie dla wieczności i było w niej wołanie, by Bóg, który nas ukochał, był także przez wszystkich poznany i kochany. Zaczęła gromadzić wokół siebie osoby, które zarażała tęsknotą za tym, żebyśmy wszyscy byli zbawieni, żeby każdy człowiek przyjął tę łaskę w swoim życiu. Zaczęła odczuwać w sercu, że Bóg zaprasza ją do utworzenia nowego zgromadzenia, którego celem będzie ofiarowywanie siebie i wołanie za tymi, którzy są daleko od Boga i w tym duchu formować będzie apostołów świeckich. W naszej duchowości bardzo mocno zwracamy uwagę na niebo, dlatego że życie nasze to nie tylko to, co tutaj, na ziemi, ale to także wieczna szczęśliwość przebywania z Bogiem. To głoszenie tego, że jesteśmy przez Boga bardzo umiłowani i dążenie, by każde dziecko Boże zostało zbawione, żeby w tej szczęśliwości wiecznej mogło z Bogiem przebywać. I to wszystko też chcemy czynić razem z Maryją. We wspólnocie nie używamy tytułu matki wobec żadnej z sióstr, ponieważ jedyna nasza matka to właśnie Maryja i Ona jest naszą przewodniczką. Główną patronką wspólnoty jest Maryja Matka Kościoła.
Jakie posługi podejmuje wspólnota?
Posługujemy w różnorodny sposób. Chcemy wchodzić w te miejsca, które możemy przepajać charyzmatem, czyli tak formować świeckich, żeby w nich było pragnienie ofiarowania wszystkiego za tych, którzy są od Boga najdalej, ale także, żeby oni byli apostołami takiej postawy wobec innych. Prowadzimy w tym duchu rekolekcje dla chorych i dla dorosłych, dla rodzin, i dla młodzieży również dla  dzieci. Katechizujemy dzieci i młodzież. Prowadzimy centrum formacyjne dla świeckich. Ta działalność jest dość  wieloraka. 
Jak do tego doszło, że siostry podjęły posługę w domu rekolekcyjnym w Skrzatuszu?
Dom ten jest nowy i można by powiedzieć, że z nim wzrastamy, ponieważ przyszłyśmy, kiedy on się dopiero tworzył, zaczynał swoją działalność. Mieszkamy tutaj czwarty rok. Ks. biskup Edward Dajczak, patrząc na nasz charyzmat i też na to, co robimy, w jaki sposób pracujemy ze świeckimi, poprosił nas, byśmy podjęły posługę, aby przede wszystkim ożywić to miejsce: by ten dom żył, żeby ludzie mogli tutaj przyjeżdżać, przeżywać  różnego rodzaju rekolekcje, aby mogły się tu odbywać spotkania dla młodych.
Gdzie znajduje się  główna siedziba zgromadzenia?
W Szczecinie i tam jest też Centrum Formacji Świeckich. Oprócz tego mamy w trakcie budowy dom rekolekcyjny w Czmońcu pod Poznaniem, w którym chcemy w szczególny sposób swoją działalność ukierunkować na rodzinę.
Jakie rekolekcje podejmuje Centrum Formacji Świeckich?
Praktycznie nie jest to dom rekolekcyjny, a bardziej siedziba, z której wypływają różne inicjatywy. Prowadzimy np.  rekolekcje  dla dorosłych ze wsłuchiwaniem się w Słowo Boże, zatrzymanie przy Nim. Jest też działalność prorodzinna, czyli warsztaty dla rodzin, rekolekcje. Organizujemy również  jednodniowe spotkania rodzin, czuwania nocne dla młodzieży, sesje dla dziewcząt. Jest szkoła liturgicznego animatora muzycznego - to comiesięczny cykl spotkań w ciągu roku.
Powiedziała Siostra, że od początku jest ten akcent położony na współpracę ze świeckimi. Czy to są osoby, które wywodzą się z jakiś konkretnych ruchów w Kościele, czy siostry same gromadzą takich, powiedzmy, niezrzeszonych?
Przy naszej wspólnocie działa wspólnota świeckich Uczniów Krzyża. To są osoby, które przyjmują naszą duchowość, żyją nią, czyli oddawaniem, ofiarowaniem życia, ale też współpracują z nami w apostolacie. Są więc takie stałe wspólnoty, które  się spotykają regularnie,  podejmują wspólną formację, ale są też osoby, które przyjmują naszą duchowość  nie wchodząc do wspólnoty. Nazywamy je też naszymi braćmi i siostrami.
W ilu miastach siostry są obecne?
Mamy cztery domy w Szczecinie. Jesteśmy też w Świnoujściu, Skrzatuszu, Wrocławiu, Kościelisku, Warszawie, Poznaniu, w Mosinie i Czmońcu.
Czy to są takie małe, kameralne domy jak tutaj?
W Szczecinie w domu głównym wspólnoty mieszka kilkanaście sióstr, to jest najliczniejszy dom. W pozostałych domach przebywa od trzech do sześciu sióstr.
Wiemy też, że siostry nagrywają płyty, bo właśnie została wydana kolejna. To jest jakaś forma ewangelizacji, czy wypływa to z duchowości, z formy modlitwy sióstr?
Myślę, że tak, bo w jakiś sposób Bóg nam to podarował. Jeśli chodzi o wspólny śpiew, to bardzo go lubimy, ale to nie chodzi tylko o to. Widać, że przez modlitwę, przez śpiew Bóg pozwala nam siebie wyrażać i też z Nim się spotkać. Te płyty to są pieśni ułożone przez siostry, najczęściej są one modlitwą Słowem Bożym. Powstają na kolanach. To owoc naszej modlitwy, który do modlitwy ma prowadzić.
Może Siostra powie coś jeszcze o samym Skrzatuszu, o tutejszym sanktuarium? W diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej jest dobrze znany, ale w innych diecezjach niekoniecznie.
Miejsce jest cudowne, jak same widzicie. Zostało ono jakby na nowo ożywione przez  posługę i zabieganie ks. biskupa Edwarda Dajczaka, który, kiedy przyszedł tutaj - jak sam mówi -  obiecał Matce Bożej, że odnowi to miejsce. Sanktuarium istnieje wielu lat, bo Pieta trafiła tutaj pod koniec XVI wieku i od tamtej pory różne historie się tutaj działy. Są też udokumentowane cuda, które dokonywały się w tym miejscu za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej. 45 lat temu Pieta została ukoronowana koronami papieskimi. Od kilku lat jest zauważalne ożywienie tego miejsca. Po pierwsze, została przeprowadzona renowacja  sanktuarium. Dotąd  był tu tylko kościół, a wokół same  pola. W ciągu tych ostatnich kilku lat wiele się tutaj zmieniło. Ks. biskup zabiega o to miejsce jako centrum duchowe diecezji. I rzeczywiście coraz więcej osób tu przyjeżdża i wydaje się, że też w Polsce zaczyna pulsować to miejsce. Jesteśmy tutaj czwarty rok i różne osoby w tym domu się pojawiają. Przez to możemy być świadkami cudów, których Maryja dokonuje w ludziach. Głównie chodzi o uzdrowienia wewnętrzne i pewne dotknięcia, które powodują, że rzeczywiście życie ludzi się przemienia. Wylewa się ogromna łaska. Wielka zmiana nastąpiła po rekolekcjach, które prowadzone były tutaj przez ojców Enrique i Antonello, W czasie tych rekolekcji padło proroctwo, które dotyczyło źródełka. Może ktoś zadaje sobie pytanie: „Ciekawe, czy to proroctwo się spełni, czy rzeczywiście to miejsce będzie jakoś szczególne?”. Myślę, że ono już się spełnia. Widać, że to powoli się dzieje.
Może na koniec Siostra podzieli się tym, jak rozpoznała własne powołanie i wybrała właśnie to, a nie inne zgromadzenie?
Pan Bóg ma swoje drogi. Z mojej klasy ze szkoły średniej jesteśmy dwie w tej wspólnocie. W przeciwieństwie do mnie  siostra Estera znała wcześniej to zgromadzenie. Przyszedł taki moment przed maturą, kiedy poczułam, że  Bóg do czegoś mnie zaprasza i podzieliłam się tym właśnie z nią. Wtedy ona zaproponowała mi wyjazd w góry na rekolekcje Pomocników Matki Kościoła i tam po raz pierwszy spotkałam siostry. W lipcu czy w sierpniu pojechałam do Przybiernowa, do domu macierzystego pod Szczecinem i tam już miałam jakąś decyzję w sobie. W lutym poprosiłam o przyjęcie, a w czerwcu przyszłam na stałe. Powiem szczerze: miałam taką łaskę, że nie zastanawiałam się. Zachwyciły mnie siostry pewną rzeczą i to mnie wtedy bardzo mocno do nich przekonało. Był 1988 rok - w czasie podróży do Szczecina, a stamtąd jeszcze autokarem odczuwało się napięty klimat. Moja mama  za głowę się łapała, gdzie ja w ogóle jadę. Dojechałyśmy do Przybiernowa, a tam nie tyle klasztor, co  bardzo stary dom ze starymi, drewnianymi schodami w środku. Kiedy przyjechałyśmy, to był taki moment, że siostry spotkały się wszystkie  w kaplicy i odmawiały różaniec za ojczyznę z rozkrzyżowanymi rękami. Nawet nie pamiętam, czy to była jedna, czy trzy części różańca. To mnie wtedy bardzo poruszyło.
Prosimy jeszcze o krótkie wyjaśnienie nazwy zgromadzenia: Uczennice Krzyża. Czy jest ona związana z charyzmatem ofiarowania siebie w trosce o zbawienie innych? 
Także patrzenia na Krzyż, że na nim się nie kończy. Wiele osób kojarzy nas z Maryją i z wiecznością. Mamy uczyć się przyjmowania tajemnicy Krzyża razem z Maryją i tak jak Ona w milczeniu i w posłuszeństwie, w całkowitym zawierzeniu woli Ojca. Krzyż jest Krzyżem Chwalebnym i wszystko, co się wydarza, co mnie dotyka, kiedy przeżywam to razem z Jezusem Ukrzyżowanym, prowadzi mnie do chwały i innych także pociąga. Czyli jest to Krzyż paschalny.
Na koniec prosimy o przesłanie dla naszych Czytelników.
Mamy zawsze pamiętać, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga i że nasz dom to niebo, to spotkanie z Bogiem w wieczności. Nie marnujmy żadnej okazji do tego, by ofiarować siebie za braci - szczególnie za tych, którzy są od Niego daleko. Ponieważ dzisiaj w świecie wiele osób ginie dla wieczności, dlatego każdy nie tylko cierpienie, ale wszystko, co przeżywa, może oddać za innych.
Bóg zapłać!
Skrzatusz, 30 grudnia 2019 r. 
Tekst został autoryzowany.
Wywiad został opublikowany w Posłanie 1/20