W cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj

W cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj (Ps 17,8)
Lato 1917 roku. Staszek Maćkowiak, młody żołnierz, budzi się w szpitalu wojskowym. Nie może pojąć, dlaczego tu się znajduje. Nagle słyszy rozmowę dwóch pielęgniarzy: „Jakim cudem ten Polak wyszedł cało z tego ataku, to ja nie wiem! I to bez maski… Tamci wszyscy polegli!”. Usiłuje sobie przypomnieć, co się właściwie stało. Rankiem, 16 lipca, ich obozowisko zostało ostrzelane. Pospiesznie udali się do okopów, zapominając masek, tymczasem przeciwnicy rozpylili trujący gaz. Na odwrót było już za późno. Spodziewając się pewnej śmierci, Staszek ostatkiem sił wyciągnął szkaplerz i ucałował go…
Fartuch
Historia szkaplerza karmelitańskiego zaczyna się wiele wieków temu. Kiedy w 1244 roku Jerozolima zostaje zdobyta przez Turków, zakonnicy Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel muszą opuścić klasztor. Udają się do Europy, ale tu spotykają ich tak niewyobrażalne przeciwności, że zaczynają spodziewać się nawet kasaty zakonu. Trwają jednak na modlitwie, prosząc o cud. W nocy z 15 na 16 lipca 1251 roku generał zakonu, późniejszy święty, Szymon Stock, modli się, śpiewając ułożoną przez siebie pieśń „Kwiecie Karmelu”. Ma wówczas widzenie Matki Bożej w otoczeniu aniołów. Maryja, podając mu dwa zszyte kawałki brunatnego materiału, osłaniającego strój zakonny przed zabrudzeniem przy pracy, mówi: „Umiłowany synu! Przyjmij szkaplerz twojego zakonu, przywilej dla ciebie i karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia wiecznego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”. Święty zostaje pokrzepiony, czuje, że Maryja weźmie Swój zakon w obronę. I tak się rzeczywiście staje – trudności ustają, przychodzi zgoda na założenie aż siedmiu domów w różnych miejscach Europy, zgromadzenie może się dynamicznie rozwijać. Sam szkaplerz zyskuje ogromną popularność także wśród świeckich. Do dziś wiele osób nosi dwa małe kawałki płótna z wizerunkiem Pana Jezusa i Matki Boskiej Szkaplerznej (czasem zastępując je medalikiem), łącząc się w ten sposób duchowo z rodziną karmelitańską i oddając się pod opiekę Maryi.
Płaszcz
A Ona rzeczywiście dotrzymuje słowa i opiekuje się tymi, których kryje pod Swoim płaszczem. Niezliczone są świadectwa nawróceń, uratowania od śmierci, pogłębienia wiary nie tylko u osoby noszącej szkaplerz, ale i w całej jej rodzinie. Święty Alfons Liguori opowiada historię, jak to pewien młody człowiek, mający już wiele na sumieniu i wątpiący całkowicie w Boże miłosierdzie,  nie wiedzieć czemu  przyszedł do kościoła i wdał się w rozmowę z księdzem, która zaowocowała szczerą spowiedzią i pragnieniem przemiany. Kiedy kapłan na zakończenie spytał go, jak myśli, komu zawdzięcza swoje nawrócenie, ów nie potrafił odpowiedzieć. Wtedy kapłan z uśmiechem wskazał na wystające spod jego ubrania tasiemki i rzekł: „Widzisz, synu, nawet kościół Matki Bożej Szkaplerznej, do którego przybyłeś, dowodzi, że Maryja cię uratowała za noszenie Jej szkaplerza”. Inna historia dotyczy młodego Francuza, który doświadczając ogromnych trudności życiowych, postanawia skończyć z życiem. Przygotowując się do samobójstwa, trafia on ręką na szkaplerz. Widzi jasno, że jest kuszony. Odrzuca dręczące myśli, zaczyna się modlić. Wkrótce założy rodzinę, a wiele lat później dwaj z jego synów zostaną misjonarzami i umrą w opinii świętości. Z kolei w trakcie wojny w jednym mieście, które przeżywa ciężkie bombardowania, pewien zakonnik wiesza w oknie swój szkaplerz. Bomba trafia w klasztor, ale odrąbuje tylko jedno skrzydło - do miejsca, w którym był zawieszony szkaplerz. Czy to tylko przypadek? Szkaplerz, jako przedmiot poświęcony, jest sakramentalium, przypominającym o Bożej obecności. Jedna z penitentek św. Jana Marii Vianneya żaliła się, że kiedy była na wspaniałym balu, pewien przystojny mężczyzna o nienagannych manierach… w ogóle nie poprosił jej do tańca! Tańczył co prawda z wieloma kobietami, ale jej jakby unikał. Wydawało jej się potem, że gdy wychodził z sali, spod jego stóp buchał ogień. Uznała to za złudzenie, ale święty proboszcz wyjaśnił jej, że to nie był przypadek. Według niego tym tajemniczym młodzieńcem był szatan, a to, że się do niej nie zbliżał, zawdzięczała właśnie nabożeństwu do Matki Bożej i noszeniu szkaplerza.
Uczniowie
Szkaplerz jednak to nie amulet, przedmiot mający chronić przed nieszczęściami, ale znak Bożej opieki i wezwanie do bycia uczniem Chrystusa. Dobrze to wiedział bł. Izydor Bakanja, Kenijczyk, w bestialski sposób ubiczowany przez ateistycznego pracodawcę za odmowę jego zdjęcia. „Umieram, bo jestem chrześcijaninem” – mówił. Przed śmiercią przebaczył swemu oprawcy i modlił się o rozwój chrześcijaństwa w ojczyźnie. Pielgrzymujący do Sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej mieszkańcy Burundi mówią, że noszenie szkaplerza jest dla nich powodem do dumy: Przyjmują go nauczyciele, urzędnicy, policjanci. Przyjęciu szkaplerza towarzyszy pogłębiona katecheza. Zauważają też pewną znaczącą różnicę: Szkaplerz przyjmuje się z miłości, a talizman bierze się od czarownika ze strachu. Dla Marty, chórzystki ze Lwowa, przyjęcie szkaplerza wiąże się z pogłębieniem wiary i posługiwania, oddaniem głosu Bogu i Maryi. Zainspirowani świadectwem życia Jana Pawła II gimnazjaliści z Rydułtów postanawiają tak jak on nosić szkaplerz i przyjąć jego zobowiązania (codzienna modlitwa, zaufanie Bogu i troska o życie według Ewangelii, służba innym). Niektórzy z nich, mając do wyboru między spotkaniem formacyjnym a treningiem wschodnich sztuk walki, szczęśliwie potrafią już wybrać to pierwsze. Dla ich nauczycielki to, że papież umarł akurat w pierwszą sobotę, nie jest przypadkowe – od XIV w., kiedy Matka Boża Szkaplerzna objawiła się papieżowi Janowi XXII, ufano, że wybawi Ona z czyśćca Swoich wiernych czcicieli właśnie w pierwszą sobotę po ich śmierci: Tak, jakby Matka Boża chciała nam powiedzieć: „Biorę go prosto do nieba, do Boga”
Skrzydła
Bóg, aby przypomnieć o Swojej obecności i wiernej miłości do człowieka, niejednokrotnie daje bardzo proste, czytelne znaki: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią (Rdz 9,13). Słowo scaphulae oznacza nie tylko „wierzchnią szatę” (a więc fartuch, który chroni od brudu, płaszcz, pod którym można się ukryć), ale i „skrzydła, pióra”. W Księdze Powtórzonego Prawa znajduje się piękny opis tego, jak Bóg chroni Swój lud: Jak orzeł, co gniazdo swoje ożywia, nad pisklętami swoimi krąży, rozwija swe skrzydła i bierze je, na sobie samym je nosi - tak Pan sam go prowadził, nie było z nim boga obcego (Pwt 32,11-12). Również psalmiści często korzystają z tego obrazu: chronię się pod cień Twoich skrzydeł, aż przejdzie klęska (Ps 57,2); w cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj (Ps 17,8); stałeś się dla mnie pomocą i w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie (Ps 63,8). Szkaplerz jest więc także małym znakiem – Bożej miłości i opieki, macierzyńskiej miłości Maryi, ale także znakiem wezwania do świętości.
Renata Czerwińska
Na podstawie: strona internetowa Rodziny Szkaplerznej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych www.szkaplerz.pl, Beata Zajączkowska, Szkaplerz, nie talizman, „Gość Niedzielny” 29/2001, Przemysław Kucharczak, Młodzi chcą szkaplerza, „Gość Niedzielny” 24/2005.