Wspólnota miejscem uzdrowienia i wzrostu

Czy istnieje wspólnota idealna? Co mogę dać od siebie? Na czym polega moje uzdrowienie we wspólnocie?

W Bożym zamyśle człowiek jest powołany do pójścia drogą zbawienia nie pojedynczo, lecz we wspólnocie - gdzie Bóg jest poznawany w prawdzie - i podjęcia się służby Jemu. W uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa Kościół w przeznaczonej na ten dzień prefacji modli się następująco: Z Jego przebitego boku wypłynęła krew i woda, i tam wzięły początek sakramenty Kościoła, aby wszyscy ludzie, pociągnięci do otwartego Serca Zbawiciela, z radością czerpali ze źródeł zbawienia. Zatem Kościół - określany również jako wspólnota wspólnot - został zrodzony przez Chrystusa na Krzyżu. On bowiem został posłany przez Ojca, by zrealizować misję zbawienia ludzkości i wskazania drogi jego osiągnięcia.
Wspólnota, czyli „my”
Wiele lat temu Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki stwierdził, że Kościół jako wspólnotę tworzą cztery elementy konstytutywne: słowo Pana, kult Pana, miłość Pana i Duch Pana. (…) Kościół jest wspólnotą ludzi zjednoczonych mocą słowa Bożego, mocą ofiary Chrystusowej – ofiary Eucharystycznej (…). Kościół jest wspólnotą ludzi zjednoczonych mocą Ducha Świętego, który jest sprawcą wiary i miłości i sprawcą tej świadomości, która wyraża się w słowie „my”. Wielu, którzy żyją w jakiejkolwiek wspólnocie (parafialnej, grupie modlitewnej, a nawet wspólnocie zakonnej), ma doświadczenie, że ich pojawienie się w tego rodzaju społeczności jest wynikiem bezpośrednich relacji typu „ja”–„ty”, by później – wraz z wejściem w formację, czy szerzej: w życie wspólnotowe – przerodzić się w „my”.
Nie bez znaczenia pozostaje również prawda, że w Kościele ma miejsce zjednoczenie z Bogiem i braćmi. Jedno bez drugiego nie może istnieć i nie jest pełne. Kościół wtedy jest żywy, kiedy żywa staje się osobista relacja każdego jego członka z Chrystusem. Doświadczanie Kościoła-sakramentu odbywa się przez dbanie o zażyłość z Bogiem i relacje miłości z braćmi w duchu Ewangelii.
Dla dalszego rozważania wspólnoty jako Bożego zamysłu osiągnięcia zbawienia „nie pojedynczo” należy sobie na wstępie odpowiedzieć na pytanie: czym ona nie jest? Otóż nie żyjemy we wspólnocie, to znaczy, że wspólnota nie jest tylko uregulowaną przestrzenią naszego życia, miejscem wypoczynku albo miejscem, które ułatwia wypełnianie określonych zadań i obowiązków. Nie żyjemy też dla wspólnoty. Nie jest ona celem samym w sobie. Nie jesteśmy zobowiązani, aby jej się podporządkowywać. Żyjemy natomiast ze wspólnotą, która pomaga nam rozwijać się, dojrzewać, realizować siebie i swoją życiową misję (o. Stanisław Biel SJ). Innymi słowy (jak to, wprawdzie o wspólnocie zakonnej, napisał o. Florencio Segura SJ): Nie żyjemy we wspólnocie, ani dla wspólnoty, lecz ze wspólnotą.
Zatem wspólnota jest miejscem, w którym chrześcijanin ma duchowo wzrastać oraz uczyć się i podjąć służbę. Inne motywacje, a szczególnie te wynikające z postawy konsumpcjonizmu (Tak! We wspólnotach jest wielu, którzy są w rzeczywistości jedynie konsumentami, biorcami!), bądź wszelkiego rodzaju skrywanych w sobie, a nawet bronionych w przypadku ich zdemaskowania, zranień (moje doświadczenia uprawniają mnie do tego, by wspólnota „nosiła mnie” stale na swoich plecach), szybko zakończą „chodzenie na wspólnotę”, bo wówczas tak można byłoby określić ten etap życia. 
We wspólnocie odkrywa się, kim się jest i zyskuje się dar przyjaźni. Tutaj przechodzi się proces formacji, podczas którego Jezus udziela daru uzdrowienia oraz uzdalnia do bycia świadkiem Bożego miłosierdzia. W końcu tu uczy się kochać przez służbę.
Twórca a nie konsument
Kluczowe dla życia we wspólnocie jest podjęcie formacji, którą ona proponuje. Ważne jest to dlatego, że od samego początku formacji należy wykazać złudność przeświadczenia, że wszystko musi przyjść od innych, i dopomóc w odkryciu z wdzięcznością, jak wiele się już otrzymało i każdego dnia otrzymuje się od innych. Należy więc od samego początku formować postawę twórcy, a nie tylko konsumpcyjnego odbiorcy wspólnoty, postawę wzajemnej odpowiedzialności za wzrost duchowy, otwartość i gotowość przyjęcia daru drugiego człowieka, zdolność pomagania i przyjmowania pomocy, umiejętność zastąpienia kogoś innego, ale i ustąpienia własnego miejsca innym. Życie braterskie we wspólnocie w naturalny sposób fascynuje młodych, ale wytrwanie w konkretnych realiach życia może stać się bardzo uciążliwe. Formacja początkowa powinna zatem uświadamiać trudności i ofiary, jakich wymaga życie we wspólnocie, prowadzić do ich akceptacji w imię budowania więzi pełnych radości i prawdziwie braterskich oraz kształtować wszystkie inne postawy typowe dla człowieka wewnętrznie wyzwolonego. Kto bowiem zatraca samego siebie dla braci, odnajduje samego siebie (Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, «Congregavit nos in unum Christi amor». Instrukcja: życie braterskie we wspólnocie, nr 24). Nie ulega wątpliwości, że przytoczone myśli dotyczące wspólnot zakonnych są w dużej mierze aktualne również dla tego rodzaju społeczności tworzonych przez katolików świeckich.
Formacja wraz z towarzyszącymi jej modlitwą osobistą i wspólnotową, świadomie podjętym życiem sakramentalnym (częsta Eucharystia i spowiedź) oraz lekturą Pisma Świętego pozwala uniknąć pułapek (bądź szybko zdiagnozować i zaradzić skutkom wpadnięcia w jedną z nich), z jakimi wiąże się życie we wspólnocie, co widoczne jest na poszczególnych jego etapach.
Etapy życia we wspólnocie
Na nie składa się kilka okresów: 
1) odnalezienie (które można również określić jako zakochanie) – początki życia we wspólnocie związane są z nawróceniem bądź głębszym poznawaniem Boga; spotkana tutaj ludzka życzliwość wraz z wieloma otrzymanymi w tym czasie łaskami powodują, że staje się ona drugim domem (wręcz jest idealizowana); ten etap jest potrzebny, lecz nie należy go przedłużać bądź na nim poprzestawać; 
2) zawód (rozczarowanie) – zachłyśnięcie się życiem wspólnotowym szybko ustępuje w przypadku konfrontacji stworzonego przez siebie ideału - będącego efektem własnych wyobrażeń (pragnień) - z rzeczywistością; problemem staje się grzeszność pozostałych członków społeczności i jej niedoskonałości, podczas gdy tak naprawdę jego źródło leży w niejednokrotnie ciężkim i bolesnym odkrywaniu prawdy o sobie samym oraz reakcji na słabości braci i sióstr; nie przynoszące chwały są pojawiające się przy tym: obmowa, pretensje, poczucie nieuzasadnionej niesprawiedliwości itp.; jest to ważny dla rozwoju duchowego czas, ale i też prowokujący „dla własnego dobra” do wycofania się najpierw z podjętego wcześniej zaangażowania, a później ze spotkań, na pokusie zmiany grupy kończąc; by dobrze przeżyć ten czas, potrzeba wierności podjętym wcześniej zobowiązaniom, gdzie wola zaczyna panować nad uczuciami (emocjami); 
3) przemiana – oczyszczenie jeszcze trwa, lecz zadawane w tym czasie przez Boga pytania dotyczące prawdy o sobie, motywacji związanych z uczestnictwem we wspólnocie, niedoskonałości braci i sióstr (czy całej społeczności) nie spotykają się z buntem czy oskarżeniami innych osób o taki stan rzeczy, lecz szukaniem odpowiedzi w sobie samym; powoli, nie bez trudu, człowiek przyjmuje wtenczas prawdę o sobie samym (uczy się tego); jest to też czas przebaczenia, który wyzwala z niewoli przykrych uczuć oraz nie mających pokrycia w prawdzie ideałów; 
4) akceptacja – prowadzone z sobą zmagania, połączone z przyjmowaniem ukazywanej przez Boga prawdy o samym sobie, prowadzą do wniosku, że unicestwianie wszelkich przejawów egoizmu otwiera na miłość; następuje także odkrycie, że w życiu nie ma przypadków; wspólnota staje się już nie miejscem, gdzie wszystkie moje potrzeby zostają zaspokojone, lecz powoli jawi się jako sposobność do podjęcia świadomej służby; wreszcie nadchodzi moment akceptacji – wspólnota zostaje świadomie i dojrzale wybrana jako własne miejsce w Kościele; tutaj człowiek pragnie się rozwijać, aby - przynosząc coraz obfitsze owoce - służyć innym ludziom, a Bogu jako swemu Ojcu oddawać chwałę.
Wspólnota idealna?
Rozważając etapy życia wspólnotowego, należy mieć na względzie to, że dzięki temu doświadczeniu osoba uwalnia się stopniowo od pragnienia bycia w centrum wszystkiego oraz posiadania drugiego człowieka, a także od lęku ofiarowania się braciom; uczy się raczej kochać jak Chrystus ją ukochał, tą miłością, która przepełnia teraz jej serce, pozwala zapomnieć o sobie i składać siebie w darze na wzór Chrystusa. W mocy tej miłości rodzi się wspólnota jako zespół osób wolnych i wyzwolonych przez krzyż Chrystusa (Congregavit nos in unum Christi amor, nr 22).            
Realizm podpowiada, że cokolwiek chrześcijanie tworzą, budowane jest na ludzkiej słabości, a więc nie istnieje jeszcze wspólnota idealna, doskonała, a nadto wspólnoty nie są w stanie uniknąć wszelkich konfliktów (Congregavit…, nr 26). Nie można jednak samemu przejść drogi do nieba, niosąc do tego ze sobą w pewien sposób „oswojone” przyzwyczajenia czy zranienia. Człowiek potrzebuje innych ludzi, wśród których doświadczy, że Królestwo Boże jest możliwe i to pośród nich. Wszak wspólnoty tworzą Kościół, który jest „święty świętością swojego Założyciela i grzeszny grzesznością swoich członków”.
Marcin Kozłowski
Na podstawie: Ida Niemirowska, Etapy drogi we wspólnocie; Anna Janecka, Kościół jako wspólnota; ks. Artur Godnarski, Wspólnota to nie luksus, ale sposób życia wiarą; o. Tadeusz Hajduk SJ, Życie braterskie we wspólnocie; o. Stanisław Biel SJ, Życie we wspólnocie; ks. Franciszek Blachnicki, Tajemnica wielka – w Chrystusie i Kościele. Charyzmat maryjny Ruchu Światło-Życie; ks. Franciszek Blachnicki, Diakonia w parafii   
Artykuł opublikowany w Posłanie 4/20