Ocalona z grzechu

Jest XIII wiek. We włoskim mieście Luwiano (Toskania) rodzi się Małgorzata, córka ubogich, pobożnych wieśniaków. Szczęście rodzinne trwa krótko, bowiem siedmioletniej dziewczynce umiera matka, a ojciec wkrótce żeni się powtórnie z kobietą, która okazuje się osobą niezwykle dominującą i nieakceptującą swojej pasierbicy.
Owładnięta siłą namiętności
Osierocona Małgorzata wiele wycierpiała ze strony macochy. Powodem tego była przede wszystkim niespotykana piękność dziewczyny, której jej tamta zazdrościła. Źle traktowana, przy każdej okazji słysząca, jak jest tu niechciana, a z drugiej strony - adorowana przez licznych zalotników, w końcu zakochuje się bez pamięci w jednym z nich. Jest nim arystokrata z Montepulciano, bogaty Arseniusz, który oszołomiony pięknością Małgorzaty, kiedy usłyszał o jej domowym dramacie, zabrał ją do swojego zamku. Siedemnastoletnia Małgorzata trafiona strzałą miłości, doznała rozkoszy zmysłowych, piękna ciała (...). Nie był to krótkotrwały szał zmysłów; historia jej miłości trwała pełne dziewięć lat. Scenariusz zdarzeń wydaje się być jak z filmu, ale pozorne szczęście kochanków zakłóca fakt, że mezaliansu nie jest w stanie zaakceptować rodzina Arseniusza i być może on sam, skoro mimo wielokrotnych próśb Małgorzaty nie podejmuje kroku poślubienia jej. Z tego namiętnego, okrytego niesławą związku rodzi się im syn.
Nagły wstrząs
Pewnego dnia 1274 roku Arseniusz nie wrócił do domu, tak jak zapowiedział. Zaniepokojona, a potem zrozpaczona Małgorzata szuka go przez wiele dni. W końcu pies myśliwski należący do zaginionego kochanka odnajduje go… martwego. Okazało się, iż został on napadnięty, obrabowany i zamordowany. Przestępcy wrzucili zwłoki do przypadkowego grobu i przysypali piachem, toteż nietrudno było je odkopać. Małgorzata odnajduje ciało Arseniusza, które jest już w stanie rozkładu, wydaje okropną woń i drąży je liczne robactwo. Na ten widok przeżywa silny szok, lecz to doświadczenie nie dotyka tylko jej uczuć i psychiki, ale przede wszystkim duszy. Tragiczne zdarzenie przyjmuje jako znak od Boga. Na własne oczy widzi, czym kończy się ludzka miłość, wszystkie rozkosze tego świata i doznaje głębokiego nawrócenia. Postanawia zmienić swoje życie.
Odrzucona przez wszystkich
Jako kochanka, bez prawa do majątku z nielegalnego związku, jest zmuszona oddać rodzinie zmarłego posiadłość i kosztowności, które od niego otrzymała. Zostaje wypędzona z synem z zamku. Wówczas już przemieniona wewnętrznie, poznawszy prawdę o grzechu, w którym żyła przez tyle lat, postanawia odbyć na oczach wszystkich akt pokuty: przyznała się publicznie do swojego grzechu, z powrozem u szyi udając się do kościoła parafialnego w Laviano, chcąc naprawić swoją pokutą zgorszenie, jakie wzbudziło jej grzeszne życie. Całą niedzielę siedzi u drzwi kościoła, prosząc każdego przechodzącego o przebaczenie. Swoje kroki, jak córka marnotrawna, kieruje w stronę rodzinnego domu. Wprawdzie ojciec jej przebacza, ale despotyczna żona, zgorszona aktem pokuty, o którym mówią wszyscy, nie odpuszcza. Nie mogąc znieść widoku pasierbicy, nastaje na męża, który ostatecznie wyrzuca ją z domu. Małgorzata noc spędza w ogrodzie.
Poddana próbie
Po latach od tego zdarzenia, trwając pewnego razu na modlitwie, Małgorzata słyszy głos Pana: Przypomnij sobie, ubożuchna, o wielorakich łaskach i światłach, których udzieliłem Twojej duszy, abyś powróciła do mnie. Przypomnij sobie, że po śmierci wroga twojego zbawienia powróciłaś do twego ojca w Laviano zniszczona bólami, zalana łzami, z twarzą podrapaną, ubrana w czarne szaty i bardzo zawstydzona. Przypomnij sobie, że za namową macochy ojciec wyrzucił cię z rodzinnego domu, zapomniawszy zupełnie o ojcowskim współczuciu.
Gdy siedziałaś wówczas — pozbawiona wszelkiej rady i pomocy — w ogrodzie pod drzewem figowym, martwiąc się i opłakując pokornie nędzę duszy i ciała, nie wiedząc, co masz robić, błagałaś mnie wówczas, abym był twoim nauczycielem, ojcem, oblubieńcem i Panem. Bowiem ów stary wąż, widząc, że zostałaś wypędzona przez ojca, na hańbę i twój upadek, biorąc oczywiście za podstawę cielesną piękność twojej młodości, zuchwale nakłaniał twoje serce: wmawiał ci, że jako odrzucona możesz grzeszyć bez winy i czy pozostaniesz, czy też pójdziesz gdziekolwiek, to i tak z powodu piękności ciała również przez wielkich i zmysłowych panów tego świata będziesz kochana.

Ja zaś, Twórca twej wewnętrznej piękności i ciebie miłujący, chcąc przywrócić poprzednie piękno, poruszyłem twoje sumienie natchnieniem mego światła (...). Takie były początki twojego nawrócenia po śmierci twego kochanka-zwodziciela, który przez dziewięć lat, ponieważ sama tego chciałaś, nieustannie zastawiał pułapki na twoją czystość i uczciwość. 
Nawrócenie, nawet tak radykalne, nie zakończyło pasma cierpień Małgorzaty. Odrzucona przez najbliższych, nie mając znikąd pomocy i wsparcia, z małym dzieckiem pod opieką, toczy wewnętrzną walkę, aby nie ulec pokusie zapomnienia się i ponownego poddania życiu, jakie dotąd prowadziła. Swoją urodą mogłaby zachwycić serce niejednego bogatego mężczyzny i tym sposobem wyratować się od nędzy. Bóg jednak nie zostawia jej w tej walce samej.
Za piękna i za młoda
Dzięki natchnieniu Bożemu Małgorzata postanawia udać się do Kortony. Na miejscu kieruje kroki do franciszkanów i prosi ich o przyjęcie. Pragnie pokutą i uczynkami miłosierdzia zmazać z siebie winy przeszłości. Puka do furty klasztornej, przedstawiając swoje intencje. Wbrew oczekiwaniom zostaje odprawiona w sposób bezpardonowy i upokarzający. Zakonnik po krótkim i ostrym stwierdzeniu: Jesteś zbyt młoda i zbyt piękna! Zatrzaskuje jej drzwi przed nosem. Cóż się dziwić, że nie dowierzano w szczerość jej nawrócenia. Obawiano się, iż osoba w tym wieku, obdarzona takim wdziękiem i przyzwyczajona do rozkosznego życia nie wytrwa w powołaniu służebnicy Bożej. A do tego miała małe dziecko… 
Trzy lata trwa próba Małgorzaty. Dwie mieszkanki Kortony użyczają jej pokoju, w którym może w tym czasie zamieszkać. Ciężką pracą u nich na służbie zarabia na utrzymanie. I pokutuje: Wieczorem, po uciążliwym znoju dziennym, biczowała się, a noce spędzała na modlitwie; sypiała krótko i to na gołej podłodze, a ponieważ wciąż jeszcze była bardzo piękna, więc twarz nacierała grubym piaskiem, a włosy sadzami. Nie jadła ani mięsa, ani ryb, tylko nieco chleba i jarzyny. Strzegła pilnie ócz i języka, a przy pracy ustawicznie się modliła, i często z wielką pobożnością rozważała Mękę Pańską.
Z pokorą i bólem Małgorzata znosi również opinie ludzkie i niedowierzanie co do szczerości jej przemiany. Jest obiektem plotek i oszczerstw, jakoby jej pokuta była udawana. Pewnie też dlatego przeżywa wiele upokarzających ją rozmów z duchownymi, którzy odmawiają podjęcia się opieki duchowej nad nią. W końcu jej kierownikiem duchowym zostaje franciszkanin, o. Giunto Bevignati, dzięki któremu znamy też wiele późniejszych szczegółów z jej przeżyć mistycznych i rozmów z Jezusem.
 
Przemieniona Miłością
Po trzech latach surowej pokuty, umartwień, posługi chorym i ubogim Małgorzata odbywa spowiedź generalną i przyjmuje upragniony habit III zakonu tercjarzy. Wkrótce po otrzymaniu od Braci Mniejszych szat pokutnych, dzięki wylaniu na nią Ducha Świętego, stała się nową kobietą. Najwyższa Miłość tak ją wewnętrznie przemieniła, że od tej pory ze szczególną troską usiłowała ukryć się w samotnym miejscu. Robiła tak dlatego, aby nie mieć okazji do rozmowy z tymi, którzy rozprawiają o sprawach ziemskich, a także dlatego, że pragnęła, jak nowa Magdalena, zjednoczyć się bezpośrednio przez rozmyślanie, modlitwę, płacz i post z Królem wszystkich wieków. Rozpalona płomieniem Najwyższej Miłości, zaczęła odmawiać sobie tego wszystkiego, co sprawia przyjemność duchowi albo ciału.
Małgorzata otrzymuje też szczególny dar przemawiania do serc ludzkich: Tak żarliwie mówiła o miłosierdziu Boga i surowości sprawiedliwości, że nie było żadnego serca spośród słuchających (chociażby najbardziej oddanego światowej rozkoszy), które mogłoby się obronić od płaczu z powodu żarliwości jej słów. Jej sława tak bardzo rozchodzi się po Włoszech, że przybywają do niej ludzie wszystkich stanów, z bliska i z daleka, aby zasięgnąć jej rady. W Kortonie zjawia się nawet sam Dante Alighieri, poeta i tercjarz franciszkański, aby ją poznać osobiście. Syn Małgorzaty – owoc grzesznej przeszłości – dorósłszy wieku młodzieńczego, odkrywa powołanie kapłańskie i wstępuje do zakonu.
Pozostałe lata swojego życia Małgorzata łączy posługę ubogim i chorym z modlitwą. Przez jakiś czas podejmuje się nawet rekluzji, czyli zamknięcia, odizolowania od świata,  najpierw przy kościele św. Franciszka, potem św. Bazylego. Dzięki jej zabiegom dochodzi do pojednania dwóch zwaśnionych rodów: Gwelfów i Gibelinów.  Przyczynia się do powstania w Kortonie pierwszego we Włoszech szpitala dla ubogich, któremu nadaje wezwanie Matki Miłosierdzia (Santa Maria  ella Misericordia).
Przede wszystkim jednak Małgorzata oddaje się całkowicie Miłości, która ją przemieniła. Odznacza się wielkim nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu (od 1288 r. miała pozwolenie na codzienną Komunię św., co w tamtych czasach należało do rzadkości i było niezwykłym przywilejem), do Męki Pańskiej, Najświętszego Serca Jezusa i Imienia Jezus, miała doświadczenia mistyczne zjednoczenia z Bogiem, obdarzona była też stygmatami. Nazywano Małgorzatę „seraficką Marią Magdaleną”, a także obok św. Franciszka z Asyżu i św. Klary — „trzecią świetlaną pochodnią” Zakonu Franciszkańskiego. 
Kiedy Małgorzata umiera 22 lutego 1297 r., mając 50 lat, a ponad 20 lat od czasu nawrócenia, wypowiada ostatnie słowa: Zbawić się jest łatwo, wystarczy kochać. Odchodzi do Pana w opinii świętości, burząc przy tym powszechne przekonanie, że człowiek upadły, skażony grzechem, nie może doznać przemiany. Co więcej, po 400 latach od pogrzebu otwarta trumna ujawnia nienaruszone rozkładem, wydające piękną woń ciało Małgorzaty, które w kryształowym sarkofagu do dziś spoczywa w kościele wzniesionym ku jej czci w Kortonie. Tam też znajduje się krucyfiks, z którego przemówił do niej niegdyś sam Chrystus: Czego pragniesz ode mnie, biedaczko? – zapytał Pan. Nie szukam i nie pragnę niczego innego, tylko Ciebie, Panie mój Jezu – odpowiedziała Mu wówczas Małgorzata. Papież Benedykt XIII uroczyście kanonizował ją 16 maja 1728 roku. 
Nadzieja dla każdego z nas
W modlitwie brewiarzowej przewidzianej na dzień wspomnienia św. Małgorzaty z Kortony czytamy fragment listu św. Bazylego Wielkiego, biskupa: Bóg pragnie oczyścić cię z bolesnej rany i po ciemnościach ukazać ci światło. Jak dobry pasterz, zostawia owce, które nie zbłądziły, a szuka ciebie. Jeśli mu się poddasz, nie będzie zwlekał i nie uzna za uchybiające swej godności nieść cię na swoich ramionach, zadowolony, że znalazł swoją zagubioną owcę. Jak ojciec, stoi i czeka na twój powrót z drogi błędu. Powróć tylko. Gdy jeszcze będziesz daleko, przybiegłszy rzuci ci się na szyję i już oczyszczoną przez pokutę, obejmie cię przyjacielskimi uściskami. Co więcej, szatę niewinności włoży na twoją duszę, wyzutą ze starego człowieka wraz z jego uczynkami. Pierścień włoży na ręce, oczyszczone krwią śmierci, a sandały na nogi, które zeszły ze złej drogi i zwróciły się na drogę Ewangelii pokoju. Ogłosi swoim aniołom i ludziom dzień radości i wesela i na wszelki sposób uczci twoje zbawienie. Zapewnia bowiem: „Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca”. A jeśli ktoś z rzekomo doskonałych na skutek ułomności obrazi się, iż tak szybko zostałaś przyjęta, ten dobry ojciec odpowie za ciebie mówiąc: należy się weselić i cieszyć, ponieważ ta córka moja była umarła, a ożyła, zaginęła, a odnalazła się.
Agnieszka Kozłowska
Na podstawie: Giunta Bevegnati, Życie św. Małgorzaty z Kortony; Stanisław Hołodok, Święta Małgorzata z Kortony; Filip Obara, „Za młoda i za piękna” – historia św. Małgorzaty z Kortony; strona poświęcona św. Małgorzacie: https://www.franciszkanie.pl/artykuly/sw-malgorzata-z-kortony; www.brewiarz.pl
Artykuł opublikowany w Posłanie 3/2020