Mieć wszystko u Boga

Mieć wszystko u Boga
Ubodzy będą jedli do syta – jest to werset z psalmu 22, który daje nam obietnice, że jeśli staniemy się ubodzy, niczego nam nie zabraknie, a słowo Boże jest żywe i skuteczne. W przypisie do tego fragmentu znajduje się wyjaśnienie: „Ubodzy” cieszą się specjalną opieką jako ludzie pozbawieni wszelkich gwarancji ludzkich i całkowicie oddani Bogu. Można więc śmiało powiedzieć, że ubóstwo ma dużo wspólnego z zaufaniem do Boga, zdaniem się całkowicie na Niego. 
Sprzedaj wszystko
Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz (…). Potem przyjdź i chodź za Mną. (Mk 19,21) Te słowa Pan Jezus wypowiedział do bogatego młodzieńca, który spełniał wszystkie przykazania, pewnie był bardzo pobożny, a mimo to usłyszał, że to nie wystarczy. Jeśli wytrwale kroczymy za Panem i mamy pragnienie czegoś więcej to przychodzi taki etap, kiedy On staje na przed nami i mówi: zostaw wszystko. Wtedy, albo odejdziemy zasmuceni jak młodzieniec, albo rzucimy się na głębie Bożego zaufania. Panu nie chodzi o ubóstwo materialne, ale o coś więcej, jak wyjaśnia nam przypis do psalmu 22, o zdanie się zupełnie na Niego. Bóg chce byśmy się Mu całkowicie powierzyli, ponieważ jest dobrym Ojcem i wie, że tylko w Jego ramionach będziemy bezpieczni, wtulając się w nie przetrwamy każdą burzę i odnajdziemy głębię pokoju. Z drugiej strony zdając się na łaskę Bożą stajemy się narzędziem w Jego rękach, którym chce się On posługiwać dla dobra innych. Uczymy się tego, że bez Boga nic nie możemy uczynić, a im lepiej to rozumiemy, tym pełniej pozwalamy Jemu działać przez nas. I tą chwałę, którą On objawia w nas oddajemy Jemu, a nie przypisujemy sobie, bo przecież tylko Bogu należy się wszelka chwała i uwielbienie.   
Ukryte źródło
W jaki sposób może wyglądać to Boże zaproszenie? W życiu spotykają nas różne trudne doświadczenia: choroby, przeciwności, zdarza się, że zupełnie krzyżują się nasze plany. Modlimy się, uczestniczymy w rekolekcjach, mszach o uzdrowienie i niektóre z nich się rozwiązują, a niektóre nie. Może być tak, że Pan nie zabiera nam sytuacji, które wystawiają nasze zaufanie na próbę, albo opóźnia czas odpowiedzi na naszą modlitwę, dlatego, że w tych okolicznościach jest dla nas miejsce uzdrowienia, gdzie mamy się uczyć zdania na Boga, wiary w to, że On wszystko może. Bóg może nam nie dać natychmiastowego rozwiązania jakiejś trudności, ale jeśli będziemy prosić w tym doświadczeniu o Jego pomoc, to w różnych sytuacjach zaczniemy dostrzegać, że On przychodzi do nas ze swoją łaską, dodaje nam sił, gdy po ludzku ich nam brak, posyła do nas ludzi. Widzimy Jego troskę codziennie, to że On jest bardzo konkretnie obecny w naszym życiu i trzyma nas w swojej dłoni. Z czasem znajdujemy w tym co trudne ukryte źródło. W tych „mniejszych” interwencjach Boga uczymy się, że On zawsze nas wysłuchuje, a nasza ufność wzrasta. Odkrywamy też jaki jest nasz Bóg i nasze serca są uzdrawiane przez Jego miłość. 
Boża pedagogika nie zawsze nam się podoba, my wolimy bezbolesne, natychmiastowe rozwiązania.  Obrazuje to sytuacja ludu wybranego, który idzie przez pustynie, brakuje mu pokarmu i Bóg daje mu mannę: Oto ześle wam chleb z nieba, jak deszcz. I będzie wychodził lud i każdego dnia zbierał według potrzeby dziennej. (Wj 16,4) Izrael miał zbierać mannę i nie zostawiać na następny dzień. Jeśli ktoś nie posłuchał rozkazu Pana i tak pojawiały się robaki i manna gniła. Więc każdego dnia Bóg interweniował, ale lud cały czas był na pustyni. Naród wybrany nie był zadowolony z takiego prowadzenia Boga, szemrał. Można powiedzieć, że to obrazuje też naszą postawę wobec różnych doświadczeń. Tak po ludzku nie lubimy, jak Bóg nas wystawia na próbę, nie rozumiemy tego, że czyni to dla naszego dobra, bo kocha nas bardziej niż my sami siebie i patrzy na nas w dalszej perspektywie, tak jak prowadził lud wybrany do ziemi obiecanej. Ta wędrówka miała cel i Bóg go znał. On wie to czego my nie wiemy i nie rozumiemy: A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że przywracałem im zdrowie. (Oz 11,3) Więc w obliczu różnych doświadczeń, niewysłuchanych modlitw, zamiast szemrać, jak lud wybrany, możemy z całych sił starać się trwać przy Bogu i ciągle na nowo wzywać Jego pomocy, a na pewno nam odpowie.
Kiedy Bóg się spóźnia
Czasami na Bożą interwencję trzeba poczekać. W biblijnej scenie wskrzeszenia Łazarza, widzimy, że Pan Jezus nie od razu odpowiedział na prośbę sióstr Łazarza: A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Gdy posłyszał o Jego chorobie, pozostał przez dwa dni tam, gdzie przebywał. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: „Chodźmy znowu do Judei”. (J 11, 6-7) Zauważmy, że Jezus miłował rodzinę Łazarza, a mimo to wystawia ich wiarę na próbę. Opóźnia swoje przyjście, pozwala na to, żeby Łazarz umarł, a jego siostry doświadczyły bólu, cierpienia z powodu straty brata. Potem dopiero udaje się do nich. Dlaczego? Pan Jezus sam to wyjaśnia: Łazarz umarł, ale raduje się, że Mnie tam nie było ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. (J 11, 15). Bóg interweniuje wtedy, gdy sytuacja jest właściwie po ludzku przegrana, nie do rozwiązania, okazując swoją moc - dla Niego nie ma nic niemożliwego. I znowu przenosząc to na nasze życie, bywa, że Bóg opóźnia swoje przyjście, dlatego, że chce objawić swoją większą chwałę, ma plan, który jest lepszy od naszego. Chce by nasza wiara rosła, byśmy wiedzieli Kim jest Ten, Któremu mamy zawierzyć, że to jest Bóg pełen mocy, który wskrzesza umarłych, z Nim niczego nie musimy się lękać i nic nie wymyka się spod Jego kontroli. Diabeł w różnych trudnych dla nas okolicznościach przychodzi by sączyć swoją truciznę. Próbuje nas przekonać, że Bóg nas opuścił, że jesteśmy przeklęci, że nic Go nie obchodzi nasze życie. To wszystko jest kłamstwem i za każdym razem kiedy doświadczamy interwencji Boga, to kłamstwo jest demaskowane a nasze serce i umysł się przemieniają.   
Za trudne zadania
Innym sposobem, poprzez który Bóg uczy nas zawrzenia Jego łasce są „za trudne” zadania, tzn. po ludzku nie na naszą miarę, przekraczające nasze talenty, naturalne predyspozycje. Np. będąc we wspólnocie zostaje nam powierzona posługa, która nas przerasta. To jest wspaniały moment, żeby odkryć jak mało możemy o własnych siłach, a jak wiele z Bogiem. Pamiętam, kiedy sama znalazłam się w takiej sytuacji, byłam bardzo zniechęcona, miałam setki pokus, żeby uciec od powierzonego zadania. Czytałam wtedy biografię św. Faustyny, która otrzymała nowy obowiązek pracy w ogrodzie, do tej pory święta pracowała głównie w kuchni, nie znała się na ogrodnictwie, ale podeszła do zadania z wiarą, że skoro to wola Boża, to Pan Bóg jej pomoże. Okazało się, że kiedy w ogrodzie pracowała św. Faustyna, zakonnice zbierały ogromne ilości ogórków i pomidorów. Postanowiłam przyjąć taką samą „strategię” zawierzenia. Od tej pory moja posługa zyskała zupełnie inną jakość, a ja po prostu uczyłam się pokory, ciągle na nowo prosząc Boga o pomoc. My z natury „nie lubimy” takich zadań, bo zdanie się na Boga wiąże się z uznaniem własnej słabości, zależności od Niego, a tu opór stawia nasza ambicja. Możemy ulec zepsutej naturze i upodobnić się do półtorarocznego dziecka, pozostając na poziomie: ja sam. Innym wyjściem jest wyrzeknięcie się ambicji i zawierzenie całkowicie Bogu. Nie rozumiem jak ludzie choć jedną chwilę mogą sobie radzić bez Jezusa – mówiła Sługa Boża Kunegunda Siwiec, mistyczka ze Stryszawy w Małopolsce. Taka postawa przynosi głębię pokoju. Zaczynamy rozumieć co znaczy być jak dziecko, wtulić się w ramiona Ojca i pozwolić Mu się nieść. Postawa zawierzenia przenika naszą codzienność i czasami nie możemy się nadziwić temu, że Bóg jest tym, który chce nam pomagać we wszystkich, nawet w tych sprawach które wydają się zbyt błahe. Zamiast lęku doświadczamy coraz większego pokoju i radości, bo przecież Bóg wszystko może; z Nim wszystko, a bez Niego – nic. (św. Faustyna) 
Marta Kalniuk
Artykuł opublikowany w Posłanie 5/2017