Wyjątkowy dar

Dlaczego ludzie szukają w Kościele wspólnot? Powodów jest wiele: chcą poznawać z innymi Słowo Boże, rozwijać swoją wiarę, uczestniczyć w dziełach miłosierdzia czy ewangelizacji, poznać środowisko ludzi, które ma podobne dążenia. Pragną też tą drogą nawiązywać relację przyjaźni. Rzecz wydaje się prosta, a jednak… Św. Augustyn z Hippony, Doktor Kościoła był wielkim myślicielem, przewodnikiem duchowym i z tego powodu nazywany bywa znawcą ludzkiego serca. Jako „praktyk przyjaźni”, gdyż miał wielu przyjaciół, jako jeden z pierwszych katolickich teologów wypracował teorię chrześcijańskiej przyjaźni. Zrozumienie, czym w rzeczywistości powinno być to szczególne braterstwo w wierze zajęło mu jednak wiele lat. W takim bowiem ujęciu jest ono nieczęstym darem, a równocześnie okazuje się zadaniem, i to niełatwym, gdyż wymaga właściwego nastawienia i współpracy.
Przyjaźń oparta na człowieku
Znawcy tematu dzielą podejście św. Augustyna do definicji przyjaźni na dwa okresy: do napisania słynnych Wyznań oraz po ich wydaniu. W pierwszym z nich dominuje ujęcie klasyczne, pogańskie, zaczerpnięte od Cycerona. Doktor z Hippony akcentuje w nim podobieństwo charakterów występujące pomiędzy duszami (…) połączone z życzliwością i miłością. W Solilokwiach pisał, że przyjaciele żyją blisko siebie, aby razem zgodnie szukali wiedzy o duszach [swoich] i o Bogu, bo w ten sposób kto ją pierwszy znajdzie – doprowadzi do niej bez trudu innych. Akcentuje przy tym wspólne dążenie do wzajemnego poznania się oraz zdobywania mądrości ludzkiej i dzielenia się nią. Dopiero później, kiedy św. Augustyn doświadcza na tej płaszczyźnie ograniczoności ludzkiego serca i jego słabości, poszukuje innego spojrzenia na definicję przyjaźni. Wtedy dopiero redaguje nową, chrześcijańską jej wersję.
Z czego wynika ograniczoność przyjaźni ludzkiej, którą zaobserwował w relacjach z bliskimi św. Augustyn? Napisał on w Wyznaniach, że pragnął być kochany i rozumiany, ale trudno mu było odkrywać przed innymi swoje wnętrze. Jeśli jednak nawet otwarcie to stawało się możliwe, to i tak, mimo dogłębnego poznania człowieka, pozostawał on do końca pewną tajemnicą. Pragnienie przeniknięcia wnętrza drugiej osoby jest zatem większe i idzie dalej, niż jest się w stanie to osiągnąć: Wszak zakamarków twojej świadomości jako człowiek drugiemu człowiekowi nie potrafisz odkryć w taki sposób, żebyś został od wnętrza poznany. Pozostaje więc niedosyt, bo dochodzi się do pewnej ściany, przeszkody nie do pokonania, którą jest nieumiejętność całkowitego wypowiedzenia siebie i niezdolność do zgłębienia przeżyć i myśli drugiego. 
Hipponata doświadczył też innej ograniczoności - nieuchronnej utraty przyjaciół. Pisał: Stąd też żal gwałtowny, gdy któryś z przyjaciół umiera. Ogarnia nas wtedy ciemność smutku, błogość w gorycz się przemienia, serce nurza się we łzach. Zgasłe życie umierających staje się śmiercią dla nas, którzy zostajemy. Chyba najboleśniej doświadczył Augustyn tej straty po odejściu matki, z którą łączyły go najsilniejsze i najgłębsze więzi. Św. Monika zapadła nagle na zdrowiu i zmarła wkrótce po jego nawróceniu. Wydarzenie to było dla niego niezwykle trudne, kiedy wspominał: Było to przedtem wspólne życie jej i moje. Po nagłej zaś śmierci przyjaciela, którego znał od czasów dzieciństwa i z którym dorastał, uczył się, błądził w poszukiwaniu prawdy, aż w końcu ją znalazł, pisał: Nieszczęśliwy byłem, jak nieszczęśliwy jest każdy człowiek spętany przywiązaniem do rzeczy śmiertelnych, przeżywający straszne rozdarcie, gdy te rzeczy traci. (...) żyłem w gorączce, jęczałem, płakałem, miotałem się w udręce. Dusza moja, rozdarta i skrwawiona, była dla mnie brzemieniem. (...) A nie znajdowałem miejsca, gdzie mógłbym ją złożyć i ukoić. Św. Augustyn odnotował, że jednak cierpienie to stopniowo mijało wraz z upływem czasu i nowymi przyjemnościami, których doświadczał w gronie innych swoich towarzyszy. Zauważył przy tym, że koncentrowanie się na zewnętrznych doświadczeniach i przyjemnościach czerpanych ze wspólnych rozmów, lektury czy zabaw, było olbrzymią fikcją i uporczywym kłamstwem, którego nasze uszy, zaczerwienione od tej ochoty, ciągle gorączkowo łaknęły, a które wypaczało naszą myśl. Jeśli któryś z mych przyjaciół umierał, fikcja ta nie umierała wraz z nim. Ukojenie w ten sposób bólu - wyznawał Hipponata - było tylko pozorne i z czasem ściągało na siebie kolejne cierpienia.
Przyjaźń lekarstwem na samotność?
W dzisiejszym świecie można zaobserwować wyraźną tendencję do pośpiechu. Ludzie zwykle nie mają czasu, ponieważ są pochłonięci nadmiarem zobowiązań. Równocześnie bardzo silnie doświadczają samotności i cierpienia z powodu izolacji. W ten sposób narasta trudny do pokonania problem: istnieje w nas tęsknota za relacjami, których budowanie wymaga wysiłku i czasu, jakiego nie jesteśmy w stanie ofiarować. Samotność bywa przykra i bolesna, dlatego człowiek szuka przyjaźni, aby móc wyleczyć w sobie ten ból. Często relacjom tym towarzyszy intensywne przeżywanie uczuć. Łączące ludzi więzi emocjonalne - pisał o. Józef Augustyn, jezuita - bywają kruche i zawodne, ponieważ ludzkie uczucia, potrzeby, pragnienia są zmienne. Także ludzka wola bywa niestała. Praktycznie niemożliwa jest miłość oparta wyłącznie na fascynacji uczuciowej, niezależnie od tego, czy chodzi o więzi przyjaźni, braterstwa czy też miłość erotyczną. Im „goręcej” pod względem emocjonalnym przeżywamy miłość lub przyjaźń, tym bardziej są one zagrożone niestałością.
Nie jest też rzadkim fakt, że wychodzimy z domów rodzinnych zranieni, z deficytami miłości i zerwanymi lub zniekształconymi relacjami. Nosimy w sobie idealny obraz więzi, skrojony na własną miarę, który bywa – niestety - wypaczony. Stajemy wobec drugiego człowieka z gotowym scenariuszem budowania relacji z nim i własnymi oczekiwaniami. Myślimy, że ta więź będzie lekarstwem na wszystko, co jest w naszym życiu cierpieniem, brakiem czy niezaspokojonym głodem. Jednakże problemu głębokich zranień emocjonalnych człowieka nie jest w stanie rozwiązać drugi człowiek. Musi on szukać i rozwijać w sobie dojrzałość uczuciową i duchową. Jeśli tego nie zobaczy, że domaga się od innych takiego oparcia, pomocy, poczucia bezpieczeństwa, których nie są mu w stanie zapewnić, ponieważ jego oczekiwania po prostu ich przerastają, to doświadczy bolesnego poczucia, że ludzie nie zasługują na zaufanie - stwierdza o. Józef Augustyn, a św. Augustyn dodaje: Jakiż to obłęd kochać człowieka jako coś więcej niż istotę ludzką! Jakaż to głupota buntować się przeciwko przyrodzonej człowiekowi doli!
Tego typu reakcje widać nie tylko w kontaktach między dwiema osobami, ale również we wspólnotach. Ci, którzy do nich przychodzą, czasami szukają zaspokojenia własnych głodów w relacji, pragną zaakcentować swoją obecność, mają określone oczekiwania wobec innych osób w tej grupie i… doznają rozczarowania. Jeżeli oczekujemy – pisał o. Augustyn - iż każdy człowiek winien dać nam wszystko, czego potrzebujemy, wówczas rzeczywiście łatwo będziemy czuć się rozczarowani, zawiedzeni czy wręcz zdradzeni przez bliźnich. Każdy człowiek może dać nam tylko tyle, ile sam posiada. Wielu ludzi wokół nas jest tak samo potrzebujących, zagubionych, nieufnych jak my sami. (…) Ludzie będą się od nas spontanicznie odsuwać, kiedy wyczują postawę naszego rozżalenia i pretensji. Poczują się bowiem bezradni wobec wielkości naszych żądań. Wokół ludzi, którzy wysuwają wiele roszczeń wobec bliźnich, tworzy się swoista pustka emocjonalna. Towarzyszyć jej może zazdrość o relacje przyjaźni u innych, niezadowolenie z tego, co się otrzymuje oraz potrzeba walki o zdobycie jakiejś upatrzonej przez siebie „pozycji” w grupie. W takiej sytuacji jesteśmy kuszeni, aby na wszystkich ludzi patrzeć poprzez uczucia frustracji, rozczarowania i zawodu. Jesteśmy wówczas skłonni najpierw oskarżać innych i dostrzegać to, czego nie mogą lub nie chcą nam dać.
Sztuka budowania relacji
Trzeba podkreślić rzecz nie dla wszystkich oczywistą: budowanie relacji przyjaźni, miłości, braterstwa we wspólnocie jest sztuką i wymaga czasu oraz cierpliwości oraz właściwego zaangażowania każdej ze stron. Wierność i stałość w ludzkiej miłości, a także przyjaźni - stwierdza o. Józef Augustyn - można zdobyć dzięki rezygnacji z koncentrowania się wyłącznie na swoich uczuciowych potrzebach oraz dzięki ofiarnemu oddaniu i służbie bliźniemu. W sztuce budowania relacji ważne więc staje się… zapieranie siebie. Walka z pokusą życia tylko dla siebie nie jest łatwa, a nawet wydaje się być bardzo przykra. Zapieranie się siebie, nim stanie się radosnym, pełnym wolności zapomnieniem o sobie - wskazuje o. Augustyn - musi przejść etap wewnętrznych zmagań i walk, ponieważ to, co jest w człowieku ułomne, grzeszne i słabe, jest jednocześnie głęboko w nim zakorzenione. Tylko dzięki wytrwałości i wewnętrznej walce potrafimy przechodzić od miłości siebie do miłości Boga, od egocentryzmu do altruizmu, od pożądań zmysłowych do duchowych pragnień. Zapieranie się siebie wymaga też wypracowania w sobie konkretnej metody pracy nad sobą. (...) Aby móc skutecznie zapierać się siebie, konieczne jest przede wszystkim konsekwentne wewnętrzne postanowienie. (...) Decydujący jest nasz wybór wewnętrzny. Nie jest to jednak najpierw wybór walki ze złem, ale wybór Boga i Jego nieskończonej miłości. To ze względu na Niego możemy tak naprawdę powiedzieć „nie” naszym namiętnościom i wyrzekać się fałszywych obietnic szczęścia, którymi nas mamią. O. Augustyn podkreśla, że ten wybór powinien być nie jednorazowy, ale powtarzany wielokrotnie i weryfikowany w codziennym życiu, w kontaktach z ludźmi i różnorakimi sytuacjami, które nas spotykają. Zaznacza także, że człowiek nie jest zdolny do zaparcia się siebie tylko ludzkimi siłami, bo wówczas taka walka ze sobą może doprowadzić raczej do nienawiści swojego życia. Konieczna jest tu łaska Boża, która pozwala nam kochać nasze życie także wówczas, kiedy jest ono naznaczone ułomnością. 
Mówić a rozmawiać
Do sztuki budowania relacji należy także nauka podstawowej umiejętności – prowadzenia dialogu. Dla wielu osób stwierdzenie, że musimy nauczyć się rozmawiać, może okazać się zaskakujące albo przynajmniej dziwne. Kiedy jednak uzmysłowimy sobie, że samo wypowiadanie zadań wobec drugiego nie jest jeszcze rozmową, sprawa staje się jaśniejsza. W rzeczywistości bowiem możemy mówić do kogoś, będąc zupełnie niezainteresowani tym, co ten ktoś nam odpowie lub co sam nam powie o sobie. Jesteśmy bowiem zajęci tylko sobą i swoimi sprawami. W naszym sercu nie ma miejsca dla spraw innych ludzi. Wygląda to trochę jak mówienie dziecka, który stara się zwrócić na siebie uwagę i próbuje za wszelką cenę uzyskać akceptację i zainteresowanie swoją osobą. To typowy przykład koncentracji na sobie, a nie na dialogu. Taki sposób „komunikowania” z pewnością nie buduje więzi, a często je też niszczy. Miłość braterska - pisał o. Józef Augustyn - stawia wysokie wymagania. (...) Kiedy bowiem „żyjemy dla siebie”, wówczas mamy wrażenie, że wszyscy i wszystko winno być do naszych usług. Branie czy nawet żądanie miłości zostaje postawione przed ofiarowaniem jej bliźnim.
Uważne słuchanie to rzadka sztuka - o. Augustyn nazywa ją nawet cnotą - i trzeba się jej uczyć. Skąd w nas ten brak umiejętności słuchania innych? Bo nie umiemy słuchać Boga - odpowiada jednoznacznie jezuita. - Modlitewne milczenie przed Bogiem staje się najważniejszą szkołą uważnego milczenia przed bliźnim. (...) To właśnie słuchanie Boga staje się dla nas źródłem cierpliwości i odwagi w słuchaniu bliźnich. Ono zaś jest szansą naszego wzrostu, kiedy, zamiast przekrzykiwać się w towarzystwie, pochylimy się nad tym, co opowiada nam drugi, dzieląc się z nami tym, co jest dla niego ważne, radosne czy trudne. Zatem sztuka rozmowy ma swoje początki i nieustannie rozwija się... w ciszy - na adoracji przed Panem, który mówi, gdy zaczynamy słuchać.
Okruchy miłości
Miłości, szczególnie w relacji przyjaźni czy małżeństwa, nie można się domagać czy żądać, nie da się jej też kupić. Można ją jednak wzbudzić poprzez okazywanie jej, zaczynając kochać samemu. O. Augustyn zachęca: Wyjdź naprzeciw innym. Sam ofiaruj innym najpierw tyle, ile posiadasz. Szybko przekonasz się, że będą ci się odwzajemniać tym samym. Ludzie ofiarując sobie nawzajem to, co posiadają, wzajemnie się uszczęśliwiają. Może nie jest to jeszcze „raj na ziemi”, ale zwyczajne, proste ludzkie szczęście. Postawa pretensji połączona z oskarżeniami innych jest wielką i niebezpieczną pokusą, aby żądać od ubogiego i biednego człowieka Boskiego szczęścia tutaj, na ziemi. Takiego szczęścia nikt z ludzi dać nie może. Podobnie jest z naszym okazywaniem miłości wobec innych - jest tak samo nieudolne, niepełne czy potykające się o błędy. Rzadko kto ofiarowuje miłość czystą i w nadmiarze. O. Józef Augustyn daje receptę na szczęście: przyjmować z otwartością i wdzięcznością wszystkie przejawy, nawet najmniejsze okruchy ludzkiej dobroci, życzliwości i miłości. W zaskakujący sposób ilustruje swoją wskazówkę: Jeżeli człowiek żebrzący na ulicy postawiłby obok siebie napis: „Przyjmuję datki ponad tysiąc złotych”, prawdopodobnie umarłby z głodu. Z trudem - jeśli w ogóle - znalazłby człowieka, który spełniłby jego oczekiwania. Poznanie własnego ubóstwa w dawaniu uwalnia nas więc przed nadmiernymi oczekiwaniami w braniu. Uczy wdzięczności i pokory, a nade wszystko wewnętrznej wolności w relacjach, które powinny nas ostatecznie otwierać na najważniejszą relację w naszym życiu.
Odnaleźć skarb
Na czym polega sztuka budowania więzi, którą odkrył po latach św. Augustyn? Zrozumiał on, że ludzka przyjaźń, nawet najpiękniejsza, nie jest w stanie zaspokoić pragnień ludzkiego serca i samotności. Może to uczynić tylko przyjaźń z Bogiem, który zna nas do końca i nic w nas nie jest dla Niego tajemnicą, nawet to, co stanowi niewypowiedziane. Taka przyjaźń jest też trwała i bezwarunkowa, przekraczająca naszą doczesność. Kiedy stanie się ona częścią przyjaźni z drugim człowiekiem, wówczas może ją dopełnić i nadać jej głębszą wartość i moc: Szczęśliwy jest człowiek, który kocha Ciebie, a przyjaciela w Tobie - wyznaje św. Augustyn. - Tylko taki człowiek bowiem niczego, co jest mu drogie, nie traci, bo wszyscy są mu drodzy w Tym, którego utracić nie można. (...) Ciebie traci tylko ten, kto sam Ciebie opuszcza. Najcenniejsza i najprawdziwsza przyjaźń - odkrywa po wielu latach poszukiwań św. Augustyn - to dar nieczęsty, dany tym, którzy nawiązali relację bliskości z Bogiem. Bo tylko wtedy przyjaźń jest prawdziwa - pisał w Wyznaniach - kiedy Ty nią wiążesz ludzi, którzy do Ciebie przywarli - rozlawszy miłość w sercach naszych przez Ducha Świętego, który jest nam dany. Jest więc ona skierowana na Boga i w Nim jednoczy przyjaciół, umacnia ich i inspiruje do życia w wartościach. 
Taki rodzaj przyjaźni - obok mężnej wiary i stałej miłości - uznał Hipponata za jedną z nielicznych pociech wśród tej społeczności ludzkiej pełnej błędów i utrapień. Przyjaciela zaś, ze względu na te więzy z Bogiem, nazywał bratem swego serca - kimś, kto choć nie jest z nim spokrewniony więzami krwi, to jednak staje się kimś tak samo bliskim dzięki zażyłej więzi z Panem. O takiej relacji czytamy także w Księdze Przysłów: (...) czasem przyjaciel przylgnie nad brata (18,24b) oraz: Przyjaciel kocha w każdym czasie, / a bratem się staje w nieszczęściu (17,17). Aby osiągnąć ten stopień poufałości, potrzeba wielu lat i wspólnych doświadczeń, ale nade wszystko działania łaski Bożej. Jednak jak wielkim i cennym jest ten dar, niech będzie fakt, że Syrach poświęca mu niemal cały 6. rozdział swojej Księgi, stwierdzając na końcu: Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną,/ kto go znalazł, skarb znalazł./ Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty/ ani równej wagi za wielką jego wartość./ Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia;/ znajdą go bojący się Pana (Syr 6,14-16).

Agnieszka Kozłowska
Na podstawie: św. Augustyn, Wyznania; o. Józef Augustyn SJ, O miłości, małżeństwie i rodzinie. Poradnik; o. Dariusz Kasprzak OFMCap, Teoria przyjaźni oraz przyjaciele św. Augustyna z Hippony
Artykuł opublikowany w Posłanie 5/2019