Nasz udział w walce

I nastąpiła walka na niebie:
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie,
ale nie przemógł,
i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło.
I został strącony wielki Smok,
Wąż starodawny,
który się zwie diabeł i szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię,
został strącony na ziemię,
a z nim strąceni zostali jego aniołowie.  
     (Ap 12,7-9) 
Walka, która dokonała się między aniołami przeniosła się na ziemię i trwać będzie nieustannie, dopóki świat istnieje. Diabeł, który wypowiedział służbę Bogu, bo chciał być kimś więcej niż stworzeniem i zapragnął zająć miejsce Stwórcy, pociągnął za sobą wiele bytów niebieskich. Został pokonany przez św. Michała oraz zastępy tych, którzy pozostali wierni Bogu i wyrzucony przez nich z królestwa światłości w wieczne ciemności. Jakże to spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki? Jakże runąłeś na ziemię, ty, który podbijałeś narody? Ty, który mówiłeś w swym sercu: Wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego. Jak to? Strąconyś do Szeolu na samo dno Otchłani! (Iz 14,12-15). Szatan wie, że jego sytuacja jest nieodwracalna, więc swoją nienawiść skierował do ludzi stworzonych z miłości przez Boga i robi wszystko, żeby jak najwięcej z nich nie trafiło do nieba, ale podzieliło jego los i znalazło się tam, gdzie on przebywa ze swoimi upadłymi aniołami. Nie dziwmy się zatem temu, co dzieje się wokół nas, bo ta walka trwa od wieków, od pokoleń. Wybór miedzy dobrem a złem w istocie jest wyborem pomiędzy opowiedzeniem się za Bogiem lub przeciw Niemu. Jak to ujął w swoim liście św. Paweł: Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich (Ef 6,12).
Niewiasta z Apokalipsy
Znając swoją słabość, możemy zastanawiać się: kimże jesteśmy, żeby stanąć do walki? Mamy świadomość, że sami nie potrafimy przemóc tego naporu zła. Jednak jest z nami Maryja, której szatan nienawidzi i jednocześnie się boi. Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu (Ap 12,1). Ta niewiasta z Apokalipsy św. Jana obrazuje szczególną rolę Matki Bożej, jaką odegra przy końcu czasów. Wtedy to ze swoim potomstwem - tymi, którzy całkowicie oddadzą się do Jej dyspozycji, zawierzą Jej Niepokalanemu Sercu - przystąpi do ostatecznej rozprawy ze smokiem, który symbolizuje diabła i pokona go. Aby zwyciężyć w duchowej walce, nie możemy patrzeć na tego przerażającego przeciwnika i jego armię, ale musimy zwrócić swój wzrok na tych, którzy nam przewodzą. Mamy zatem Maryję i obietnicę, że na koniec Jej Niepokalane Serce zwycięży. 
Wsparcie wojska niebieskiego
Otoczeni  jesteśmy także opieką św. Michała z zastępami aniołów, którymi dowodzi. Oni nie zakończyli walki, ale nieustannie wspomagają nasze wysiłki. To powinno napełniać nas otuchą, że nie jesteśmy sami. Mamy wokół siebie potężną armię wojska niebieskiego. Aniołowie są z nami i to oni prowadzą zwycięską wojnę z mocami ciemności. Nie widzimy ich, ale w Starym Testamencie możemy przeczytać, że pewnemu prorokowi i jego słudze dane było przekonać się o tym naocznie. Kiedy Izrael prowadził wojny z Aramejczykami, Pan sprawił, że prorok Elizeusz słyszał słowa narad wojennych króla Aramu i przekazywał jego plany królowi Izraela. Gdy sprawa wyszła na jaw, król Aramu wysłał silny oddział wojska, żeby pojmać proroka, który niweczył jego strategiczne plany. Kiedy sługa męża Bożego wstał rano i wyszedł, oto wojsko razem z końmi i rydwanami otaczało miasto. Wtedy sługa jego powiedział do niego: „Ach, panie! Jakże postąpimy?” Odpowiedział: „Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi”. Potem Elizeusz modlił się tymi słowami: „Panie! Racz otworzyć oczy jego, aby widział”. Pan otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza (2 Krl 6,15-17).
Chodzić po wodzie
Kiedy zatrzymujemy się na tym, jakiego spustoszenia dokonuje zło, to wielu z nas może przerazić się. Podobnie jest z oglądaniem wzburzonego morza. Znamy dobrze scenę z Ewangelii, gdy Piotr na słowo Jezusa wysiadł z łodzi i szedł do Niego po wodzie. Dopóki patrzył na Mistrza, dokonywał rzeczy niezwykłej - wbrew prawom fizyki szedł jak po drodze. Kiedy jednak spojrzał na fale, na wzburzone wody, przestraszył się i zaczął tonąć. Podobnie dzieje się w życiu duchowym – nie możemy koncentrować się na skutkach gniewu szatana, który jest świadomy, że ma mało czasu i chce uczynić jak najwięcej zła. Patrzmy na Jezusa, który jest Głową Kościoła, na Maryję – Jego i naszą Matkę, ukryjmy się w Jej Niepokalanym Sercu. Wzywajmy też na co dzień św. Michała Archanioła z Jego zastępami, aby tę walkę z szatanem i jego sługami prowadzili za nas. Kiedy przeciwnik będzie nas atakował lękiem i zwątpieniem, wspomnijmy na obietnicę Jezusa: Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi (Łk 10,19), aby pokonać pokusę. 
Nie ustawać w modlitwie
Mamy obecnie do odegrania szczególna rolę, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się ta straszna wojna - każda z nich jest taką, bo niesie tylko zniszczenie, śmierć i cierpienie – jesteśmy wezwani do modlitwy, aby aniołowie wspierali walczących o wolność swojej ojczyzny i strzegli ich. Nasze wstawiennictwo – wzorem Mojżesza, gdy Izraelici walczyli z potężnym wrogiem - może przyczynić się do ich zwycięstwa. Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: „Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku”. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza (Wj 17, 8-13). Nie ustawajmy zatem w modlitwie, aby nasi sąsiedzi umieli odnaleźć wolę Bożą pośród tego ucisku i ją wypełnić. Ogarnijmy nią również nasz naród, by zagubieni powrócili do Boga, osłabli odzyskali siły, byśmy wszyscy zjednoczyli się pod zwycięskim Krzyżem naszego Pana w tym trudnym i niepewnym czasie.
Dagmara Krzyżanowska