św. Jan Maria Vianney o modlitwie

Św. Proboszcz z Ars w swoich kazaniach zachęcał do nieustannego trwania na modlitwie. Twierdził z wielkim przekonaniem, że Bóg wszystkiego wysłuchuje i nie odmawia Swoich łask tym, którzy wiedzą, jak należy się modlić. Co może niejednego z nas zaskoczyć, zwrócił on uwagę na to, że nie wszystkie modlitwy są dobre i właściwe. Mówił: Jeżeli zatem jesteśmy biedni, pozbawieni światła i łask Bożych, to wina tkwi w tym, że się nie modlimy, albo że się źle modlimy. Naprawdę – z bólem serca musimy przyznać, że znaczna część ludzi w ogóle nie wie, co to znaczy „modlić się”. Jedni do tej praktyki – wskazywał święty kapłan -  czują wstręt. Inni wprawdzie się modlą, ale niczego nie otrzymują – bo ich modlitwa jest zła. Co więcej, z przekonaniem stwierdził, że wszystkie prawie nieszczęścia doczesne, jakie na nas spadają, spowodowane są przez zaniedbanie modlitwy albo przez jej liche odmawianie. 
Jak zatem się modlić, by odkryć i doświadczyć w swoim życiu, że modlitwa jest źródłem wszelkiego dobra i szczęścia na ziemi? Św. Jan Maria podpowiada nam i wskazuje drogę do dobrej modlitwy. 
Jak deszcz dla ziemi
Aby modlitwa podobała się Bogu i była dla nas pożytkiem, musimy sobie zdać sprawę z tego, że jest ona dla duszy tym, czym dla ziemi deszcz. Choćbyście jak najlepiej nawozili ziemię, choćbyście ją jak najstaranniej uprawiali – wszystko na nic się nie przyda, jeśli nie będzie deszczu. Choćbyśmy więc spełniali wiele dobrych uczynków, unikali  czynienia zła w życiu, a nie będziemy się modlić, to nie osiągniemy wzrostu duszy i zbawienia. Św. Kapłan wyjaśnia to następująco: bo modlitwa otwiera oczy duszy, uświadamia człowiekowi własną nędzę i ograniczenia oraz każe całą swą ufność położyć w Bogu.  Nieraz już sami doświadczaliśmy tego ¬ - mówi dalej – że kiedy tylko zaniedbujemy modlitwę, tracimy smak do rzeczy Bożych, myślimy tylko o ziemi, a kiedy znowu zaczniemy się modlić, na nowo budzi się w nas pragnienie nieba. Choćbyśmy byli w łasce Bożej, jeśli opuszczamy modlitwę, od razu zbaczamy z drogi zbawienia.  Aby podkreślić moc modlitwy w życiu nawet najbardziej zawikłanym i oddalonym od spraw Bożych, św. Vianney mówi: Ilu grzeszników powstałoby natychmiast ze swoich upadków, gdyby tylko chwycili za broń modlitwy!  Zły duch – świadomy tego – używa wszelkich sposobów , żeby człowiek odwlekał, zaniedbywał modlitwę, odmawiał ją niewłaściwie, albo w ogóle porzucił. Co jest zatem ważne to, by każdy dzień, zaraz po przebudzeniu się, rozpoczynać od modlitwy, bo od dobrze zaczętego dnia zależy szereg łask, jakich udzieli nam Bóg, żebyśmy ten dzień przeżyli w sposób święty. Pewnego razu zły duch, przemawiający przez usta opętanego, wyznał egzorcyście, że jeśli uzyska pierwszą chwilę poranka, to i cały dzień będzie należał do niego. 
Poznanie słodyczy modlitwy
Dlaczego odczuwamy wstręt do rzeczy tak przyjemnej i tak pokrzepiającej? – zapytuje św. Jan Maria. I odpowiada: bo modliliśmy się źle i przez to nigdy nie poznaliśmy smaku tej słodyczy, jaką w modlitwie znajdowali święci. Nasze przekonanie o tym, że tylko ludzie święci i wielcy umieją odmawiać piękne modlitwy i czują podczas nich zachwyt i uniesienie, jest błędne. Przecież Bóg – mówi św. Vianney – nie patrzy na to, czy modlitwy są długie i piękne, ale chce, żeby one płynęły z głębi serca, żebyśmy je odmawiali z wielką czcią i pragnieniem podobania się Bogu. Wówczas odkryjemy, czym rzeczywiście modlitwa jest: spotkaniem dziecka z Ojcem, słodkim obcowaniem z Nim, zabawą na Jego kolanach, doświadczeniem Jego czułości, delikatności, bliskości.  W czasie modlitwy łaskawy Stwórca bierze biedne stworzenie w Swoje ramiona i daje mu wszelkie błogosławieństwa.  Jest to zatem akt, w którym następuje zjednoczenie rzeczy najpodlejszej z Istotą Największą, Najpotężniejszą i Najdoskonalszą.
Przekonanie, że jest ona wszechmocna
Czasami człowiek traci nadzieję i powątpiewa w moc modlitwy. Zarzuca sobie niegodność i przez to tłumaczy brak widocznych owoców tej praktyki. Przecież Bóg wie, że jesteśmy grzeszni – przekonuje św. Proboszcz z Ars i zapytuje przy tym, czyżbyśmy wątpili w to, że zasługi Jezusa nie pokrywają naszej słabości i niegodności?  Przypomina przy tym obietnicę Bożą, że „choćby nasze grzechy były jak szkarłat” i przygniatały nas swoją liczbą, to jednak Bóg nie opuszcza nikogo, kto się do niego ucieka. Wszyscy grzesznicy – dodaje – którzy teraz są świętymi – bez wyjątku! – otrzymali przebaczenie tylko za sprawą modlitwy. Tak było w przypadku  Adama w raju, Jozuego, Mojżesza, proroka Ezechiasza, Marii Magdaleny, Łotra wiszącego obok Jezusa na krzyżu i wielu innych.
Najważniejsze wskazówki
Dlaczego więc tak wiele modlitw wydaje się nam niewysłuchanymi?  Dlatego, że modlimy źle, bez przygotowania i bez chęci poprawy.  Często nie wiemy nawet, o co prosimy dobrego Boga. Poza tym grzesznicy dochodzili do nawrócenia, a sprawiedliwi wytrwali w dobrem przez modlitwę żarliwą. Dzięki żarliwości wygrywamy wobec naporu nawet gwałtownych pokus, a także  w sytuacjach doświadczenia cierpienia.
Ważne jest także, byśmy do modlitwy byli przygotowani, znaleźli dla niej czas, nie kończyli lub skracali jej w pośpiechu. Łatwo wtedy o rozproszenia, brak skupienia na tym, co robimy i zniecierpliwienie.
Bycie w stanie łaski uświęcającej lub przynajmniej pragnienie porzucenia grzechu otwiera nam drogę do spotkania z Bogiem. Musimy też wiedzieć, po co się modlimy, czego od Boga prosimy. Św. Jan Maria mówi, że często na modlitwie  przypominamy żebraka, który nie chce jałmużny; chorego, który nie chce uzdrowienia; ślepego, któremu podoba się jego kalectwo; wreszcie potępieńca, który nie chce nieba i zgadza się na swoje piekło.
Trzeba też przy modlitwie mieć czyste intencje i prosić tylko o to, co może się przyczynić do chwały Bożej i do naszego zbawienia. O rzeczy doczesne też wolno prosić, ale tylko z tą myślą, żeby przyniosły one nam lub bliźnim korzyść duchową. Przytacza słowa św. Augustyna, który wskazuje, że nieraz tak naprawdę chcemy czego innego – nie tego, o co się modlimy.
Ostatnia wskazówka św. Proboszcza z Ars dotycząca modlitwy kładzie akcent na jej wytrwałość. Mówi on, że Bóg czasami wystawia człowieka na próbę czasu, chce go doświadczyć i dlatego nie wysłuchuje prośby od razu. Jako przykład na to przypomina postać św. Augustyna, który o swoje nawrócenie modlił się aż pięć lat, a Maria Egipcjanka dziewiętnaście lat prosiła Boga, aby uwolnił ją od nieczystych myśli, którymi zły duch ją atakował. A my często tracimy ufność i nadzieję, kiedy Bóg od razu nas nie wysłucha. Pamiętajmy – dodaje też święty – że jeśli Bóg nie udzieli nam tego, o co prosimy, to obdarzy nas innymi, bardziej potrzebnymi łaskami.
Jan Vianney podkreśla też, że modlitwa nie tylko wspomaga nas we wzroście duchowym i jest naszą bronią przeciwko pokuszeniom.  Właśnie dzięki niej jesteśmy również w stanie rozpoznać nasze powołanie, odczytać Bożą wolę względem nas, godnie przyjmować sakramenty. Bez niej także nie zakosztujemy słodyczy płynących z miłości Bożej, a wszystkie nasze krzyże będą pozbawione zasługi
Agnieszka Kozłowska
(Na podstawie: św. Jan Maria Vianney, Kazania proboszcza z Ars)